Pod koniec września zaczniemy rozglądać się na rynku transferowym - rozmowa z Rafałem Wilkiem, trenerem KMŻ-u Lublin

Lubelski Węgiel KMŻ Lublin już kilka tygodni temu zapewnił sobie jazdę w pierwszej czwórce rundy finałowej tegorocznej drugiej ligi. W piątek zawodnicy ze wschodniej Polski przyjechali do Rawicza mocno zmobilizowani i przyniosło to efekt - wygrali na wyjeździe różnicą aż 32 punktów! Zadowolony oczywiście z takiego rezultatu był trener "Koziołków", Rafał Wilk.

Jarosław Handke: Przede wszystkim gratuluję świetnego występu w Rawiczu. Z pewnością nie spodziewaliście się aż tak łatwego meczu, bo Kolejarz zdobył na waszym terenie aż 43 "oczka".

Rafał Wilk: Nikt nie spodziewał się tutaj takiej wygranej w takich rozmiarach. Przyjechaliśmy do Rawicza z nastawieniem na zwycięstwo. Z tego, że wszystkim elegancko wszystko pasowało należy się cieszyć. Gdyby wziąć pod uwagę ten pierwszy mecz u siebie z Rawiczem, to nasz skład wyglądał też inaczej. Wtedy niektórzy mieli pewne problemy sprzętowe i wynik był, jaki był. Cieszymy się, że tak ten mecz wypadł i jedziemy dalej.

Wszystko wskazuje na to, że Kolejarza Rawicz zabraknie w rundzie finałowej, gdyż faworytem meczu w Pile są gospodarze. Może się więc okazać, że punkty zdobyte przez was w Rawiczu nie będą się w ogóle liczyły.

- Nie można z góry zakładać, że Rawicz przegra w Pile. Zakładanie porażki przed meczem nie leży w duchu sportu. Czy punkty te się będą liczyły, to okaże się w niedzielę wieczorem. Nie można było odpuścić meczu w Rawiczu, bo jeśli okaże się, że w rundzie finałowej znajdzie się Kolejarz, to tych punktów nam by brakowało. Łódź też tutaj wygrała.

Głównym rywalem lublinian w walce o awans do I ligi jest zespół z Łodzi. Orzeł wygrał w Rawiczu różnicą tylko sześciu punktów, wy - trzydziestu dwóch. Czy sądzi pan, że w takim korespondencyjnym boju z łodzianami jesteście w coraz lepszej formie?

- Łódź tutaj wygrała sześcioma punktami, z tym, że Rawicz wtedy nie jechał na pewno w takim składzie, w jakim dzisiaj jechał. Na mecz z nami Kolejarz wystawił najmocniejsze zestawienie. Nasz zespól też jechał w najsilniejszym zestawieniu. Cieszy to, że jest forma, że wszyscy zawodnicy punktują. Przed rundą finałową jest to na pewno powód do zadowolenia.

Czy uważa pan, że KMŻ stać na awans już w tym roku? Może lepszym rozwiązaniem byłoby wzmocnienie się w zimie jeszcze jednym klasowym jeźdźcem i wówczas przystąpienie do batalii o pierwszą ligę?

- W tym roku po rundzie zasadniczej będziemy mieli drugie miejsce. Będziemy mieli dwa punkty straty do Łodzi, nie uważam, że jest to wiele. Wszystko jest przed nami. Będziemy robić wszystko, by awansować z pierwszego miejsca. Baraż, wiadomo, to już jest ryzyko. Jeśli tylko można, to będziemy robić wszystko, by awansować z pierwszego miejsca.

Minionej niedzieli w półfinale Drużynowego Pucharu Świata w Gorzowie Wielkopolskim ścigał się pański podopieczny, Lukas Dryml. Jak pan ocenia jego występ?

- Drużynowy Puchar Świata rządzi się swoimi prawami. To nie jest liga. Jego dorobek był taki, jaki był. Przeciwnicy w takich zawodach są inni, poprzeczka jest zawieszona wysoko w porównaniu z naszą drugą ligą.

W trakcie naszej rozmowy przyszedł do pana na chwilę Wiktor Gołubowskij, pogratulował wygranej, przybił piątkę. Może to kandydat na wzmocnienie KMŻ-u? A jeśli nie on, to może ma pan na oku któregoś z drugoligowców?

- Zależy od tego, w jakiej będziemy jeździć lidze w przyszłym roku. Gdy będziemy już to wiedzieć, to będziemy rozglądać się za zawodnikami. Pierwsze przymiarki już są, gdyby się okazało, że będzie to pierwsza liga. Zobaczymy pod koniec września, w jakiej lidze będziemy jeździć w 2011 roku. Wtedy zaczniemy pomału rozeznawać się na rynku transferowym.

Niedawno wasz klub zaczęła sponsorować firma z branży węglowej. Zakładając, że znajdziecie się w pierwszej lidze, to czy firma ta jest gwarantem na tyle dużej płynności finansowej KMŻ-u, by ten walczył o piąte- szóste miejsce na zapleczu Ekstraligi?

- Myślę, że jest to współpraca dłuższa niż na jeden sezon. Należy się cieszyć z tego, że mamy takie wsparcie w postaci firmy Lubelskiego Węgla. Może będzie tak w przyszłym roku, że awans uzyskają dwa zespoły, więc dobrze by było wskoczyć z ligi do ligi.

W piątek o godzinie 9 rano w Rzeszowie odjechano mecz ligowy z Lotosem Wybrzeżem Gdańsk. Jakie zdanie ma pan jako były trener Stali na temat tego kabaretu?

- Żużel na śniadanie o godzinie 9 rano to faktycznie można nazwać kabaretem. Kabaretem są także składy drużyn. To zabija ducha sportu. Jeżeli walczy się o punkty, to powinno się to czynić na zdrowych zasadach i w pełnych składach. Chodzi o to, by był sport i było widowisko. Zwycięstw nie powinno się uzyskiwać dzięki taktycznym zagrywkom.

Źródło artykułu: