Stanisław Chomski (trener Lotosu Wybrzeża): Co tutaj dużo mówić. Przecież widzieliście jak w tym meczu wyglądał nasz skład. Bardzo przeciągnęły się wszystkie sprawy po finale par w Stralsund. Oddano dokumenty, rozliczono zawodników dopiero o godz. 22. i z tego powodu nie było w naszym składzie Renata Gafurowa. Byliśmy z nim w ciągłym kontakcie telefonicznym, podliczyliśmy godziny, kilometry i nie było pewności, że zdąży do Daugavpils na czas. Decyzję czy będzie próbował zdążyć, czy nie pozostawiłem Renatowi. Rozumiem, że to musiała być wariacka pogoń bez żadnych gwarancji. Dawid Stachyra zdążył na czas, tylko że jechał 150 km/h i miał o 200 kilometrów mniej. Sam też w czasie tego meczu miałem obowiązki nie tylko trenera drużyny, ale również inne obowiązki. Trudno jest walczyć z wiatrakami w takich warunkach, biorąc pod uwagę, że zespół z Daugavpils to prawdziwy zespół. To drużyna, która tutaj mieszka i trenuje - i to było bardzo dobrze widać w czasie tego spotkania. Byłem zaskoczony dzisiejszą jazdą Wiaczesława Gieruckisa w porównaniu z tym, co widziałem w zeszłym spotkaniu, a to wszystko są skutki normalnych treningów. Jak widzę kiedy mocniejszy zawodnik holuje słabszego, to rozumiem, że zespół z Daugavpils jest monolitem. U mnie w składzie ktoś dojeżdża na mecz ze Szwecji, ktoś z Anglii, ktoś z Grand Prix. Co tam gadać o piątku, nawet w sobotę rzadko zaliczamy trening w normalnym składzie. Nie narzekam, bo tak jest w większości polskich zespołów, ale w Daugavpils jest inaczej i to skutkuje. Przy nie najgorszych startach błądziliśmy jak we mgle. Bo jeżeli nie pod bandą, to przy kredzie, ale już na pierwszym okrążeniu wyprzedzano nas jak chciano. Popełnialiśmy zbyt dużo błędów, jeździliśmy nerwowo.
Magnus Zetterstroem (Lotos Wybrzeże): Jestem bardzo niezadowolony z wyniku. Musimy zdobywać punkty. Chociaż pierwsze miejsce jest już poza naszym zasięgiem, druga pozycja może też być niezłym wyjściem. Czego nam zabrakło? Przede wszystkim Gafurowa, Jonassona i Kusa. Nie da się wygrywać na wyjazdach, kiedy zamiast mocnego, dorosłego żużlowca na tor wyjeżdżają Lampkowski albo Szymko. Nie obarczam winą tych chłopaków, tylko trzeba zrozumieć, że na razie to nie ich poziom, rywalizować z żużlowcami Lokomotivu. W Daugavpils są bardzo dobrzy juniorzy. Zawsze mówi się o torze w Daugavpils i dlatego powiem, że jest tutaj bardzo dobry tor z dobrą nawierzchnią. Jasne że jest trochę specyficzny, ale pokażcie mi tor, który nie ma własnych cech. Gdyby była w składzie ta trójka zawodników, to chyba byłaby walka o zwycięstwo.
Paweł Hlib (Lotos Wybrzeże): Niby w każdym swoim biegu miałem niezłe starty, ale już po pierwszym okrążeniu gospodarze wyprzedzali mnie. Dopiero na swój ostatni bieg dopasowałem wszystko tak, jak powinno być i przywiozłem do mety zwycięstwo. Mój sprzęt też dzisiaj nie zachwycał. A tak w ogóle lubię tutaj startować, lubię ten tor. Fajna atmosfera wśród miejscowych kibiców panuje na tym stadionie. Mam nadzieje ze jeszcze nie raz zawitam do Daugavpils.
Nikołaj Kokin (trener Lokomotivu): Pozostaje nam tylko nadzieja, która jak wiadomo umiera ostatnia. Jedziemy do Rzeszowa i powalczymy tam. Trzeba brać pod uwagę to, że z meczu na mecz w Rzeszowie jedziemy coraz lepiej i tym razem tanio skóry tam nie sprzedamy. Dużo zależeć będzie też od odbywającego się meczu w Gnieźnie, chociaż by to, na ile zmotywowana będzie za tydzień rzeszowska drużyna (rozmowa była przeprowadzana w momencie, gdy trwał mecz Start - Marma Hadykówka - dop. red.). O swoim zespole mogę powiedzieć, że wszyscy prezentowali niezłą formę, ale to nie będzie cała prawda, bo nasi rywale postawili nam nisko poprzeczkę. Gieruckis oraz Tarasienko palili się do walki i chyba udało im się zatrzeć plamę po nieudanym występie w mistrzostwach Łotwy. Bardzo mądrze pojechał Roman Povazhny. Grigorij Łaguta jak zawsze na swoim poziomie.
Kjastas Puodżuks (Lokomotiv): Miałem bardzo udany początek zawodów, ale w dziesiątym biegu na starcie zatarł się silnik i poszło już znacznie gorzej. Mój drugi motocykl nie spisywał się tak samo dobrze jak pierwszy. Trzeba było trochę więcej popracować, żeby lepiej dopasować go do toru. Zabrakło czasu i z tego powodu nie dowiozłem kilku punktów. Nie będę sobie tym zawracać głowy, bo drużyna zdecydowanie wygrała, a ja od wczoraj mam córeczkę. Jest bardzo do mnie podobna, a najważniejsze, że jest zdrowa. Ma aż 57 cm wzrostu i waży 4,040 kg. Jestem szczęśliwym ojcem.
Wiaczesław Gieruckis (Lokomotiv): Nie wiem co mam powiedzieć. Dzisiaj jestem absolutnie zadowolony ze swojej jazdy. A nic się nie zmieniło. Tydzień temu był ten sam tor, jechałem na tym samym motorze, a nawet ustawienia były identyczne. Tylko moje wyniki absolutnie inne. Takie dni się trafiają. Bywa, że nic się nie udaje, a bywa, że wszystko udaje się jak najlepiej. Jazda drużynowa z Grigorijem Łagutą musiała wyglądać widowiskowo. Myślę, że już i na wyjazdach przyszedł czas zdobywać nie parę punktów, a znacznie więcej. Chciałbym bardzo to udowodnić za tydzień w Rzeszowie.