Kasa klubowa została nadszarpnięta - rozmowa z Dariuszem Cieślakiem, prezesem Kolejarza Rawicz

Kolejarz Rawicz wygrał w dość kuriozalnych okolicznościach mecz z Kolejarzem Opole minionej niedzieli. Na naszym portalu pisano już o tych zawodach sporo, rawiczanie nie mogą jednak rozpamiętywać tego dziwnego meczu, lecz skupić muszą się na najbliższym spotkaniu z zespołem z Ostrowa Wielkopolskiego. Prezes Dariusz Cieślak w rozmowie z naszym portalem mówi między innymi o tym, jak zapatruje się na proponowane zmiany w Speedway Ekstralidze.

Jarosław Handke: Do końca fazy zasadniczej pozostały cztery mecze. Pewnie robił pan już jakieś kalkulacje. Czy wynika z nich, że Kolejarz znajdzie się w play-off?

Dariusz Cieślak: Na dzień dzisiejszy sytuacja wygląda tak, że o pierwsze cztery miejsca walczy sześć drużyn, między innymi Kolejarz Rawicz. Będziemy musieli wygrać wszystkie spotkania na własnym torze i pokusić się o zwycięstwo albo chociaż punkt bonusowy w Pile. Mam nadzieję, że nam się to uda i będziemy w play-off.

Mówi pan o sześciu zespołach walczących o pierwszą czwórkę, tymczasem w moim mniemaniu drużyn tych jest pięć.

- Mimo wszystko Kolejarz Opole może jeszcze się w tej czwórce znaleźć. Jeżeli opolanie wygrają dużo meczów, to mogą znaleźć się w czołowej czwórce.

Minionej niedzieli rawiczanie wygrali bardzo wysoko z Kolejarzem Opole. Czy to spore obciążenie dla kasy klubu? Czy zawodnicy otrzymają pieniądze za wszystkie biegi, także te, gdy rywalizowali tylko z kolegą z pary?

- Zawsze podkreślałem, że obecny zespół, czyli drużyna z sezonu 2010 jest zespołem składającym się z naprawdę mądrych zawodników. Potwierdza to ta sytuacja. Nasi zawodnicy rozumieją ją, zdają sobie sprawę z tego, że w siedmiu biegach rywalizowali tak, jakby był to trening. Zaproponowali pewne rozwiązania, niemniej jednak i tak nasza kasa klubowa została nadszarpnięta.

Emocje po meczu z opolanami już opadły, wrócę jednak do tego spotkania. Opolscy działacze są oburzenie z dwóch powodów: toru i pracy sędziego. Wydaje się, że błędy arbitra rozkładają się na 1:1, a tor podczas meczu z Łodzią był jeszcze trudniejszy.

- Na temat toru i tego co działo się tego dnia nie będę już dyskutował. Nie ma praktycznie o czym rozmawiać, działacze i zawodnicy z Opola postąpili tak jak postąpili. Ja mam do nich tylko takie pytanie, czy mogą spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie czy ten tor był naprawdę taki niebezpieczny. Jak ma się do tego fakt, że ich zawodnik, Michał Mitko uzyskuje najlepszy czas dnia, który jest niewiele gorszy od rekordu toru. Przez pierwsze kilka biegów goście nie zgłaszali uwag co do stanu toru, zaczęli to czynić wtedy, gdy my przejęliśmy pałeczkę, jeśli chodzi o wygrywanie w tym meczu. Nagle okazuje się, że sędzia i tor są nieodpowiedni. Teraz dowiaduję się także, że nasi kibice również. Dla mnie to jest tak, jak już wcześniej wspomniałem, zwykła żenada. Inaczej tego nazwać się nie da.

Sporo działo się także poza torem. Opolskich kibiców na dworzec kolejowy eskortowała policja. Czy coś oprócz decyzji opolan o zaprzestaniu dalszej jazdy mogło spowodować wzrost emocji wśród kibiców?

- Być może tak. Wiadomo, że gdzieś tam jakieś utarczki słowne były. Jeżeli chodzi o policję to sądzę, że działacze z Opola powinni nam podziękować za to, że policja została wezwana i odeskortowała ich kibiców bezpiecznie na dworzec kolejowy. Chodziło nam o to, by podobnie jak bezpiecznie trafili na stadion, tak i bezpiecznie go opuścili. Wiadomo, że w pewnym momencie zrobiło się bardzo gorąco. Opolscy kibice podeszli pod parking i nie mieli wcale pretensji do nas ani do sędziego, tylko i wyłącznie do swoich działaczy i zawodników. Mam nadzieję, że opolscy działacze pamiętają ile różnych słów nasłuchali się od swoich kibiców. Tylko i wyłącznie dlatego policja została wezwana.

W niedzielę do Rawicza zawita zespół z Ostrowa. Zwycięstwo w Pile potwierdza, że dla Kolejarza będzie to bardzo trudny rywal. Jakie nastawienie przed tymi zawodami?

- Nastawienie jest takie samo, jak przed każdymi innymi zawodami. Na dzień dzisiejszy druga liga jest tak wyrównana, co już nieraz miało odzwierciedlenie w wynikach meczów. Z każdym można wygrać, jak i z każdym można przegrać. Na pewno będzie to bardzo trudne spotkanie, niemniej jednak mam głęboką nadzieję, że zakończy się ono naszym zwycięstwem.

Punkt bonusowy odłożyć należy raczej między bajki, bardziej realne jest natomiast zwycięstwo. To pierwszy mecz od czasu kontuzji Aldena, gdy nie będziecie mogli stosować ZZ. Jak to wpłynie na siłę zespołu?

- Trudno powiedzieć. Osobiście mam nadzieję, że Marcin Sekula powracający do składu godnie zastąpi tę ZZ-kę. Dodatkowym plusem dla nas będzie to, że na rezerwie pozostaje Anton Rosen, który na rawickim torze spisuje się bardzo dobrze. Tak jak wspomniałem, wszystko jest możliwe, także jeśli chodzi o punkt bonusowy. Nawet nasza wysoka wygrana jest możliwa. Niemniej jednak nastawiamy się głównie na to, by po raz kolejny stworzyć ciekawe widowisko dla naszych kibiców, które ponownie zakończy się pomyślnie.

Sporo punktów w ostatnich zawodach zdobył Marcin Nowaczyk. Rezultat jego, jak i innych kolegów z drużyny, są jednak niemiarodajne ze względu na zachowanie gości. Czy sądzi pan, że mimo to, zawodnik ten przebudził się po bardzo długim zimowym śnie?

- Tak. Ja z Marcinem od meczu w Krakowie do meczu z Kolejarzem Opole spędziłem bardzo dużo czasu. Rozmawialiśmy, próbowaliśmy znaleźć "złoty środek" na to, by Marcin zaczął punktować na takim poziomie, jak od niego oczekujemy. Jak widać po trzech pierwszych biegach Marcina w meczu z opolanami, bo tylko je można brać pod uwagę, przyniosło to pozytywny skutek. Mam nadzieję, że będzie on punktował na dobrym poziomie już do końca sezonu.

Jestem zdania, iż przynajmniej na torze w Rawiczu Kolejarz ma dwóch wartościowych zagranicznych juniorów, którymi można obsadzić numer 15. Kilka dni temu z bardzo dobrej strony pokazał się Erik Pudel. Jak wyglądać będzie rywalizacja o miejsce w składzie między nim a Antonem Rosenem?

- Na dzień dzisiejszy naszym podstawowym juniorem jest Anton Rosen. Erik faktycznie pokazał się z dobrej strony w meczu z Kolejarzem Opole, ale jak sam wspomniałeś, wyniki uzyskiwane w tym meczu przez zawodników nie są miarodajne. Nie można na ich podstawie patrzeć przez pryzmat całego sezonu. Sądzę, że Erik na pewno otrzyma w tym sezonie szansę występu, nawet w jednym meczu z Antonem Rosenem.

Gdyby wziąć pod uwagę "punktówkę" i pieniądze za dojazd na zawody, to tańszy z tej dwójki jest zapewne Niemiec?

- Ja o pieniądzach, szczerze powiedziawszy, nigdy nie dyskutuję i chciałbym, by tak pozostało także i w tym przypadku.

Czy spodziewał się pan aż takich wyników osiąganych przez Alana Marcinkowskiego, który pierwszy trening odjechał w tym roku 29 maja?

- Alan na pewno zaskakuje wszystkich bardzo pozytywnie. Ja spodziewałem się, że będzie punktował na równym, dobrym poziomie. Nie spodziewałem się natomiast, że jego średnia biegopunktowa po trzech meczach będzie wynosiła grubo ponad dwa punkty. Na pewno jest to zaskoczenie nie tylko dla nas, ale również dla Alana. Można tylko się cieszyć z tego powodu, że zdecydował się on na przedłużenie kontraktu z naszym klubem.

Zapewne czytał pan wywiad z Alanem Marcinkowskim na naszym portalu. Zawodnik ten mówi o znakomitej atmosferze w drużynie Kolejarza. Z czego ona się bierze? Czy to pokłosie małej presji na wynik?

- Presji na wynik, szczerze powiedziawszy, nie było także i w ubiegłym roku. Jednak mimo wszystko nasi zawodnicy nie współpracowali ze sobą i nie jechali tak, jak ma to miejsce w tej chwili. Zawsze podkreślam, że chcemy tworzyć dobre widowiska dla naszych kibiców. W tym roku nam się to udaje, bo widać, że publiczność zaczyna żywo reagować na to wszystko, co się dzieje podczas meczów. Atmosferę tworzą chyba sami zawodnicy, tak to wygląda.

Spytam o frekwencję. W tym sezonie Kolejarz jedzie dobrze, a tymczasem na trybunach zasiada małe grono kibiców. Z czego to wynika?

- Nie wiem. To jest dla mnie, szczerze powiedziawszy, największa zagadka w rawickim żużlu. Wyniki są, wygrywamy mecze u siebie. Być może dwa lata: 2008 2009, które nazywam tragedią, bo tak to tylko można nazwać, spowodowały, że kibice odzwyczaili się od tego, by przychodzić na stadion. Niemniej jednak, pozytywne jest to, że z meczu na mecz wpływów do kasy z biletów jest coraz więcej. Mam nadzieję, że ta tendencja będzie się utrzymywać.

Na koniec spytam pana jako wiceprzewodniczącego GKSŻ o zdanie w kwestii ewentualnych zmian w Speedway Ekstralidze. Czy wprowadzenie KSM i 10-cio zespołowej ligi to dobry krok?

- Od wielu lat jestem zwolennikiem KSM-u, zarówno tego minimalnego, jak i maksymalnego. Wyrównałoby to na pewno jakoś szanse, a wszystkie kluby pierwszoligowe z pewnością podniosłyby teraz rękę, głosując za takim rozwiązaniem. Mam tutaj na myśli głównie KSM minimalny, bo to co robi Speedway Miszkolc przechodzi ludzkie pojęcie. Prezesi pozostałych klubów muszą szukać pieniędzy na zapłacenie zawodnikom za siedemdziesiąt czy nawet osiemdziesiąt, razem z bonusami, punktów zdobytych w meczach z tym rywalem. Jeżeli chodzi o 10-cio ligową Ekstraligę, to trudno mi cokolwiek powiedzieć. Uważam, że na dzień dzisiejszy system trzech lig sprawdza się w stu procentach. Wiadomo, że dziś w drugiej lidze są tylko dwa kluby, które stać na jazdę w pierwszej lidze. Pozostałe niestety znacznie odbiegają. Według mnie aktualny system jest chyba najbardziej rozsądnym rozwiązaniem.

Komentarze (0)