Marek Cieślak po przerwnym finale DPŚ: To nie miało nic wspólnego ze sportem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Marek Cieślak najbardziej w Vojens nie obawiał się rywali Polaków, ale... deszczowej pogody. Anormalne warunki torowe mogły pokrzyżować Polakom plany obrony Pucharu Świata. <i>- Jeśli finał zostanie rozegrany na normalnym torze, jesteśmy w stanie po raz pierwszy wygrać Puchar Świata na obcej ziemi</i> - uważa trener biało-czerwonych.

W tym artykule dowiesz się o:

- Już wcześniej, kiedy pytano mnie czego najbardziej obawiam się w Vojens, odpowiadałem, że pogody. Aura w Vojens lubi utrudniać życie żużlowcom. Spadło tyle deszczu, że zrobiło się bajoro na torze. Nie dało się jechać w tych warunkach - powiedział tuż po podjęciu decyzji o przełożeniu imprezy Marek Cieślak.

Zapytaliśmy trenera polskiej kadry, czy decyzja o przerwaniu finału była podjęta w uzgodnieniu z żużlowcami. - To była decyzja organizatora. Prognozy pogody były takie, że padać miało całą noc. Ta przerwa w opadach jest tylko chwilowa. Gdyby organizatorzy mieli informacje, że przestanie padać, walczyliby pewnie z tym torem, by rozegrać zawody. Wiedzą jednak, że padać będzie przez kilka godzin - mówił w sobotni wieczór Cieślak.

Prognozy pogody dla Vojens sprawdziły się. W nocy padało, ale w niedzielę aura ma być lepsza. - Wierzę, że uda się rozegrać zawody w normalnych warunkach. Bardzo bym chciał, żeby rywalizacja o Puchar Świata rozstrzygnęła się na normalnym torze, a nie w wodzie czy błocie. To co działo się w sobotę, nie miało nic wspólnego ze sportem. To była zwykła loteria i wynik sportowej rywalizacji mógłby zostać wypaczony - dodał trener Polaków.

Źródło artykułu: