Chciałbym przeprosić kibiców za postawę drużyny! - rozmowa z Jackiem Woźniakiem, trenerem Polonii Bydgoszcz

Mimo osłabienia brakiem kontuzjowanego Emila Sajfutdinowa, bydgoszczanie przystępowali do pojedynku z wrocławskim Betardem z nadzieją na korzystny wynik. Porażka wprowadziła nerwową atmosferę w bydgoskim obozie, swojego zdenerwowania nie ukrywał także trener Polonistów Jacek Woźniak, z którym rozmawialiśmy o sposobach rozwiązania tej trudnej sytuacji, jak i przyszłości bydgoskiego żużla.

Andrzej Matkowski: Przegrana na własnym torze z Betardem Wrocław znacznie skomplikowała sytuację bydgoskiej Polonii...

Jacek Woźniak: Wszyscy wiązali spore nadzieje z tym meczem wierząc, że odbijemy się od dna tabeli i pójdziemy trochę w górę. Niestety, jeżeli dwóch naszych liderów robi takie punkty, jak miało to miejsce w tym meczu, to trudno mówić o przyzwoitym wyniku. Jeżeli Szymon Woźniak robi w takim towarzystwie 8 punktów, to uważam, że zdobycz punktowa reszty drużyny, poza Kościechą i Lindbäckiem, którzy pojechali nieźle, powinna stać na dużo wyższym poziomie. Widzę, że Lindbäck uspokoił swoją jazdę i zachowanie w parkingu, i są tego efekty. Nie chciałbym komentować za dużo postawy Jonssona i Walaska, bo ci kibice, którzy byli na trybunach, widzieli jak to wyglądało. Myślę, że w niektórych biegach troszeczkę lepiej mógłby pojechać Kościecha, bo prowadził w nich i tracił pozycje. Widać, że Robert prezentuje dosyć stabilną formę, oby tak dalej. Może wyprzedzę następne pytanie, chodzi o zastępstwo zawodnika. Skorzystałem z tej możliwości i myślę, że zdało to egzamin, chociaż też miałem bardzo ciężki orzech do zgryzienia, bo nie chcę odsuwać Denisa Gizatullina od rywalizacji w Ekstralidze. Jak wiemy, jeszcze tylko w Gorzowie mogę skorzystać z zastępstwa zawodnika, a potem będzie on z powrotem podstawowym seniorem, dlatego jazda mu się przyda. Chciałbym naprawdę przeprosić kibiców za postawę drużyny! Nie jest bowiem tak, że my nic nie robimy, jak się niektórym wydaje. Trenowaliśmy z Gizatullinem praktycznie od czwartku, miał silniki od Emila Sajfutdinowa. Jest już lepiej z jego postawą, ale nie było to jeszcze tak, jak powinno być, dlatego skorzystałem z zastępstwa zawodnika. Myślę, że główną przyczyną porażki były te dwa ogniwa, o których wcześniej wspomniałem.

Kontuzja Emila Sajfutdinowa na pewno pokrzyżowała plany pańskiej drużyny. Jak prowadzi się zespół pozbawiony jednego z liderów?

- Nie chciałbym już tłumaczyć drużyny tym, że nie było Emila Sajfutdinowa! Niestety prawda jest taka, że jego brak jest dużym osłabieniem naszego zespołu, tym bardziej, że jest to zawodnik młodzieżowy, który robi punkty już na początku w biegu juniorów, a później jest dostawiany do seniora i często się zdarza, że wygrywa wyścigi ze starszymi rywalami. Rezultaty biegów z jego udziałem mają bardzo duży wpływ na wynik całego spotkania, mam także większe pole manewru, bo mogę np. wstawić rezerwę zwykłą, czy taktyczną za kogoś innego. Mecze z jego udziałem na pewno zupełnie inaczej się prowadzi. Miałem takie wrażenie, że we Wrocławiu nasi zawodnicy jechali lepiej, niż w rewanżu na naszym torze, poza wyjątkami jak Lindbäck, Szymon, czy Kościecha. Nie można do nich mieć pretensji, bo gdyby seniorzy pojechali na swoim poziomie, to wynik byłby zupełnie inny.

Przed Polonią spore spiętrzenie spotkań ligowych. Czy jest szansa, że Emil Sajfutdinow pomoże zespołowi w walce o czołową szóstkę?

- Cztery tygodnie od urazu Emil ma mieć zrobione zdjęcie, po czym lekarze określą stan jego zdrowia i zadecydują, czy można obciążać tą rękę mocniej. Ja bym sobie życzył, żeby wrócił do zespołu sześć do ośmiu tygodni od złamania i myślę, że kibice podobnie. Uważam, że możemy jeszcze dużo osiągnąć, ale czekają nas bardzo ciężkie zawody na naszym torze i na wyjazdach. Gdyby był Emil, to byłoby nam lżej i zapewne osiągnęlibyśmy lepszy wynik, przynajmniej na swoim torze. Jeżeli wygramy wszystkie mecze na własnym torze, może to nam gwarantować niezłą pozycję w tabeli po rundzie zasadniczej. Najgorszy scenariusz to 7-8 miejsce i wtedy przed nami walka o utrzymanie.

Nierówno jeżdżą wszyscy seniorzy Polonii. Praktycznie nie ma pan pewniaka w drużynie.

- Tak jak powiedziałem, nie ma tego lidera. W przypadku Grzegorza Walaska ostatni tydzień miał bardzo pracowity, bo startował zarówno w Rosji, Szwecji, jak i w zawodach krajowych, do tego doszły treningi w Bydgoszczy, być może przytrafiło się jakieś przemęczenie. Przebył w tym tygodniu bardzo duże odległości, które nie zawsze pokonuje się samolotami, bo innej możliwości nie ma. Na treningu był lepszy od Roberta Kościechy, a podczas meczu byliśmy razem bardzo zdziwieni, bo nic mu nie pasowało.

Poza kontuzją Sajfutdinowa, urazu nabawił się też najlepszy obecnie krajowy junior Szymon Woźniak. To również skomplikowało panu sprawy taktyczne, ale z drugiej strony dało szansę regularnych startów w lidze mniej doświadczonym zawodnikom. Jak wywiązują się ze swoich zadań?

- Liczyłem, że biegi juniorskie będziemy przynajmniej remisować. W meczu z Wrocławiem wyścig układał się na remis, ale defekt maszyny Mikołaja Curyło tuż przed metą sprawił, że przegraliśmy 2:4. W piątek na treningu przed meczem z wrocławianami trójka naszych juniorów miała groźnie wyglądający upadek, najbardziej poszkodowany został Damian Adamczak, który dotkliwie się poobijał, ale w kolejnych zawodach już powinien pojechać. Gdyby nie ten wypadek, to chyba właśnie Damian wystąpił by w meczu z Betardem, bo na wcześniejszych treningach prezentował się bardzo dobrze. Myślę, że możemy być zadowoleni z tego, że Szymon Woźniak po kontuzji wrócił z dobrym skutkiem.

Poza Emilem posiada pan kilku bardzo młodych juniorów. Czy w kolejce czekają już kolejni wychowankowie?

- Mam jeszcze jednego szesnastolatka, który w sierpniu lub wrześniu będzie mógł zdawać egzamin. Nie robiłem żadnego oficjalnego naboru, ale szkółka działa od dwóch lat i kilku wychowanków się pojawiło. Przed nimi dużo pracy, bo uzyskanie licencji to dopiero początek trudnej, wyboistej drogi żużlowej. Tylko wytrwałość i praca, i za rok, dwa będzie z tych chłopaków pociecha, a niewykluczone, że z trójki nowych zawodników jeden dojdzie do ligi i będziemy mieli z niego pociechę. Uważam, że ciągłość szkolenia powinna być zachowana, co najlepiej widać po Damianie Adamczaku i Szymonie Woźniaku, którzy dwa lata temu zdawali egzamin, a teraz przynosi to konkretne efekty. Uważam, że trzeba kontynuować pracę z młodzieżą, bo to jest przyszłość naszego klubu, a niestety w ostatnich latach w Polsce zostało to trochę zaniedbane.

To oznacza, że Polonia zamierza powrócić do chlubnych tradycji jazdy swoimi wychowankami?

- Myślę, że do końca nie jest to możliwe, bo regulamin jest taki, a nie inny, i pojawia się sporo zawodników zagranicznych. Jednak im więcej swoich wychowanków będzie w klubie, tym lepiej dla nas, a także taniej. Ci wychowankowie zostawią serca na torze i będą walczyć do końca. Pracuję z tymi młodymi chłopakami i wiem, że są bardzo ambitni. Wymagam od nich, żeby walczyli do samego końca, bo wyznaję zasadę, że wyścig trwa cztery okrążenia, a mecz piętnaście wyścigów i trzeba walczyć do końca.

W szkoleniu młodzieży na pewno pomoże panu otwarcie mini-toru. Na jakim etapie są prace związane z budową tego toru? Kiedy planujecie jego otwarcie?

- Myślę, że w wakacje ten tor zostanie wykończony. W tą sprawę bardzo zaangażowany jest prezes BTŻ Polonia pan Marek Bąkowski, który pilotuje budowę mini-toru. Uważam, że później powinniśmy przyjmować do szkółki mini-żużla 11- i 12-latków, którzy przez 2 lata "pobawią się" na mini-torze, złapią podstawy jazdy ślizgiem, a w wieku 14 lat mogę takich chłopaków posadzić na dorosły żużlowy motocykl. Kolejny sezon zajmie przygotowanie do egzaminu i wtedy jako 15-latek może uzyskać licencję. Później rok, w którym taki zawodnik jeździ tylko w turniejach młodzieżowych. Uważam, że tym tokiem szkolenia należy iść, bo wtedy możemy coś zyskać i kilku tych chłopaków wychować. Myślę, że z naborem na mini-tor nie będzie problemów, bo już dochodzą do mnie takie głosy, że rodzice są chętni, żeby przyprowadzać tu swoje dzieci.

Co dalej z Polonią? Jaki przewiduje pan rozwój wypadków w zmaganiach ligowych?

- Na gorąco po meczu z wrocławianami mieliśmy spotkanie całej drużyny, na którym powiedziałem, że rozpoczynamy już przygotowania do kolejnych meczów, w których powinni uczestniczyć wszyscy zawodnicy. Wiadomo, że niektórzy startują w różnych ligach, mają zaplanowane na ten tydzień zawody w Szwecji i Czechach, ale mam zapewnienia, że wszyscy pojawią się na piątkowym treningu. Będziemy się wspólnie przygotowywać, żeby jadąc do Gorzowa walczyć i nie oddać łatwo pola. Zdajemy sobie sprawę, że kluczowymi spotkaniami będą mecze na naszym torze. Tu musimy zrobić wszystko, żeby te spotkania wygrać. Będziemy walczyć do końca i na pewno tanio się nie poddamy.

A jakie cele stawia pan przed juniorami w kontekście ich rozgrywek?

- Najbardziej doświadczona jest trójka Adamczak, Curyło i Woźniak, do tego jeszcze z rezerwy Braun, który nie miał na razie zbyt dużo okazji do startów, jeździł jedynie w lidze pomorskiej. Mamy też trzech młodych zawodników, którzy niedawno uzyskali licencję. Oni powoli będą rozpoczynali starty w lidze pomorskiej - myślę, że nasze kluby powinny zorganizować dodatkowe zawody właśnie dla takich chłopaków. Na treningach ich jazda wygląda przyzwoicie, ale wiadomo, że zawody i rywalizacja z rówieśnikami wpłynie na nich pozytywnie. Będę robił wszystko, żeby ci chłopcy jak najlepiej jeździli. Myślę, że należy się spodziewać, iż w niedalekiej przyszłości będziemy mieli z nich pożytek.

Źródło artykułu: