- Faktycznie, niedzielne zawody były niezwykle wyrównane. Kilku zawodników zdobyło 6 punktów. Jeden punkt więcej i byłbym w półfinale. Stawka była naprawdę niezwykle silna. Każdy mógł wygrać z każdym. To bardzo dobre dla żużla i dla kibiców, że jeden zawodnik nie dominuje, a wielu walczy między sobą - ocenił Szwed.
Magnus Zetterstroem był pod wrażeniem obiektu w Gorican należącego do rodziny Pavliców. - Stadion jest piękny. Tor jest także ciekawy. Jestem naprawdę bardzo mile zaskoczony tym, co tutaj zobaczyłem. To wspaniałe dla żużla w Chorwacji, że powstał taki obiekt, że organizowany jest tutaj turniej Grand Prix - przyznał.
Szwed potwierdził spostrzeżenia większości żużlowców, że jedynie pola wewnętrzne dawały szanse na sukces w zawodach w Gorican. - Taki jest żużel. Czasami nosi wewnętrzna, innym razem zewnętrzna. Najlepsze dla żużla jest kiedy można startować z każdego pola i walczyć zarówno przy krawężniku jak i przy bandzie - dodał.
39-letni żużlowiec nie zdołał powtórzyć sukcesu sprzed roku i nie zdołał zająć miejsca w czołowej trójce Grand Prix Challenge. Mało tego, ma coraz mniejsze szanse na pozycję w ósemce tegorocznego cyklu. - Moja sytuacja w Grand Prix mocno się skomplikowała. Nie jestem szczęśliwy po turnieju w Gorican. Sam nie zdobyłem zbyt wielu punktów, a świetnie pojechali Chris Harris i Greg Hancock. Rywale uciekli mi bardzo mocno i musiałbym mieć naprawdę sporo szczęścia, by w trzech ostatnich rundach odrobić stratę i znaleźć się w czołowej ósemce - zakończył "Zorro".