Michał Gałęzewski: Jak czujesz się przygotowany do 1. Finału Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, który odbędzie się w Gdańsku?
Matej Kus: Teraz czuję się dobrze, zobaczymy jak będzie w sobotę po zawodach...
Spasowałeś się już do nowych tłumików?
- Przeprowadziłem w Gdańsku jeden trening, podczas którego dopasowałem się do toru. Dziękuję trenerowi Chomskiemu za przygotowanie mi toru. Dzięki temu mogłem pojeździć, posprawdzać silniki z nowymi tłumikami. Zobaczymy jak będzie w sobotę, ja uważam że jestem przygotowany do nich dobrze.
Kogo uważasz za największego rywala w tych mistrzostwach?
- Jest wiele nazwisk. Groźni będą na pewno Polacy - Maciej Janowski, czy Patryk Dudek. Poza tym jest Martin Vaculik. Nie chcę wymieniać wszystkich, bo każdy z zawodników po prostu jest mocny. Będę się starał jechać jak najlepiej w każdym biegu. Mam 7-8 faworytów, a może być ich jeszcze więcej.
Przez wiele sezonów ciężko było o zawodników spoza Polski, Danii, czy Szwecji w finale Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Teraz zrobiła się dużo bardziej międzynarodowa stawka.
- Tak, to prawda. Między innymi ja trafiłem się z Czech i zobaczymy, czy dam radę.
W niedzielę również czeka ciebie ważny mecz - w Rybniku. Po spotkaniu z Miszkolcem jesteś chyba trochę bardziej podbudowany, bo nie tylko zdobyłeś sporo punktów, ale i styl jazdy był dużo lepszy, niż we wcześniejszych spotkaniach.
- Nie byłem jeszcze na rybnickim torze. Chciałbym jednak zdobyć tyle punktów, co w meczu z Miszkolcem (śmiech, dop.red.). Najważniejsze jest jednak to, abyśmy wygrali.
Matej Kus na prowadzeniu. Czy taki obrazek będziemy oglądać w sobotni wieczór?
Pojawiła się szansa na pierwszą czwórkę, gdzie jest więcej kibiców, groźniejsi rywale i emocje większe, niż z Miszkolcem.
- Po prostu musimy w niedzielę wygrać. Nie ma innego wyjścia, jeśli chcemy myśleć o pierwszej czwórce.
Już za tydzień czekają ciebie Drużynowe Mistrzostwa Świata w Gorzowie. Jak byś tam ocenił szanse reprezentacji Czech?
- Ktoś może powiedzieć, że nasze szanse są małe, a my nie mamy wielkich nazwisk. Nie chcę opisywać naszej drużyny przed tymi zawodami, bo nie jesteśmy w takiej pozycji, jak Polacy, czy Duńczycy. Rosja też pokazała na co ich stać i rok temu awansowała do finału.
Jak aktualnie wygląda przyszłość czeskiego żużla? Poza tobą nie widać świeżej krwi, a ci zawodnicy którzy rywalizują w zawodach rangi międzynarodowej zajmują miejsca pod koniec stawki.
- Mamy młodych zawodników jak Milik, czy Holub. Zobaczymy co z nich dalej będzie, jednak w Czechach nie ma niestety takiej możliwości rozwoju, jak w Polsce. To jest właśnie powód dlaczego trudno się rozwijać czeskim zawodnikom. Oni jednak są młodzi i wszystko jest możliwe.
Żałujesz, że tak krótko trwała przygoda Olympu Praga z ligą polską?
- Mimo wszystko uważam, że w przypadku Olympu Praga to dobrze, że tak szybko się to skończyło.