Jakub Sobczak: Panie Andrzeju, jak wrażenia po pierwszej rundzie Zachodniej Ligi Młodzieżowej?
Andrzej Huszcza: Wygrał Unibax Toruń, a my zajęliśmy drugie miejsce. Dobrze, że akurat drugie.Tak jak zawsze: mogło być lepiej, ale też i gorzej. Bardzo dobrze się stało, że wszyscy szczęśliwie dojechali do końca zawodów i to na pewno jest zadowalające.
Jak oceniłby pan występ swoich podopiecznych?
- Moich zawodników ocenię według punktów. Najgorzej pojechał Łukasz Sówka. To jednak trochę niespodzianka. Później Adam Strzelec, który zdobył 5 punktów. Bardzo dobrze wypadł Kacper Rogowski. Tylko pierwszy bieg zawalił. Sam przyznał, że źle pojechał. Później już był dwa razy drugi i raz wygrał, także było w miarę dobrze. Jeśli chodzi o Aleksandra Łoktajewa, to mogło być lepiej. Myślałem, że Sasza zrobi komplet, ale tak się nie stało.
Jakiś zawodnik szczególnie wpadł panu w oko?
- Było widać, że fajnie radzi sobie Bartek Zmarzlik. On zresztą podoba mi się już od kilku turniejów i jest tak cały czas. Ten chłopak jest pracowity, do tego ma talent, a więc wszystko jest tak, jak powinno być.
Dość nieoczekiwanie w zawodach pojechał Darcy Ward. To dobrze, że w turnieju organizowanym z myślą o nieopierzonych zawodnikach startuje żużlowiec - co by o nim nie mówić - o tak uznanej marce?
- Darcy Ward to na pewno uznana marka. To w końcu Indywidualny Mistrz Świata Juniorów. Ten zawodnik był okrasą tego turnieju, chociaż zdarzyło mu się przegrać z młodym zawodnikiem z Leszna, Tobiaszem Musielakiem. Świadczy to o tym, że Ward jest do pokonania nie tylko przez bardziej doświadczonych zawodników, ale i młodzież.
Już w najbliższą środę Falubaz zmierzy się z Betardem WTS-em Wrocław w półfinale Speedway Ekstraligi.
- Wygramy. Nie wiem dokładnie, jak wysoko (śmiech), ale pokonamy wrocławian taką różnicą punktów, żeby starczyło nam na awans do finału.
Falubaz ma problem, bo niepewny jest występ Grega Hancocka, a Fredrik Lindgren mocno poobijał się w lidze angielskiej.
- Tak to już jest. Taki jest sport i takie jest życie. W ekipie z Wrocławia też były problemy, w innych drużynach one również się zdarzają. W Gorzowie w pierwszej rundzie play-off nie było na przykład Nickiego Pedersena. Zawsze trzeba się dostosować do tego, co jest, jechać i nie narzekać.
Z Betardem może nie być tak łatwo jak się niektórym wydaje. Tym bardziej, że zielonogórzanie zawsze mieli problemy na torze Stadionu Olimpijskiego.
- Zgadza się, chociaż trzeba zauważyć, że w tym roku we Wrocławiu pojechaliśmy nawet lepiej niż u siebie. Teraz natomiast, już w półfinale, dobrze wypadniemy zarówno u nich, jak i u siebie. To na pewno nam wystarczy.
W drugim półfinale Unia Leszno zmierzy się z Unibaksem Toruń. Kto jest faworytem tego dwumeczu?
- Unia Leszno. Wydaje mi się, że właśnie z nią spotkamy się na zakończenie sezonu w finale. Jakoś od początku tak mi się śniło i tak chyba będzie. Ale o tym, kto wtedy wygra, porozmawiamy później (śmiech).