KSM Krosno nie chce więcej jechać na Ukrainę

Skandal – tak najkrócej można opisać to ci działo się w niedzielnym meczu Speedway Równe – KSM Krosno. Przedstawiciele krośnieńskiego klubu są zażenowani całym spotkaniem i jego otoczką.

Tor w Równem w niedzielę z pewnością nie spełniał wymogów regulaminowych, a dodajmy, że na Ukrainie podobnie jak i w Polsce panowała słoneczna pogoda. Łącznie równanie toru podczas meczu zajęło gospodarzom aż 80 minut! Spotkanie trwało ponad 3 godziny.

- Stan toru w Równem był tragiczny. Jego nawierzchnia była zarówno przyczepna jak i twarda, co sprawiało trudności zawodnikom. Ukraińcy w ogóle nie byli przygotowani na organizację meczu. Przy starcie brakowało chorągiewek do wykluczeń zawodników oraz sygnalizacji świetlnej. Łączność z wieżą sędziowską była kiepska - informuje obecny na meczu w Równem rzecznik prasowy krośnieńskiego klubu Dawid Cysarz.

Mecz obfitował w upadki, które były spowodowane fatalnym stanem toru. - Co chwilę ktoś upadał. Ukraińcy nie posiadali w ogóle kart zdolności / niezdolności zawodnika do dalszej jazdy. Na zwykłej kartce papieru, podbijanej przez lekarkę, podawane były informacje sędziemu o zdolności zawodnika do dalszej jazdy - kontynuuje Cysarz.

Gospodarze nie równali toru zgodnie z zaleceniami sędziego. - Gdy sędzia chciał, aby równano tor poprzez kołowanie, nikt go nie słuchał. Dopiero od dziesiątego biegu zaczęto kołować tor. Po tych zabiegach stan toru był o wiele lepszy - powiedział rzecznik prasowy.

- Podczas trwania biegów nominowanych przy bandzie znajdowały się dzieci. W czasie równania toru traktorzyście wyleciało z ciągnika piwo, a nasz zawodnik – Jan Jaros został obrzucany przez kibiców butelkami po upadku Aleksieja Guzajewa. Gospodarze aż przez godzinę sporządzali protokół meczowy - informuje Cysarz.

Krośnianie mieli też spore problemy z przekroczeniem granicy. - Co chwilę wynajdywano w naszej kolumnie busów jakieś nieprawidłowości. Było tak przy wjeździe i wyjeździe z Ukrainy. Stwierdzono też, że nasi kibice podróżują za starym autobusem. W drodze na mecz byliśmy co chwilę zatrzymywani przez policję. Podobnie było gdy wracaliśmy. Aby przekroczyć granicę musieliśmy solidnie wspomagać domowy budżet ukraińskich celników. Zresztą tak samo kończyły się policyjne kontrole. Przez kontrole pojawiliśmy się na stadionie w Równem zaledwie 35 minut przed rozpoczęciem spotkania. Do Krosna wróciliśmy o 10 rano w poniedziałek i nie chcemy tam już wracać. Cieszę się, że wszyscy nasi zawodnicy zakończyli ten mecz w jednym kawałku - zakończył Dawid Cysarz.

Wyjazd na Ukrainę w tym roku czeka jeszcze kilka innych polskich klubów. Dodajmy, że Ukraińcy i Polacy za 4 lata organizują razem Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Czy do tego czasu coś się zmieni?

Komentarze (0)