Jarosław Handke: W tym sezonie skupiasz się na startach w Wielkiej Brytanii. Jak ci się podoba speedway na Wyspach?
Lubos Tomicek: Późno rozpocząłem ten sezon. Moja średnia biegowa była zbyt wysoka na Premier League, a z kolei średnia, którą "wykręciłem" w 2009 roku była zbyt niska na Elite League. Dlatego nie mogłem znaleźć pracy przez zimę. W maju ustaliłem szczegóły i dogadałem się w sprawie moich występów w Somerset Rebels. Byłem tam numerem jeden. Nie była to dla mnie łatwa sytuacja, jeśli wziąć pod uwagę roczny rozbrat z angielskim żużlem. Ponadto większość zawodników miała już odjechaną sporą ilość meczów od marca. A ja przecież dopiero zaczynałem sezon. Reprezentowałem Somerset w dziewięciu meczach, potem przeniosłem się do Stoke. Jestem w tym klubie naprawdę szczęśliwy.
Masz podpisany kontrakt w Polsce z klubem z Poznania. Czy sądzisz, że w tym sezonie jeszcze w jego barwach wystartujesz?
- Nie wydaje mi się, bym miał wystartować w tym roku w lidze polskiej w jakimkolwiek meczu. Ale kto wie co stanie się ze mną w przyszłym sezonie? Prawdopodobnie również w 2011 roku zabraknie mnie na polskich torach. Chcę pozostać w Premier League, jeździć w każdym meczu oraz jednocześnie reprezentować barwy The Lakeside w Elite League.
Kiedy zobaczymy cię na polskich torach?
- Kocham ściganie, więc chcę się tym zajmować regularnie. W tej chwili jazda bardzo mnie cieszy, sprawia mi ogromną przyjemność. Wrócę do Polski, kiedy będę na to gotów.
Pochodzisz z żużlowej rodziny. Jakie to uczucie, gdy masz świadomość, że twój dziadek i tata robili także to co ty, czyli ścigali się na motocyklach?
- Mój dziadek zapłacił za jazdę na żużlu najwyższą cenę, cenę życia. Mój ojciec był również o włos od tego, gdy walczył o życie i gdy doznawał bardzo poważnych kontuzji. Nie wiem czy znajdziesz drugą rodzinę z taką historią jak nasza. Jestem dumny z tego, że jestem Lubosem Tomickiem. Jestem dumny z tego, że mogę kontynuować pracę, którą zapoczątkował lata temu mój dziadek. Mój tata zawsze mówił mi: "Ciesz się tym, że możesz to robić, bo nigdy nie wiesz, kiedy się to skończy". Postępuję zgodnie z tą wskazówką.
Jak podoba ci się życie na Wyspach. Sporo osób twierdzi, że pogoda czyni je nudnym.
- Podoba mi się życie na Wyspach. Pogoda zawsze była tutaj specyficzna, ale nigdy mi to nie przeszkadzało. Spędzam w każdym roku najwięcej czasu właśnie w Wielkiej Brytanii, od kiedy miałem 18 lat. Ale zawsze z utęsknieniem czekam na lot do Kalifornii, gdzie udaję się po każdym sezonie. Ładuję tam swoje akumulatory po ciężkim sezonie.
Twoja kariera rozwijała się naprawdę dobrze. Ale teraz stanęła jak gdyby w miejscu. Co jest główną tego przyczyną?
- To zabrzmi pewnie dziwnie, ale gdy notowałem dobre wyniki, nigdy jazda i ściganie nie sprawiały mi tyle przyjemności, ile sprawiają mi teraz! Ciężko odpowiedzieć mi na to pytanie, bo nie znam na nie odpowiedzi. Prawdopodobnie nie byłem na tyle dobrym zawodnikiem, by utrzymać się na wysokim poziomie przez dłuższy czas. Dla mnie najważniejsze jest to, by cieszyć się tym, co robię. Mam przed sobą jeszcze piętnaście lat jazdy. Przez ten czas będę się starał wspiąć na wyżyny i stać się po prostu możliwie najlepszym zawodnikiem. Ale jeśli mi się to nie uda, to będę miał świadomość, że…przynajmniej próbowałem z całych sił i da mi to satysfakcję.
Słuchasz punka, metalu i rocka. Dlaczego delektujesz się akurat tym rodzajem muzyki?
- W ostatnich kilku latach zmieniłem rodzaj muzyki, której słucham. W tej chwili słucham praktycznie każdego gatunku, dosłownie wszystkiego. Po prostu, jeśli coś "wpadnie mi w ucho", to słucham tego. Nie jestem więc nastawiony na konkretny gatunek muzyczny.
Czym zajmujesz się poza żużlem?
- Mam mały biznes niezwiązany z żużlem, który zajmuje mi czas, gdy nie jeżdżę. Ale speedway zabiera mi naprawdę sporo czasu z mego życia. Wszystko dlatego, że ten sport to nie jest tylko jeżdżenie w zawodach! Kocham podróżowanie i poznawanie nowych ludzi w różnych zakątkach świata. Ponadto w wolnym czasie lubię uprawiać najróżniejsze sporty.