- Znaleźliśmy się w sytuacji w której trzeba działać. Nie możemy siedzieć z założonymi rękoma i patrzeć jak żużel w Polsce upada. Być może limit finansowy nie jest złotym środkiem, ale w tej chwili nikt nie wymyślił niczego mądrzejszego. Trzeba ograniczyć wydatki a w przyszłości wprowadzić górny i dolny KSM. Nie widzę w tym momencie innego sposobu na wyjście z kryzysu. Chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że jestem za tym, żeby najlepsi żużlowcy dużo zarabiali. Zdecydowanie mniej powinny otrzymywać miernoty, których wyniki są niewspółmierne do otrzymywanych wynagrodzeń. Wielu zawodników podpisując w zimie umowy obiecuje wysokie zdobycze punktowe. Potem w najważniejszych spotkaniach sezonu zdobywają po dwa punkty... - powiedział dla SportoweFakty.pl Władysław Komarnicki.
Prezes Caelum Stali Gorzów zaznacza, że podpisywanie nieracjonalnie wysokich kontraktów i w efekcie psucie rynku zaczęło się zanim jego klub dołączył do grona ekstraligowców. - Wchodząc do Ekstraligi byłem zmuszony przyjąć wyśrubowane zasady, które w niej wcześniej obowiązywały. Gdybym tego nie zrobił mój klub z powrotem spadłby do pierwszej ligi. Niektórzy kretyni, przypisują mi zepsucie rynku. Tak może powiedzieć tylko ktoś nie pamięta (lub nie chce pamiętać) kiedy zaczęło się podpisywanie astronomicznych kontraktów.
Władysław Komarnicki twierdzi, że polskie kluby utrzymują ligi zagraniczne i Grand Prix. - Chcemy wyraźnie zasygnalizować zawodnikom, że czasy rozchwianej polityki ekonomicznej się skończyły. Dosyć utrzymywania na barkach polskich klubów lig zagranicznych i Grand Prix. W Anglii żużlowcy zarabiają 20 proc tego co u nas w Szwecji około 40 proc. Dlaczego na miłość boską mamy tak strasznie przepłacać?! Wierzę, że mądrych zawodników nie trzeba będzie zmuszać do myślenia w kategoriach dobra całej dyscypliny. Niestety są też tacy, którzy widzą wyłącznie czubek własnego nosa. Jeśli nie uda nam się ograniczyć wydatków to wszystko się rozsypie i będzie trzeba na gruzach budować polski żużel od nowa.