Mirosław Kowalik: Zadecydowała porażka z Lokomotivem

Drużyna PSŻ-u Lechma Poznań nie zdołała ostatecznie zrealizować swojego przedsezonowego celu i awansować do najlepszej czwórki. W minioną niedzielę podopieczni Mirosława Kowalika pokonali GTŻ Grudziądz 49:41, ale to zwycięstwo nie mogło zmienić ich sytuacji.

- Zaczynamy tworzyć prawdziwy monolit. To daje efekty w postaci wygranych spotkań. Spodziewałem się bardzo ciężkiego pojedynku i taki rzeczywiście był ten mecz z GTŻ-em Grudziądz. Byłem jednak sportowcem i dlatego zawsze jestem nastawiony ambicjonalnie przed zawodami. Wiedziałem, że możemy wygrać te zawody i tak też się stało. Tworzymy naprawdę ciekawą drużynę. Niedługo dołączy do nas Adam Skórnicki, u którego daje o sobie znać kolano. Wydaje mi się również, że w niedzielę kibice obejrzeli interesujące zawody. Kibice nie powinni narzekać na nudę. Wprawdzie znaleźliśmy się w drugiej czwórce, ale jestem przekonany, że z Grudziądzem stworzymy naprawdę świetne widowiska - oceniał niedzielny pojedynek z GTŻ-em Grudziądz trener PSŻ-u Lechma, Mirosław Kowalik.

Niedzielny pojedynek był bardzo udany w wykonaniu Rafała Trojanowskiego, który wcześniej spisywał się poniżej oczekiwań. - Bardzo się cieszę, że Rafał Trojanowski wraca do domu. To zawodnik, który potrafi wyczyniać cuda na poznańskim torze. Poza zwycięstwem jestem bardzo zadowolony z postawy Trojanowskiego do normalnej formy. Ten żużlowiec pokazał, że jest świetnym, wartościowym zawodnikiem i tak ma już zostać - powiedział Kowalik.

Ojcem niedzielnego zwycięstwa był jednak Robert Miśkowiak. Ten żużlowiec w ostatnich tygodniach prezentuje bardzo wysoką formę. - Na Robercie spoczywa bardzo duży ciężar. Bez wątpienia można powiedzieć, że to lider naszej drużyny. W meczu z GTŻ-em to dzięki niemu przełamaliśmy złą passę. Po jego wygranym wyścigu z Rafałem Trojanowskim, kiedy to Miśkowiak rozprowadził rywali, udało nam się zdobyć prowadzenie, którego już nie oddaliśmy do końca meczu. Robert pokazał w tym biegu wielką klasę i potwierdził pozycję lidera w drużynie - komplementuje swojego zawodnika szkoleniowiec PSŻ-u.

Zdaniem Mirosława Kowalika, o braku awansu do najlepszej czwórki zadecydowała porażka PSŻ-u przed własną publicznością z Lokomotivem Daugavpils. - Wydaje mi się, że zadecydowała przede wszystkim porażka w tym pojedynku. Nie byłem na tym meczu, nie widziałem go i trudno mi powiedzieć, dlaczego tak się stało. Nie twierdzę również, że gdybym tu był, to zawody rozstrzygnęlibyśmy na swoją korzyść. Proszę tak tego nie odbierać. Uważam jednak, że zabrakło właśnie punktów z tego spotkania. Marma Hadykówka Rzeszów to bardzo silna drużyna i ciężko było z nią wygrać w Poznaniu. Łotyszy powinniśmy byli jednak "pogonić" - wyjaśnia Kowalik.

- Pomijam już te pozasportowe bijatyki typu celowe układanie meczu. Potem, żeby zrobić na złość była godzina 9:00. To jest niezrozumiałe. Komuś brakuje ludzkiego czynnika. Tak w polskim żużlu być nie powinno. To nie są ruchy, które nie sprzyjają, ponieważ w ten sposób będziemy niszczyć dyscyplinę - skomentował na zakończenie niespodziewane zwycięstwo gdańskiego Lotosu w Rzeszowie, które ostatecznie przekreśliło szanse poznaniaków na awans do czołowej czwórki.

Komentarze (0)