W pierwszym swoim biegu, po przegranym starcie Rafał Okoniewski próbował wyprzedzić jadącego przy kredzie Norberta Magosiego. Węgier nieregulaminowo odparł atak zawodnika Marmy Hadykówki Rzeszów. Popularny "Okoń" nie opanował swojego motocykla i groźnie upadł. - To była walka na łokcie. Chciałem założyć się na Magosiego, on mnie wypchnął łokciem i podniosło mój motocykl. Próbowałem ratować się przed upadkiem, niestety to się nie udało, bo wleciałem w bandę - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl jeździec Żurawi.
Poobijanego Rafała Okoniewskiego w powtórce biegu zastąpił Maciej Kuciapa. W kolejnych swoich biegach Okoniewski zdecydował się już wystartować. - Nie ukrywam, że byłem i jestem bardzo poobijany. Dzisiaj jeszcze nie mogę dojść do siebie. Sam nie wiem jak to się stało, że odjechałem te zawody. Po prostu musiałem jechać, pomogły mi również leki przeciwbólowe. To zwycięstwo było dla nas ważne, bo chcieliśmy mieć lepszy układ w tabeli. Ostatecznie udało mi się odjechać ten mecz. Miałem startować w jeszcze jednym biegu, ale zwycięstwo było już pewne i sobie odpuściłem.
Wychowanek Polonii Piła na szczęście nie doznał żadnych złamań, jest jednak mocno potłuczony. - Jestem strasznie poobijany, mam stłuczone żebra, odcinek szyjny kręgosłupa i obojczyk. Najbardziej boli mnie ten obojczyk. Jeżdżę do Jury Karaczarowa na rehabilitację i robimy wspólnie wszystko, by jak najszybciej wrócić na tor.
Ile potrwa przerwa w startach Rafała Okoniewskiego? - Tego nikt nie wie i to jest najgorsze. Muszę przyznać, że wczoraj dużo gorzej się czułem, dzisiaj po rehabilitacji jest już dużo lepiej. Jestem dobrej myśli i miejmy nadzieję, że na tor wrócę szybko. Chciałbym wyjechać już w meczu ligowym w Niemczech, który odbędzie się w sobotę. Czy to się uda? Zobaczymy - mówi "Okoń".
Rafał Okoniewski po groźnym upadku schodzi z toru
Rafał Okoniewski odniósł się także do przegranego meczu Marmy Hadykówki Rzeszów z Lotosem Wybrzeże Gdańsk. - Szkoda, że to wszystko tak się potoczyło, bo ten mecz, który odjechaliśmy z Gdańskiem został przegrany. Byliśmy osłabieni, a gdyby nie pech - defekt Maćka Kuciapy na prowadzeniu, to mogłoby być całkiem inaczej i dzisiaj bylibyśmy w innej sytuacji. Na pewno bylibyśmy bardziej zadowoleni. Taki jest sport, wszystko się może wydarzyć. Uważam, że my też nie jesteśmy na straconej pozycji. Będziemy jechać do Gdańska z nastawieniem na to, aby wygrać. Myślę, że mamy duże szanse na zwycięstwo u nich i u siebie. Liczę, że te mecze w rundzie finałowej wygramy co najmniej przed własną publicznością i złapiemy jakieś bonusy. Będziemy robić wszystko aby tak się stało - zakończył jeden z liderów Marmy Hadykówki Rzeszów.