- Co tu dużo mówić. Nie tak miało to wyglądać. Jesteśmy bardzo rozczarowani, gdyż chcieliśmy awansować do finału. Słaby początek zawodów sprawił, że nie byliśmy w stanie nawiązać walki o awans. Praktycznie przez całe zawody szukaliśmy optymalnych ustawień do tego toru. Kiedy już je znaleźliśmy, było po turnieju. Pierwsza połowa barażu była tak słaba, że nie byliśmy w stanie nikogo już dogonić - podsumował na gorąco w Vojens występ Rosjan, Roman Povazhny.
Rosjanie mieli problemy głównie na startach. Przegrane wyjście spod taśmy w Vojens oznacza małe szanse na sukces. - Wygrałem praktycznie jeden start, ale co z tego, skoro sędzia przerwał ten wyścig na skutek upadku innego zawodnika. Jeden start na sześć to za mało, żeby liczyć się w walce o awans - ocenił Povazhny.
Reprezentacja Rosja w tegorocznym DPŚ wystąpiła mocno osłabiona. Brak lidera Emila Sajfutdinowa był bardzo widoczny. - Kto wie, co by było, gdyby startował Emil. Na pewno zdobyłby sporo punktów, a wtedy nasze szanse na awans byłyby większe. Pewnie zmobilizowałoby to do jeszcze większej walki cały zespół. W barażu już po kilku biegach straciliśmy szanse na drugie miejsce. Choć próbowaliśmy do końca walczyć, to jednak praktycznie żadnemu z nas nie szło tak jak oczekiwaliśmy - podsumował Roman Povazhny.
W sobotnim finale o Drużynowy Puchar Świata wystąpią Polacy, Duńczycy, Szwedzi i reprezentanci Wielkiej Brytanii. Roman Povazhny uważa, że faworytem są podopieczni trenera Marka Cieślaka. - Stawiam na Polaków. Kibicuję im, a jak będzie to przekonamy się w sobotni wieczór. Na pewno będzie ciekawa walka, ale trzymam kciuki za Polskę - kończy sympatyczny Rosjanin.