Marcin Bubel: Najbardziej sympatyzuję ze Sławkiem Drabikiem

Zawodnicy Włókniarza Częstochowa po raz kolejny musieli przełknąć gorycz porażki. Podopieczni Jana Krzystyniaka nie mieli za wiele do powiedzenia w starciu z liderem Ekstraligi, Unią Leszno i polegli 35:55. W niedzielnym spotkaniu debiut w rozgrywkach ligowych przed częstochowską publicznością zanotował Marcin Bubel, który trzykrotnie pojawił się na torze i pozostawił po swojej jeździe niezłe wrażenie. - Zawody mogę uznać za udane - mówi wychowanek częstochowskiego klubu.

17-latek w całym spotkaniu wywalczył jeden punkt. Dorobek punktowy nie odzwierciedla jednak postawy młodego zawodnika na torze, który w inauguracyjnej gonitwie ambitnie naciskał Jurice Pavlicia. - Nie było źle. Jak na ten sprzęt i umiejętności, to nie mogę narzekać. Zawody mogę uznać za udane - podkreślał. Niezły występ 17-latka był jednym z niewielu pozytywów dla drużyny z Częstochowy w przekroju całego pojedynku. Lider Ekstraligi pokazał bowiem "Lwom" miejsce w szeregu. - Wiadomo, Unia jest liderem i dysponuję piekielnie silnym składem. Wydaje mi się, że zdobędą Mistrzostwo Polski w tym sezonie. Myślę, że jak na nasz skład, to nie zaprezentowaliśmy się źle - dodał Bubel.

W czwartym wyścigu niedzielnego pojedynku na pierwszym łuku doszło do niebezpiecznej sytuacji. Po wygranym starcie na wejściu w łuk niebezpiecznie podniosło Rune Holte, który po drodze staranował jeszcze Bubla, a o szczęściu może mówić Jurica Pavlić, który widząc co się dzieje wcześniej położył motocykl na torze. Upadek wyglądał bardzo niebezpiecznie i obaj częstochowianie długo nie podnosili się z toru. Na całe szczęście wszystko skończyło się na strachu, choć 17-latek nie był zdolny do jazdy w powtórce. - Jestem troszeczkę poobijany. Odczuwam jeszcze skutki wcześniejszego upadku. Plecy i nogi dają o sobie znać, ale powolutku dochodzę do siebie - podkreśla wychowanek częstochowskiego klubu.

Niedzielne spotkanie było drugą okazją dla Marcina Bubla do spróbowania swoich sił w meczu o ligową stawkę. Bubel skorzystał z niedyspozycji leczącego uraz kolana Borysa Miturskiego, który jest etatowym juniorem w talii trenera Jana Krzystyniaka i w czwartek we Wrocławiu dostał pierwszą szansę na start w Ekstralidze. Na Stadionie Olimpijskim Bubel wywalczył jeden punkt. Podobnym dorobkiem mógł pochwalić się w meczu z leszczyńską ekipą . - Nie liczę na jakieś wysokie zdobycze punktowe. Myślę, że jeden, dwa punkty to maksimum, co mogę zdobyć. Najważniejsze jest to, żeby się objeździć, poznać atmosferę i drużynę - uważa Bubel.

17-latka pod swoje skrzydła wziął Sławomir Drabik, który otoczył go pomocą i radą, która w przypadku młodego zawodnika, stawiającego pierwsze kroki w dorosłej karierze jest na wagę złota. Dodatkowo problemu nie stanowi bariera językowa i Bubel może także liczyć na pomoc uczestników cyklu Grand Prix, Rune Holty i Taia Woffindena. - Najbardziej sympatyzuję ze Sławkiem Drabikiem. Bardzo mi pomaga sprzętowo. Podpowiada, jakie przełożenia dobrać na dany tor. Jestem z tego bardzo zadowolony. Nie mogę powiedzieć, bo Rune Holta, czy Tai Woffinden również udzielają mi wskazówek. Jest dobrze - cieszy się zawodnik, który swoją przygodę z żużlem zaczynał na częstochowskim mini torze.

W następną niedzielę częstochowski zespół czeka mecz o życie z Tauronem Azotami Tarnów. Kolejna porażka może znacznie oddalić szansę częstochowian na zajęcie szóstej lokaty, gwarantującej utrzymanie w gronie najlepszych. - Podobnie, jak rywale nie mamy za wiele punktów i mamy podobne, nieco słabsze składy. Chcemy wygrać, ale zobaczymy jak będzie - kończy Marcin Bubel.

Komentarze (0)