Janusz Kołodziej po meczu w Częstochowie: Dzisiaj była dętka

Po kilku "chudych" latach, Janusz Kołodziej w końcu udowadnia, że jest wielce utalentowanym żużlowcem. Odkąd zdecydował się na jazdę w Unii Leszno, zalicza się do najbardziej wartościowych zawodników na świecie. W spotkaniu w Częstochowie Kołodziej pojechał jednak nieco słabiej, o ile można nazwać tak dziesięciopunktowy wynik. Sam zainteresowany nie był bowiem zadowolony i jak sam przyznał, brakowało mu tego dnia świeżości.

Podczas pomeczowej konferencji prasowej Janusz Kołodziej stwierdził, że nie czuł się najlepiej podczas jazdy na motocyklu. Brakowało mu przede wszystkim koncentracji. Janusz zaprzeczył jednak temu, że nie potrafił się zmobilizować na mecz z Włókniarzem z racji tego, że w tym sezonie częstochowski zespół odstaje kadrowo od ligowych potentatów, do jakich zaś zaliczana jest leszczyńska Unia. - Nie, nie, to nie dlatego. Dzisiaj nie było radości z jazdy. Objechałem te zawody, bo musiałem. Ja wolę, gdy czuję się pewnie, czuję, że jestem w tym miejscu, co powinienem. Czy to na motocyklu, torze i w ogóle. Trzeba to czuć. Dzisiaj była dętka - powiedział jeden z liderów Unii Leszno.

Podopieczni Romana Jankowskiego spisują się w tym sezonie wręcz wyśmienicie i doskonale. Ogromna w tym zasługa również Janusza Kołodzieja. Wychowanek tarnowskich Jaskółek docenił jednak ambicję jego niedzielnego rywala, czyli Włókniarza Częstochowa. Co prawda lesznianie wygrali różnicą dwudziestu punktów, ale zwycięstwo to nie przyszło im bez wysiłku. - Tak naprawdę dzisiaj wygraliśmy niby dwudziestoma punktami, ale to nie był łatwy mecz. Męczyliśmy się. Najważniejsze jest jednak to, że i tak wygraliśmy. Nie wiem co mogę więcej powiedzieć. Robiliśmy co mogliśmy i nie było to łatwe spotkanie na pewno - skomentował "Koldi".

Początek zawodów w wykonaniu Kołodzieja zwiastował, że pokonanie go będzie nie lada wyczynem. Po dwóch startach Janusz miał na swoim koncie komplet punktów. W następnych gonitwach coś się jednak zaczęło psuć. Apogeum to wyścig jedenasty, kiedy to Kołodziej został podwójnie pokonany przez parę Holta - Szombierski. Pomimo usilnych starań, Janusz nie był w stanie wyprzedzić świetnie broniącego się Szombierskiego. - To wygląda w ten sposób, że mamy swoje tory i każdy na swoim torze może wygrać. Dużo na nim trenuje i jest w stanie się dopasować. On może w trakcie zawodów skupić się głównie na jeździe. My, jako goście, oprócz tego skupiamy się też na przygotowaniu motocykla. Ja miałem problem z tym i z tym, także ja dzisiaj totalnie nie jechałem po swojemu. Starałem się, ale ważne było, aby wygrać te zawody i to się udało - mówił zawodnik.

Żużlowiec Unii Leszno nawiązał jeszcze do swojej postawy. - Rywale też byli mocni, na pewno. Ja dzisiaj całe zawody jechałem tak nie po swojemu, bo dziś brakowało mi koncentracji. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Miałem już takie mecze, że jeździłem dzień po dniu, a dzisiaj jestem tak wyjątkowo zmęczony. Nie chcę się tłumaczyć w żadnym wypadku. Mam jakiś szum w głowie. Żyje jeszcze wczorajszym dniem.

Sympatyczny "Koldi" opowiedział także jak wyglądała jego podróż z odległego Togiliatti, gdzie dzień wcześniej rywalizował w eliminacjach do cyklu Grand Prix 2011, do Częstochowy. - Była możliwość, że nie zmieszczę się do samolotu, bo okazało się, że za dużo było zrobionych rezerwacji. Brakowało miejsc, dlatego trafiłem na business class. Chciałem się przespać w samolocie, ale szkoda mi było po prostu, dlatego też trochę niewyspany jestem - stwierdził z niemrawym uśmiechem na ustach.

Warto przypomnieć, że stosunkowo niedawno Kołodziej ucierpiał podczas memoriału im. Łukasza Romanka w Rybniku. W wyniku upadku Janusz bardzo mocno się poobijał. Najbardziej ucierpiał wtedy obojczyk. Zawodnik twierdzi, że mimo to, iż wypadek miał miejsce w maju, to nadal odczuwa jego skutki. Kołodziej przyjął jednak postawę odpowiednią żużlowcowi, czyli zacisnął zęby i z optymizmem patrzy w przyszłość. - Jeśli chodzi o jazdę na żużlu, to nie odczuwam już żadnego bólu. W przypadku życia prywatnego, czyli jakiegoś rozciągania czy nawet spania to jeszcze ból doskwiera, ponieważ nie potrafię chociażby rąk tak wysoko podnieść. Gdy próbuję to zrobić to jest duży ból, ale to jest nieważne. Jakoś sobie dam radę z tym. Cóż, jadę dalej. Mam nadzieję, że wspólnie z kolegami z drużyny nadal będziemy się koncentrować. Wiadomo, że jeszcze sezon trwa. Najważniejsze są play-offy. Na nie musimy być najbardziej skoncentrowani. Sporo pracy przed nami.

Komentarze (0)