Michał Gałęzewski: Wygrałeś Turniej zaplecza kadry juniorów w Gdańsku. Biorąc pod uwagę, że jest to główne przetarcie przed 1. Finałem Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, można być pełnym nadziei przed twoim startem...
Patryk Dudek: Tak, to prawda. W piątek jechali w Gdańsku praktycznie najlepsi polscy juniorzy. Brakowało może 2-3 zawodników. Tym razem nowe tłumiki zaczęły "kleić" do tego toru. Na Srebrnym Kasku nie było kolorowo, teraz była zupełnie inna jazda.
Czyli przed finałem jesteś optymistą?
- Psychicznie jestem na pewno lepiej nastawiony do tego toru. Właśnie po Srebrnym Kasku byłem zły na to, że jadę właśnie na tym torze, miałem w głowie różne komplikacje że nic nie będzie z tych Mistrzostw Świata. Teraz karta się odwróciła. Najważniejsze, że pasowało mi to na starcie. Dobre starty to podstawa.
Wielu zawodnikom trudno określić jaki jest tak naprawdę gdański tor. Niektórzy z nich twierdzą, że jest on... szorstki. Jak ty to widzisz?
- Jest to bardzo specyficzny tor, inny niż cała reszta. Trzeba wiedzieć jak tutaj jechać i bardzo dobrze, że był trening na tym torze w postaci Turnieju zaplecza kadry juniorów. Niektórzy zawodnicy jeździli na starych tłumikach, niektórzy na nowych i można było się sprawdzić.
Kogo uważasz za największego konkurenta w zbliżających się mistrzostwach?
- Wszystkich zawodników, którzy będą startować. Odbędą się trzy rundy, pojadą najlepsi zawodnicy świata i nie można nikogo lekceważyć. Każdy będzie na pewno chciał wygrać zawody podobnie jak ja. Po prostu z każdym trzeba wygrać.
Takie turnieje często przynoszą niespodzianki, choćby Wadim Tarasenko zajął miejsce na podium w Rundzie Kwalifikacyjnej w Gdańsku, a teraz awansował do finału...
- Dokładnie tak. W Gdańsku zrobił dobry wynik, a ja jeździłem z nim w Krsko w półfinale i zajął tam trzecie miejsce. Nie wiem skąd ci młodzi Rosjanie się biorą. Po prostu jadą i tyle.
Patryk Dudek w walce z Maciejem Janowskim. 17 lipca również pojadą ze sobą, tym razem w 1. Finale IMŚJ
Patrząc na Turniej zaplecza kadry juniorów, wyrasta ci trochę konkurentów z północy województwa...
- Trochę tak, ale spokojnie, jakoś z nimi daję sobie radę (śmiech). Wygląda na to, że mamy po prostu dobre województwo i niech tak dalej będzie.
Twoi młodsi koledzy z Falubazu też mogą w przyszłości powalczyć w tego typu zawodach?
- Są to bardzo młodzi zawodnicy, którzy w zeszłym roku zdali licencję. Ostatnio mieli dość groźny wypadek i znowu wracają do jazdy. Ciężko się wypowiadać, bo w tym sporcie zdarzają się wzloty i upadki, i trzeba czekać, aż zaświeci się to światełko w tunelu. Wtedy człowiek fruwa na torze.
W ostatnich latach całkiem nieźle się rozwijasz. Miałeś wcześniej trochę problemów z miejscem w składzie, a wyrastasz na czołowego zawodnika Falubazu...
- Co roku jest coraz lepiej. Stawiam sobie co sezon poprzeczkę coraz wyżej. Nie chcę zapeszać, ale to co sobie zakładam, to się spełnia. Oby tak dalej i obym nie miał kolizji. W niedzielnym meczu z Wrocławiem doznałem kontuzji więzadeł kolana. W Brązowym Kasku musiałem się wycofać z biegu z powodu bólu kolana. W Gdańsku jechałem jednak na wspomagaczach (śmiech) i bez bólu.