W ubiegłym w Lesznie odbyło się 65 treningów na torze. Były zawodnik i trener - Zdzisław Dobrucki uważa, że to zbyt wiele. - Było tego zdecydowanie za dużo. Pamiętajmy, że taki trening wymaga odpowiedniej organizacji i poniesienia przez klub szeregu wydatków. W ubiegłym roku bywało tak, że jazdy odbywały się prawie każdego dnia. Rzecz jednak w tym ilu zawodników uczestniczyło w poszczególnych treningach. Bywało, że jeździł jeden lub dwóch żużlowców. To nie powinno tak wyglądać. Ktoś może powiedzieć, że nie można inaczej zorganizować treningów bo zawodnicy mają w kalendarzu starty w różnych ligach zagranicznych. Żeby uniknąć takich sytuacji żużlowcy już na etapie podpisywania umów powinni zwrócić uwagę na to, żeby terminy nie kolidowały z przygotowaniami do meczu w Polsce. Nie może być tak, że zawodnika nie ma na sobotnim treningu przedmeczowym, bo akurat ma mecz za granicą. Dzięki temu treningi nie musiałby odbywać się tak często, a klub ponosiłby mniejsze wydatki. Za Czesława Czernickiego klub ponosił niepotrzebne koszta. Mam nadzieję i głęboko wierzę, że Roman Jankowski to zmieni.
Zdaniem Zdzisława Dobruckiego w ograniczaniu wydatków na szkolenie ma pomóc surowa selekcja adeptów. - Nie może być tak, że młody zawodnik trenuje przez półtora roku po czym okazuje się, że nic z niego nie będzie. Kto zwróci pieniądze za jego szkolenie? Trener powinien zrezygnować z zawodnika, który nie rokuje osiągnięcia pewnych wyników. Jeśli zawodnik przez 4-5 miesięcy nie był w stanie osiągnąć odpowiednich postępów, to nie ma sensu kontynuować szkolenia. To wynika z mojego własnego doświadczenia. Trener powinien w zdecydowany sposób podejmować decyzje i rezygnować z zawodników, którzy nie rokują wyniku.