Piotr Protasiewicz przed finałem IMP: Liczą się miejsca medalowe

W sobotę w Zielonej Górze rozegrany zostanie finał Indywidualnych Mistrzostw Polski. W imprezie tej wystartuje kapitan miejscowego Falubazu, Piotr Protasiewicz. Wychowanek zielonogórskiego klubu wierzy, że na domowym torze przed własną publicznością zaliczy udany występ.

- Minęło troszkę czasu od ostatniego mojego występu, kiedy zdobyłem medal i tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. Po raz pierwszy i jak na razie jedyny w mojej karierze udało mi się być na podium tak wysoko w tym turnieju. Był to występ na moim wówczas domowym torze w Bydgoszczy, gdzie czułem się znakomicie i było mi troszkę łatwiej. Po dwudziestu wyścigach wraz z Tomaszem Gollobem mieliśmy po 14 punktów. Był więc bieg dodatkowy. Przegrałem w nim start, następnie wyprzedziłem Tomka, później to on był na czele. Wyprzedzając mnie zahaczył jednak o moje przednie koło. Nie było to złośliwe, ale sędzia wykluczając go, swoją decyzją dał mi tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. Było później wiele głośnych rozważań, ale dla mnie był to jeden z większych sukcesów na krajowym rynku. W kolejnych latach były czwarte miejsca, piąte, siódme, defekt w 1998 roku, który zabrał mi brązowy medal. Ale nieważne, było, minęło. Podsumowując moje 20 lat startów – raz byłem na podium i bardzo bym chciał to w sobotę powtórzyć. Tym bardziej, że wystąpię tu na swoim domowym torze, przed moimi kibicami jako wychowanek. Szkoda, że będę startował sam z mojej drużyny. Nie czuję się faworytem tych zawodów, bo na dzień dzisiejszy jest wielu dobrych zawodników, którzy jadą równiej. Jednak bardzo mobilizuje mnie fakt, iż startuję przed własną publicznością, stąd nie poddam się bez walki. Ostatni sprzęt nie spisywał się tak jakbym chciał. Od poniedziałku siedzę przy silnikach, w czwartek i piątek zamierzam testować mój sprzęt. Staram się być dobrej myśli, pozostało jeszcze kilka dni - opowiedział Piotr Protasiewicz.

Na co PePe liczy? - Przede wszystkim nie chciałbym tu jakiegoś blamażu zaliczyć. Chciałbym przysporzyć trochę radości kibicom w poszczególnych wyścigach i odjechać dobre zawody. Jest to turniej indywidualny, stąd trzeba mieć dużo szczęścia. Miałem go wiele w 1999 roku, ale z roku na rok coraz bardziej mnie opuszczało. Byłem kilka razy blisko, jednak w biegach dodatkowych finałowych zawsze coś wyszło nie tak jak trzeba. To linka wyskoczyła, to przegrałem start i przyjechałem trzeci czy czwarty. Liczę więc na sporo szczęścia i równą, dobrą jazdę - przyznał.

Finał w Zielonej Górze mobilizuje czy wręcz odwrotnie? - Mobilizuje. Jednak znając mój charakter, obym się nie przepalił zbytnio. Wszyscy wiemy, że w momencie kiedy czegoś zbyt bardzo chcę, to wychodzi to odwrotnie. Nie wyznaczam żadnych celów, wiadomo, że przygotować się trzeba, bo z kosmosu wyniku się nie weźmie. Może dobrze, że ten ostatni mecz z Tarnowem był dla mnie takim testem przed tym finałem. Dzięki temu nie uśpiło mnie to i wiem na tę chwilę, że czeka mnie jeszcze mnóstwo pracy przy sprzęcie - stwierdził zawodnik z Grodu Bachusa.

Kto zdaniem kapitana drużyny Falubazu będzie najgroźniejszym rywalem w sobotnich zawodach? - Trzeba by spojrzeć na statystyki, bo szesnastka, która będzie startowała to zawodnicy, którzy przebrnęli eliminacje. Każdy z nich ma więc szansę stanąć na podium. Nie ma co sugerować się tym, czy jest to żużlowiec z pierwszej czy drugiej ligi. Generalnie akurat przy tym turnieju nie istnieją takie podziały. Pamiętamy finały w latach poprzednich, kiedy to zawodnicy z niższych lig walczyli o medale. Pojawią się na tym torze żużlowcy bardzo dobrzy, choćby Ci, którzy pojawili się w tym roku w kadrze narodowej. Mówię tu o Gollobie, Hampelu, czy Kołodzieju. Jest kilku w bardzo różnej formie, jak Adrian Miedziński, Krzysztof Kasprzak czy Sebastian Ułamek. Jest również i Piotr Protasiewicz, który chciałby bardzo się dobrze pokazać i powalczyć o podium. Wiadomo, że miejsce piąte, szóste czy ósme nie ma już znaczenia. Albo jest się w trójce i jest się wygranym, albo się przegrywa. Czwarte miejsce jest zaś już kompletną porażką. Liczą się miejsca medalowe. Nie jestem nabuzowany, gdyż trochę ostudził mnie mecz ostatni. Myślałem, że będzie lepiej, a wyszło inaczej - zakończył.

Źródło artykułu: