Nie jestem przywiązany do stołka prezesa - rozmowa z Maciejem Polnym, prezesem Lotosu Wybrzeże

Lotos Wybrzeże Gdańsk wygrał kolejne spotkanie w I lidze. Prezes Maciej Polny w szczerej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada o aktualnej sytuacji klubu, a również o jego problemach.

Michał Gałęzewski, Rafał Sumowski: Zawodnicy wygrali po raz kolejny, przybliżając się znów do awansu. Jak wygląda jednak sprawa finansów i organizacji w klubie? Jesteście gotowi na awans?

Maciej Polny: Czy jesteśmy gotowi? Mogę powiedzieć tyle, że chcemy awansować. Każdy ma jednak swoje problemy i mamy je również my. Staramy się z nimi radzić, ale niestety, kiedy drużynie wiedzie się lepiej i osiąga dobre wyniki, coraz więcej osób nam przeszkadza. Czekam na konstruktywną dyskusje z tymi osobami, przedstawienie pomysłów, ale nikt do tej pory nie zgłosił się do klubu. Ja nie jestem przywiązany do stołka prezesa. Najprościej anonimowo napisać coś w Internecie albo mądrzyć się na trybunach. Najgorsze, że przeszkadzają nam w ostatnim czasie dziennikarze, którzy piszą wiele bzdur na temat pracy zarządu, nie potrafiąc wykonać nawet telefonu do mnie. Wkładamy naprawdę wiele serca, żeby klub funkcjonował. W dzisiejszych czasach bardzo ciężko pozyskuje się środki finansowe i nie jest tak jak przeczytałem w kilku miejscach, że przez dwa tygodnie próżnowaliśmy. Pozyskaliśmy kolejne pieniądze dla zawodników, ale żaden ze sponsorów nie wypłaci pieniędzy w ciągu kilku dni. Obowiązują pewne procedury. Na 100 000 złotych od jednego ze sponsorów czekamy już trzeci tydzień i pewnych spraw po prostu nie przeskoczymy. Nie mamy jednak pretensji, bo cieszymy się, że ktoś zdecydował się wesprzeć gdański zespół. Jedziemy o Ekstraligę i tylko to nas interesuje, a zawodnicy będą mieli wypłacone wszystkie pieniądze. Niestety, duża część pieniędzy spłynie dopiero po sezonie, czyli już po ostatecznych rozstrzygnięciach. Jestem pełen podziwu dla moich zawodników, którzy potrafią tę sytuację zrozumieć i chciałbym też prosić dziennikarzy o obiektywizm.

Problemem wydaje się też to, że w Gdańsku minęła moda na Wybrzeże, która była jeszcze dekadę temu...

- Myślę, że ta moda nie minęła, ale ludzie mają duży wybór. Jesteśmy w trakcie sezonu letniego, gdzie jest ładna pogoda, a ludzie siedzą poza miastem. Gwarantuję, że kiedy zespół awansuje do Ekstraligi i będzie wygrywał choćby u siebie, to stadion przynajmniej w 70-80 procentach zostanie wypełniony. Kibice w Gdańsku są głodni sukcesu i jeżeli on nadejdzie i będziemy liczyć się w walce o medale, to zabraknie narzekania na frekwencję. Oczywiście podczas spotkań ligowych. Pozostałe imprezy nie powinny się w ogóle odbywać, bo niewielu kibiców interesują i my za każdy razem do nich dokładamy. Do tego jeszcze często pogoda płata nam figla. Chociażby jak w przypadku niedawnego finału IMŚJ w Gdańsku. Przeżyliśmy dramat finansowy. Jeszcze skrytykował poczynania organizatorów trener kadry narodowej Marek Cieślak. A to, że trzeba było przełożyć zawody na niedzielę, a to po co zależało nam na występie naszego zawodnika Damiana Sperza. Po czasie każdy jest mądry. Niemniej organizator wykłada na taką imprezę masę pieniędzy i ma prawo żądać startu swojego wychowanka. Inna sprawa, że sam Sperz ośmieszył się mówiąc w wywiadzie, że on się nie pchał do tej imprezy. Nie wiem, ale to raczej ostatni rok tego zawodnika w Gdańsku, chociaż akurat z nim ostatnio można jakoś dojść do porozumienia, ale to co wyprawia jego ojciec za plecami klubu przekracza często granice przyzwoitości.

Na pewno poklasku kibiców nie wzbudziło podniesienie cen biletów...

- A co zyskaliśmy na tym, że ceny biletów przez 14 kolejek były najniższe w I lidze? O tym nikt nie wspomina. Nie zyskaliśmy nic, frekwencja się nie zwiększyła, a kibice i tak narzekali, że bilety są po 20 złotych. Podwyższyliśmy cenę do 28 złotych i nadal nie są one najdroższe w porównaniu do innych klubów rywalizujących w pierwszej czwórce. W drugiej czwórce drużyn pierwszej ligi ceny zostały obniżone do 20 złotych, a u nas tyle kosztował bilet w rundzie zasadniczej. Nie rozumiem problemu, bo jak dla kogoś 28 złotych to za dużo, to nic na to nie poradzę. Nie jesteśmy w stanie organizować widowiska za darmo. Zawsze będą narzekania, ale tym razem kibice byli przygotowani, bo poinformowaliśmy ich o podwyżce cen dwa tygodnie wcześniej.

Jak wygląda sprawa pozyskiwania nowych sponsorów?

- My pewnych działań nie możemy zdradzać z racji tego, że konkurencja w Trójmieście, w kraju jest duża. Każdy z klubów walczy o pieniądze w różny sposób. Nie dla wszystkich wystarczy. Proszę zobaczyć co się dzieje z hokejem. Ubolewam nad tym w jakiej sytuacji znalazł się Stoczniowiec i rozumiem prezesa Kosteckiego. Proszę uwierzyć, że pewnych rozmów nie mogę ujawnić. W niedzielę odbyłem rozmowę z kapitanem zespołu, Magnusem Zetterstroemem i pokazałem mu część podpisanych przez nas umów, a także jakie pieniądze wpłyną do końca sezonu i powiedziałem jakie kolejne dwie umowy zostaną podpisane w ciągu dwóch najbliższych tygodni. Zespół jest na bieżąco informowany o środkach, jakie mają wpłynąć. Oczywiście liczymy też na wpływy z biletów.

Czy sponsorzy są bardziej przychylni klubowi, niż choćby kilka miesięcy temu?

- Po spadku z Ekstraligi nastąpił trudny okres w rozmowach ze sponsorami, tym bardziej, że niemalże u wszystkich spadły obroty, ale na szczęście wszyscy z czasem odzyskali wiarę. Jak zwykle bardzo pomaga nam miasto. Nie tylko z racji wsparcia finansowego, ale także uczestnictwa w różnych negocjacjach. Chociażby tydzień temu bardzo ważne rozmowy odbyliśmy w Wielkopolsce i zobaczymy co z tego wyjdzie. Mamy różne pomysły na to, aby przyciągnąć firmy, jednak w dzisiejszych czasach każdy oczekuje produktu w najwyższym wydaniu. Jeżeli awansujemy do Ekstraligi, to proszę mi uwierzyć - będzie łatwiej rozmawiać ze sponsorami, a także będzie można liczyć na pieniądze dodatkowe z Ekstraligi.

Pojawiły się nieoficjalne informacje,że w przyszłym sezonie nikt nie spadnie z Ekstraligi. To was mobilizuje do jeszcze bardziej wytężonej pracy?

- My na to nie patrzymy, czy ktoś spadnie, czy nie. Po prostu chcemy awansować. Jeżeli jednak okaże się to prawdą, to kilka klubów z Ekstraligi ma poważne problemy finansowe i tylko obniżenie kontraktów zawodniczych może poprawić sytuację. Skoro żadna z drużyn nie będzie spadać i wprowadzi się górny oraz dolny KSM, powinien zostać ograniczony wyścig o zawodników. Na własnej skórze odczuliśmy w poprzednim sezonie, że bardzo trudno utrzymać się w ekstralidze, chociaż skład naszego zespołu nie był najgorszy. Niestety... Dzisiaj to żadna tajemnica, że niektóre kontrakty zostały przez nas przepłacone. Tylko nie mieliśmy wyboru. Żałuję teraz, że z tym awansem nie wstrzymaliśmy się o rok. Analizując nasz tegoroczny budżet i wpływy, jedno nie ulega wątpliwości. Gdyby nie pozostał nam dług po roku 2009, która trzeba było spłacić, na naszym koncie byłby teraz dodatni bilans. Do tego jeszcze doszedł totalny brak zrozumienia ze strony jednego zawodnika. Ale to temat na oddzielne opowiadanie. Cała Polska powinna się dowiedzieć jaki jest człowiek, który był współzałożycielem stowarzyszenia żużlowców i tytułuje się obrońcą kolegów z toru. Po takich numerach nie powinien znaleźć miejsca w żadnym klubie i żaden z zawodników nie powinien mu podać ręki.

Czyli nie ukrywacie, że zalegacie zawodnikom pieniądze?

- Nigdy tego nie ukrywaliśmy. Jako pierwsi mówiliśmy otwarcie, że mamy problemy. Każdy się teraz podłącza pod nas i mówi, że też o tym mówił. Byliśmy jednak pierwsi i graliśmy w otwarte karty od początku. Nie wstydzimy się tego, bo czego tu się wstydzić? Trzeba być uczciwym wobec kibiców, zawodników, a przede wszystkim wobec siebie.

Komentarze (0)