Walka o cokolwiek się skończyła - komentarze po meczu GTŻ Grudziądz - Speedway Miszkolc

GTŻ Grudziądz wysoko pokonał Speedway Miszkolc 66:24. Goście przyjechali wzmocnieni Cameronem Woodwardem oraz Jamesem Wrightem, jednak na niewiele się to zdało. Miejscowi natomiast jednogłośnie stwierdzili, iż w pierwszej lidze nie powinno być tak bardzo jednostronnych spotkań.

Janusz Ślączka (trener Speedway Miszkolc): Troszkę lepiej się zaprezentowaliśmy dzisiaj niż w rundzie zasadniczej. Niestety zabrakło punktów Woodwarda i Wrighta. W dodatku kontuzjowany jest Norbert Magosi, którego bolała noga i nie dał rady pojechać dalej. Chciałbym w każdym spotkaniu mieć do dyspozycji najsilniejszy skład. Jak wiadomo jednak, nie ode mnie to zależy. Na razie walczymy, ale dziś nam nie wyszło.

Tomasz Chrzanowski (GTŻ Grudziądz): Mój menadżer ds. kontraktowych nakazał mi, żebym kontynuował sezon w Polsce, bo w innym wypadku, byłby on dla mnie praktycznie zakończony. Zależało mi na jeździe oraz na tym, żeby pokazać się w końcówce sezonu. Nieważne czy jeżdżę za normalne pieniądze, czy za mniejsze. Poczyniłem inwestycje w postaci remontów sprzętu, którego w kąt nie odstawię, ale to już generalnie mój problem. Jeżeli chodzi o płatności to w dalszym ciągu nie zostały one uregulowane. Klub czeka także na przelewy od sponsorów i my jako zawodnicy jesteśmy zmuszeni na nie czekać i na pewno będziemy czekali przygotowując się do kolejnych spotkań. Jeżeli chodzi o prezent dla Watta, to było jego marzeniem, żeby mieć Fiata 126P. Posiadają go także Chris Holder czy Tai Woffinden. Plan jest taki, żeby po sezonie jechać tymi autami do Anglii. Jakby się wszystkim wydawało, nie tak łatwo jest kupić malucha.

Krzysztof Buczkowski (GTŻ Grudziądz): Trudno powiedzieć, czy Miszkolc postawił nam wyżej poprzeczkę niż w rundzie zasadniczej. Szkoda, że nie jechaliśmy w pełnym składzie tak, jak to miało być. Mecz był do jednej bramki. Można powiedzieć, że powtórka z rozrywki. Co prawda rywale przyjechali w silniejszym składzie, ale i tak nie ma co porównywać. Chodziło generalnie o to, żeby bezpiecznie odjechać zawody, bo nie ma sensu na tego typu meczach łapać głupich kontuzji. Tak naprawdę walka o cokolwiek się skończyła, więc nie ma o czym mówić. Miejmy nadzieję, że Poznań czy Rybnik wystąpi przeciwko nam w pełnym składzie, wtedy powalczymy i zobaczymy kto będzie dobry.

Kamil Brzozowski (GTŻ Grudziądz): Rywale przyjechali do nas z dwoma zawodnikami zagranicznymi oraz młodym Tabaką. Przedtem Miszkolc nie znał naszego toru, a tym razem postawili nam troszkę opór. Z mojej strony nie było dzisiaj dobrze. Szukam cały czas przyczyny. Praktycznie dwa tygodnie nie jeździłem, siedziałem w domu w Gorzowie. Nie wiem naprawdę gdzie szukać przyczyny. Przygotowywałem się jak najlepiej. Dzisiaj aż tak źle nie było, ale cały czas brakuje mi startów. Na pewno miło byłoby zakończyć sezon z jak najlepszym wynikiem, ale wiadomo, że to jest tylko sport. Co ma być to będzie. Nie będę załamywał rąk.

Artur Mroczka (GTŻ Grudziądz): - Dzisiejszy mecz był słaby. Było widać przepaść między jedną, a drugą drużyną. Miszkolc zapewne w tym roku spadnie, także mecz dla mnie jako kibica był bardzo słaby. W ubiegłą niedzielę mieliśmy zebranie w klubie i wszyscy krajowi zawodnicy powiedzieli, że nie chcą jechać za taką stawkę. Mieliśmy się trzymać razem. W międzyczasie wyjechałem zagranicę i inni zawodnicy się dogadali, a do mnie nikt nie zadzwonił. Po Srebrnym Kasku w Bydgoszczy zadzwoniłem do prezesa Cichorackiego, co z moim kontraktem i usłyszałem odpowiedź, że nie ma dla mnie miejsca w składzie. Wszystkie mecze rundy zasadniczej jeździłem i nie wyobrażam sobie, żebym dalej nie jeździł.

Komentarze (0)