Od początku tak mi się śniło - rozmowa z Andrzejem Huszczą, trenerem młodzieży Falubazu Zielona Góra

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Żywa legenda nie tylko zielonogórskiego żużla, a obecnie trener młodzieży Falubazu, Andrzej Huszcza, w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiedział o rozegranej w piątek na torze przy ulicy Wrocławskiej pierwszej rundzie Zachodniej Ligi Młodzieżowej oraz nadchodzących meczach półfinałowych Speedway Ekstraligi.

Jakub Sobczak: Panie Andrzeju, jak wrażenia po pierwszej rundzie Zachodniej Ligi Młodzieżowej?

Andrzej Huszcza: Wygrał Unibax Toruń, a my zajęliśmy drugie miejsce. Dobrze, że akurat drugie.Tak jak zawsze: mogło być lepiej, ale też i gorzej. Bardzo dobrze się stało, że wszyscy szczęśliwie dojechali do końca zawodów i to na pewno jest zadowalające.

Jak oceniłby pan występ swoich podopiecznych?

- Moich zawodników ocenię według punktów. Najgorzej pojechał Łukasz Sówka. To jednak trochę niespodzianka. Później Adam Strzelec, który zdobył 5 punktów. Bardzo dobrze wypadł Kacper Rogowski. Tylko pierwszy bieg zawalił. Sam przyznał, że źle pojechał. Później już był dwa razy drugi i raz wygrał, także było w miarę dobrze. Jeśli chodzi o Aleksandra Łoktajewa, to mogło być lepiej. Myślałem, że Sasza zrobi komplet, ale tak się nie stało.

Jakiś zawodnik szczególnie wpadł panu w oko?

- Było widać, że fajnie radzi sobie Bartek Zmarzlik. On zresztą podoba mi się już od kilku turniejów i jest tak cały czas. Ten chłopak jest pracowity, do tego ma talent, a więc wszystko jest tak, jak powinno być.

Dość nieoczekiwanie w zawodach pojechał Darcy Ward. To dobrze, że w turnieju organizowanym z myślą o nieopierzonych zawodnikach startuje żużlowiec - co by o nim nie mówić - o tak uznanej marce?

- Darcy Ward to na pewno uznana marka. To w końcu Indywidualny Mistrz Świata Juniorów. Ten zawodnik był okrasą tego turnieju, chociaż zdarzyło mu się przegrać z młodym zawodnikiem z Leszna, Tobiaszem Musielakiem. Świadczy to o tym, że Ward jest do pokonania nie tylko przez bardziej doświadczonych zawodników, ale i młodzież.

Już w najbliższą środę Falubaz zmierzy się z Betardem WTS-em Wrocław w półfinale Speedway Ekstraligi.

- Wygramy. Nie wiem dokładnie, jak wysoko (śmiech), ale pokonamy wrocławian taką różnicą punktów, żeby starczyło nam na awans do finału.

Falubaz ma problem, bo niepewny jest występ Grega Hancocka, a Fredrik Lindgren mocno poobijał się w lidze angielskiej.

- Tak to już jest. Taki jest sport i takie jest życie. W ekipie z Wrocławia też były problemy, w innych drużynach one również się zdarzają. W Gorzowie w pierwszej rundzie play-off nie było na przykład Nickiego Pedersena. Zawsze trzeba się dostosować do tego, co jest, jechać i nie narzekać.

Z Betardem może nie być tak łatwo jak się niektórym wydaje. Tym bardziej, że zielonogórzanie zawsze mieli problemy na torze Stadionu Olimpijskiego.

- Zgadza się, chociaż trzeba zauważyć, że w tym roku we Wrocławiu pojechaliśmy nawet lepiej niż u siebie. Teraz natomiast, już w półfinale, dobrze wypadniemy zarówno u nich, jak i u siebie. To na pewno nam wystarczy.

W drugim półfinale Unia Leszno zmierzy się z Unibaksem Toruń. Kto jest faworytem tego dwumeczu?

- Unia Leszno. Wydaje mi się, że właśnie z nią spotkamy się na zakończenie sezonu w finale. Jakoś od początku tak mi się śniło i tak chyba będzie. Ale o tym, kto wtedy wygra, porozmawiamy później (śmiech).

Źródło artykułu: