Powierzchnia sponsorska powinna w co najmniej 70 procentach należeć do nas - rozmowa z Ronnie Jamrożym

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Ronnie Jamroży w sezonie 2010 reprezentuje barwy Majcher Speedway Rybnik. Zespół z Górnego Śląska spisuje się w tym roku nieco poniżej oczekiwań, zajmując aktualnie siódme miejsce w pierwszoligowej tabeli. Wychowanek WTS-u Wrocław w rozmowie z naszym portalem odnosi się między innymi do regulaminu finansowego, o którym rozmawiano podczas spotkania przedstawicieli klubów żużlowych w Gnieźnie.

Jarosław Handke: Tegoroczny sezon nie jest dla ciebie szczególnie udany. Przez kontuzje nie mogłeś odjechać go w pełni. Jest już wrzesień, a więc powoli możesz chyba dokonać oceny rozgrywek 2010.

Ronnie Jamroży: Generalnie można powiedzieć, że początek był dobry do momentu meczu z Grudziądzem, w którym nabawiłem się kontuzji. Wyciągnąłem już wnioski - za szybko wróciłem do ścigania, nie wyleczyłem ręki do końca, a już jeździłem. Nie jest łatwo jeździć praktycznie z "dziurą" w ręce, bo w takim stanie wróciłem na tor. W zeszłym roku też odniosłem kontuzję, ale była ona o wiele mniej poważna niż tegoroczna. Chciałem szybko wrócić, pomóc drużynie. Mogę teraz powiedzieć, że nie udało się. Ten sezon mogę po prostu uznać za nieudany, choć jeszcze się nie skończył.

Dużo wskazuje na to, że twój zespół pojedzie w tym sezonie w barażach o utrzymanie w I lidze. Co miało największy wpływ na to, że nie udało wam się zająć miejsca czwartego, piątego w lidze?

- To, czy pojedziemy w barażach nie jest jeszcze wiadome. Mamy parę meczów do rozegrania, tracimy w tej chwili tylko jeden punkt do drużyny z Poznania. Na pewno będziemy walczyć, by uniknąć tych baraży. Czego zabrakło? Nie wiem. Muszę po sezonie usiąść i na spokojnie przeanalizować wszystko. Na pewno spory wpływ na to mają kontuzje, które dopadły nas w meczu z Grudziądzem. Teraz odbija się nam trochę czkawką mecz z Miskolcem, gdzie przegraliśmy. Miskolc pojechał to spotkanie w pełnym składzie. W tej chwili widać, że tych punktów brakuje. Ogólnie chyba wszyscy są zawiedzeni tym sezonem, bo cele i aspiracje były na pewno większe. Niestety, nie udało się. Taki jest sport, nieraz z pewnych przyczyn po prostu się przegrywa.

Czy myślisz już powoli o tym, gdzie będziesz ścigał się w przyszłym roku?

- Nie. Chciałbym najpierw dokończyć ten sezon i pokazać się w paru imprezach z dobrej strony, punktować na odpowiednim poziomie. Myślę, że przyjdzie na to czas zimą. Zobaczymy, jak sprawy się potoczą. Nie ukrywam, że chciałbym zostać w Rybniku, ale pewne aspekty będą miało na to wpływ. Jest to kwestia chęci i dogrania spraw kontraktowych.

W Szwecji od kilku lat ścigasz się w Allsvenskan League dla Örnarny. Jak ci się jeździ w tej drużynie?

- W Szwecji naprawdę dobrze mi się jeździ, wszystko jest fajnie poukładane. Cel mamy taki sam jak przed rokiem, czyli awans. Wtedy nie udało się go zrealizować. Klub jest stabilny finansowo, gotowy na to, by awansować do Elitserien. Taki mamy postawiony cel, ale też jedziemy bez zbędnej presji, staramy się skupiać na najbliższych spotkaniach i wygrywać poszczególne mecze. Wiadomo, że największe sprężenie przyjdzie na mecz finałowy, wtedy może będzie trochę ciśnienia. Ogólnie, to jedziemy bez presji i wszyscy bawią się żużlem.

Spore oburzenie wśród żużlowców wywołały proponowane zmiany regulaminowe na sezon 2011 i 2012 w I i II lidze. Jak się do nich odnosisz? Które z nich akceptujesz, a które uważasz za absurdalne?

- Jeśli chodzi o sam system rozgrywek, to jakiegoś wielkiego znaczenia to dla mnie nie ma. Po prostu wydaje mi się, że ten system z tego roku był odpowiedni i może on pozostać. Co do stawek płacowych, to niektórzy chyba nie wiedzą jakie są realia utrzymania sprzętu i kupienia chociażby motocykla. Poprzez zmiany dotyczące powierzchni sponsorskiej ogranicza się nam środki na przygotowanie do sezonu. Jak można tak robić? Sponsoring indywidualny jest bardzo ważny. Niewiele jest firm, które sponsorują żużlowców i będą chciały przekazywać pieniądze przez klub. To klub będzie ustalał, które miejsce któremu sponsorowi przyzna. Moim zdaniem powierzchnia sponsorska powinna przynajmniej w 70 procentach, o ile nie w całości należeć do nas. Na pewno stowarzyszenie żużlowców zadziała w tym kierunku, żeby te zmiany miały inny kształt. My rozumiemy, że pewne zmiany muszą nastąpić, by sytuacja finansowa w polskim żużlu trochę się znormalizowała. Myślę, że to powinno zależeć także od nas, w jakim kierunku powinno to wszystko pójść. Krzysztof Cegielski już się do tego ustosunkował i na pewno nie zostanie to tak, jak zostało ustalone.

Czy sądzisz, że zawodnicy zagraniczni zaakceptują to, że nie będą mieli płaconej tak zwanej "dojazdówki"?

- Ja jestem za tym, żeby płacić im za dojazd, bo ja też mam płacone za dojazd na mecz ligi szwedzkiej. Ale nie mogą to być takie stawki, o których wszyscy w środowisku żużlowym wiedzieli, ile obcokrajowcy biorą za dojazd na zawody. Stawki te parokrotnie przewyższały realne koszty dojazdu. Rozumiem jeśli ktoś otrzymuje zwrot kosztów dojazdu, nie ma w tym nic złego. Ale zarabianie już przed meczem nie jest w porządku. Problemy finansowe były pokłosiem tego, że prezesi płacili za dużo obcokrajowcom za przyjazdy na mecze. Płacenie danemu zawodnikowi choćby tysiąc euro więcej niż należy za przyjazd na jeden mecz po przemnożeniu przez liczbę zawodów w sezonie daje kwotę dwudziestu tysięcy euro.

Zdaniem wielu kibiców część prezesów i tak nie będzie przestrzegać norm finansowych, o których mowa w założeniach zmian na przyszłoroczne rozgrywki. A ty wierzysz w uczciwość każdego prezesa?

- Na pewno pieniądze będą krążyć także "pod stołem". Jeśli jakiś klub będzie chciał jechać o wyższe cele i zawodnik z górnej półki powie prezesowi tego klubu, że nie pojedzie za ustalone stawki, to nie widzę żadnych problemów dla działaczy, by omijali tę kwestię.

Jesteś raczej walecznym zawodnikiem, po gorszym starcie starasz się minąć rywali. Sztuka ta trudna jest do zrealizowania w Rawiczu, gdzie tor nie sprzyja walce. Ostatnio na naszym portalu sporo pisano o temacie jego przebudowy. Czy sądzisz, że byłoby to dobre rozwiązanie?

- Rawicki tor jest dosyć specyficzny, jeśli chodzi o ataki po zewnętrznej. Jest to możliwe tylko, gdy nawierzchnia jest mocno odsypana i trzeba dodatkowo jechać od razu za tylnym kołem przeciwnika, żeby go minąć. Wejścia w łuki i wyjścia z nich są dosyć wąskie. Nie wiem czy zmiana całej geometrii jest konieczna, może wystarczyłoby poszerzyć tor o jakieś półtorej metra. Może to by przyniosło efekt.

Dużo dałoby także wyprofilowanie łuków.

- Ewentualnie także można te łuki wyprofilować. Wiadomo, że do walki rawicki tor jest ciężki. Trudno mija się na nim rywali po zewnętrznej części toru, niektórym udaje się to uczynić. Jeśli chce się poprawić widowisko, to na pewno w torze coś by trzeba zmienić, by bardziej stwarzał możliwości do walki.

Niemal tradycyjnie wystąpisz w tym roku w Pucharze Burmistrza Miasta i Gminy Rawicz. Jaki jest twój cel na te zawody?

- No właśnie niestety nie wystąpię w tym turnieju, gdyż jeden z meczów ligi szwedzkiej jest przełożony na piątek. Dodatkowo ligę polską mam jeszcze w niedzielę, także przełożony mecz. Dlatego, gdybym chciał wystartować w Pucharze Burmistrza, miałbym cztery mecze pod rząd i jeszcze ciężką drogę ze Szwecji do Polski. Dlatego zadzwoniłem do prezesa Cieślaka i poinformowałem go, że niestety nie będę mógł wystartować w tym turnieju, chociaż bardzo bym chciał.

Na koniec spytam cię o to, jak ci się podoba na Śląsku? Mi osobiście nieszczególnie odpowiada tamtejsze powietrze i klimat typowo górniczych miast. Nie jest to z pewnością zdanie wyodrębnione. A jak ty na to patrzysz?

- Spędzam sporo czasu na Śląsku. Mogę powiedzieć, że Rybnik jako miasto mi się podoba. Nie przeszkadza mi fakt, że to miasto górnicze. Nie odczuwam tego w ogóle. Wiadomo, że w domu zawsze najlepiej, ale na Śląsku jest naprawdę fajnie i miło spędzam tam czas.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)