Kibice gości od kilku dni z napięciem oczekiwali informacji o stanie zdrowia Dawida Lamparta i Lee Richardsona. Obaj w ostatnim czasie zmagali się z kontuzjami, które pod znakiem zapytania stawiały ich udział w potyczce z gnieźnianami. Ostatecznie obaj pojawili się w Grodzie Lecha, a Brytyjczyk był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem spotkania. Kłopoty ze zdrowiem trapiły w ostatnich dniach również broniącego czerwono-czarnych barw Kacpra Gomólskiego. "Ginger" wspomógł jednak kolegów, wydatnie przyczyniając się do wygranej zespołu. Jeszcze na prezentacji wyróżnienie od Polskiego Związku Motorowego odebrał starosta Krzysztof Ostrowski. Władze związku doceniły zaangażowanie samorządowca w pomoc gnieźnieńskiemu speedwayowi.
Optymalne zestawienia obu drużyn pozwalały przypuszczać, że zgromadzonych kibiców czeka nie lada widowisko. Emocje na torze zaczęły się już w pierwszej gonitwie, a zakończyły się dopiero w ostatnim wyścigu. Goście od początku byli świetnie spasowani z torem, co pozwalało na skuteczną walkę nawet przy słabszym momencie startowym. Boleśnie przekonał się o tym w biegu trzecim Krzysztof Jabłoński, który musiał uznać wyższość zaciekle atakującego go Macieja Kuciapy. Rzeszowianin po raz kolejny świetnie spisał się na gnieźnieńskim owalu, a zdobyte 7 "oczek" nie odzwierciedla w pełni jego dobrej jazdy. Niestety wychowanek Stali jako jedyny tego dnia zapoznał się z nawierzchnią toru, kiedy to przy próbie ataku zahaczył o motocykl Petera Ljunga.
Liderami obu teamów byli wspomniany wcześniej Richardson, oraz Michał Szczepaniak. Obaj jednak nie ustrzegli się porażek. Gnieźnianin miał wyraźnie słabszy początek zawodów, kiedy to tracił swoje pozycje na dystansie. Kolejne gonitwy to już jednak popis jazdy "Szczepana". Kibice ujrzeli m.in. akcję, która przy Wrzesińskiej 25 staje się jego znakiem rozpoznawczym, czyli atak "za kołem" na wyjściu z drugiego łuku. - Motocykl nie był zbyt szybki ze startu, jednak na trasie, szczególnie w drugiej fazie zawodów, było bardzo dobrze - komentował cieszący się ze zwycięstwa żużlowiec. "Rico" uległ m.in. K. Gomólskiemu. "Ginger" zaliczył kolejny udany występ, pokazując przy tym bardzo dojrzałą i twardą, jednak w granicach przepisów, jazdę.
W zespole trenera Dariusza Śledzia zawiodła z pewnością pierwsza para. Chris Harris i Mikael Max zdobyli w sumie 10 "oczek" i bonus, a to jak na jeźdźców tej klasy zbyt mało. Szczególnie rozczarował "Bomber". Rzadko się zdarza, aby uczestnik cyklu Grand Prix nie wygrał indywidualnie żadnej gonitwy. Nieco poniżej swoich umiejętności i oczekiwań wypadli również Rafał Okoniewski i Dawid Lampart. Tego drugiego usprawiedliwia jednak wciąż doskwierająca kontuzja. - Dopiero w środę wyszedłem ze szpitala, do tego przez pogodę nie mogłem potrenować przed tym spotkaniem - mówił po meczu 20-latek.
- Szkoda, że nie zdobyliśmy więcej punktów, ale taki jest żużel. W ostatnim swoim biegu straciłem punkt na ostatnich metrach, po prostu silnik się kompletnie rozleciał i nic nie szło z niego wyciągnąć - komentował w parku maszyn Mirosław Jabłoński. Wychowanek Startu dowoził do mety bardzo cenne "oczka", podobnie jak Ljung. Powracający do składu Szwed po fatalnym otwarciu w dalszej części zawodów spisywał się nieźle, choć wśród kibiców dawało się wyczuć lekki niedosyt ostatecznym dorobkiem stranieri Valtry Startu. Tylko jedna "trójka" to z pewnością wynik poniżej oczekiwań i ambicji Krzysztofa Jabłońskiego.
- Wygraliśmy po pięknym i zaciętym spotkaniu. Nie udało się zdobyć bonusa, ale należy pamiętać, że mierzyliśmy się praktycznie z ekstraligowcem - podsumował trener czerwono-czarnych, Leon Kujawski. Siłą prowadzonej przez niego ekipy z pewnością był bardzo wyrównany skład. Właśnie tego do triumfu zabrakło gościom. Działacze oraz trener Marmy Hadykówki byli pomimo porażki zadowoleni. Wszak spełniony został nadrzędny cel na sezon 2010, jakim było wygranie ligi. - Nie udało się zwyciężyć, po gospodarze postawili nam bardzo wysoko poprzeczkę. Jest jednak bonus, który daje nam upragniony awans - komentował Śledź. Teraz rzeszowianie w ostatnim meczu sezonu podejmą na swoim obiekcie Lokomotiv Daugavpils. Będzie to z pewnością doskonałe zakończenie udanego sezonu. Valtra Start udaje się natomiast do Gdańska, gdzie walczyć będzie co najmniej o remis, dający im prawo walki o ekstraligę w meczach barażowych.
Marma Hadykówka - 43
1. Chris Harris - 6 (2,0,2,2)
2. Mikael Max - 4 (1,3,d,0,-)
3. Rafał Okoniewski - 6+1 (1*,0,3,2,0)
4. Maciej Kuciapa - 7 (2,3,u,1,1)
5. Lee Richardson - 16 (2,2,3,3,3,3)
6. Dawid Lampart - 3 (3,0,0,0,0)
7. Łukasz Kret - 1 (1)
Valtra Start - 47
9. Mirosław Jabłoński - 7 (3,1,1,2,0)
10. Peter Ljung - 8 (0,3,2,1,2)
11. Krzysztof Jabłoński - 8+1 (0,2,2,3,1*)
12. Adrian Gomólski - 5+2 (3,1*,1*,0)
13. Michał Szczepaniak - 11 (1,2,3,3,2)
14. Oskar Fajfer - 0 (t,-,-,-,-)
15. Kacper Gomólski - 8+1 (2,3,1*,1,1,)
Bieg po biegu:
1. (66,22) M. Jabłoński, Harris, Max, Ljung 3:3 (3:3)
2. (67,69) Lampart, K. Gomólski, Kret, Fajfer (t) 2:4 (5:7)
3. (66,21) A. Gomólski, Kuciapa, Okoniewski, K. Jabłoński 3:3 (8:10)
4. (67,22) K. Gomólski, Richardson, Szczepaniak, Lampart 4:2 (12:12)
5. (66,98) Max, K. Jabłoński, A. Gomólski, Harris 3:3 (15:15)
6. (67,00) Kuciapa, Szczepaniak, K. Gomólski, Okoniewski 3:3 (18:18)
7. (66,72) Ljung, Richardson, M. Jabłoński, Lampart 4:2 (22:20)
8. (66,78) Szczepaniak, Harris, K. Gomólski, Max (d) 4:2 (26:22)
9. (66,97) Okoniewski, Ljung, M. Jabłoński, Kuciapa (u) 3:3 (29:25)
10. (66,42) Richardson, K. Jabłoński, A. Gomólski, Lampart 3:3 (32:28)
11. (66,69) Szczepaniak, Okoniewski, Ljung, Max 4:2 (36:30)
12. (67,25) K. Jabłoński, Harris, K. Gomólski, Lampart 4:2 (40:32)
13. (66,28) Richardson, M. Jabłoński, Kuciapa, A. Gomólski 2:4 (42:36)
14. (67,28) Richardson (D), Ljung (C), Kuciapa (B), M. Jabłoński (A) 2:4 (44:40)
15. (66,51) Richardson (C), Szczepaniak (B), K. Jabłoński (D), Okoniewski (A) 3:3 (47:43)
Startowano: według II zestawu
Sędziował: Piotr Lis (Lublin)
NCD: Adrian Gomólski (Valtra Start) - 66,21 sek. (w 3. wyścigu)
Widzów: 8500.