Zawiodła druga linia - komentarze po meczu Polonia Bydgoszcz - Tauron Azoty Tarnów

Minimalnym zwycięstwem Polonii Bydgoszcz zakończyła się zaległa czwartkowa potyczka z Tauronem Azotami Tarnów. Dla podopiecznych Jacka Woźniaka to dopiero druga wygrana w tegorocznym sezonie.

Denis Gizatullin (Polonia Bydgoszcz): Cieszę się podwójnie, bo wygraliśmy ważny pojedynek i wykorzystałem swoją szansę. Skończyło się zastępstwo zawodnika, ale z pomocą teamu Emila Sajfutdinowa daliśmy radę przygotować sprzęt do tych ważnych zawodów. Nie było za dobrze, ale też nie było źle. Chciałbym podziękować za doping naszym wiernym kibicom.

Jacek Woźniak (trener Polonii): Dwa punkty są najważniejsze, zwłaszcza po ostatnich trudnych porażkach. Po takich ciosach podnieść się jest niezwykle trudno, ale wreszcie coś drgnęło. Pozostało jednak jeszcze dużo pracy do wykonania. Powiem szczerze, że liczyłem na wyższe zwycięstwo. Gratuluję moim zawodnikom równej jazdy, bo w ostatnich dniach było sporo zamętu wokół zespołu i mojej osoby.

Antonio Lindbaeck (Polonia Bydgoszcz): Wszystko wreszcie zagrało tak jak należy. Nie ma jednak konkretniej przyczyny. Tor, sprzęt i moje samopoczucie sprawiło, że pojechałem na miarę swoich możliwości. Nie wziąłem udziału w ostatnim treningu, bo trochę dokucza mi ból pleców.

Sebastian Ułamek (Tauron Azoty Tarnów): Zawsze na bydgoskim torze czułem się bardzo dobrze. Teraz też było nieźle, choć zawaliłem bieg, w którym startowałem jako rezerwa taktyczna. Przywiozłem wtedy zero. To jest jednak krajowa elita i kompletów robić nie można. Nasza czwórka liderów goniła skutecznie wynik, szukaliśmy wspólnie dobrych ustawień. Gospodarz jednak u siebie jest zawsze bardzo mocny. Chcemy wreszcie pojeździć na własnej nawierzchni, bo dawno w Mościcach nie startowaliśmy.

Marian Wardzała (trener Unii): Zawody mogły się podobać, bowiem było sporo mijanek i twardej walki fair. Przegraliśmy, ale z honorem. W rewanżu na własnym torze nie stoimy na straconej pozycji i powalczymy o bonus. W czwartkowy wieczór pojechała właściwie tylko pierwsza linia, którą wspomagał Martin Vaculik. Pozostali nasi jeźdźcy zdecydowanie zawiedli.

Komentarze (0)