Jak ocenił swój rezultat sympatyczny "Szumina"? Pomimo niezłego wyniku, pokonaniu takich zawodników jak wicelidera klasyfikacji przejściowej Grand Prix Jarosława Hampela czy też znajdującego się w świetnej dyspozycji Janusza Kołodzieja, Szombierski czuł niedosyt. - Mój występ mógł być lepszy. Miałem ochotę wykręcić "dwucyfrówkę", ale się nie udało - oznajmił zawodnik.
Rafał lepszego początku meczu nie mógł sobie wymarzyć. Rozpoczął bowiem z wysokiego "C". Po świetnym starcie objął prowadzenie i pokonał kąsającego go non-stop wspomnianego Hampela. W drugim wyścigu "Szumina" próbował powtórzyć swój wyczyn z pierwszej jego gonitwy, ale nie zrozumiał się on z kolegą z pary Peterem Karlssonem. Wydawało się, że Szombierski jest po prostu szybszy od Szweda, który mimo to nie ustąpił mu miejsca. - Tak, byłem szybszy od Karlssona. Ale on mi trochę poprzeszkadzał i się pogubiłem. Może zrobią kiedyś żużel, że będzie się samemu jeździć to wtedy będę wygrywać - powiedział wychowanek RKM-u Rybnik.
Rafał odniósł się także do swojego udanego występu w zaległym spotkaniu we Wrocławiu. Kluczowy okazał się nowy sprzęt, który pozyskał. - Teraz mam nowy silnik. Akurat do Wrocławia go zabrałem pierwszy raz. Dopasowałem się na czwarty bieg, który wygrałem. Piąty zresztą też. Z Crumpem, z Bjerre. To nie są słabi zawodnicy. Bardzo dziękuję swojemu tunerowi za to - stwierdził nowy pupil częstochowskich kibiców.
Szombierski jest i był podziwiany nie tylko za talent, jaki niewątpliwe posiada do uprawiania speedway'a, ale także za bezwzględną szczerość w udzielanych wypowiedziach. Tym razem Rafał nie ukrywał, że tor nie był przygotowany pod dyktando gospodarzy w konfrontacji z Lesznem. - A, tu to za każdym razem jest inny tor. Ja już się nawet nie wypowiadam na ten temat. Bo na treningu jest inny, na meczu jest inny, na następnym meczu też jest inny, później jeszcze inny, jeszcze inny i tak dalej - zakończył.