Maciej Jaworek dla SportoweFakty.pl: Byle jakaś mała koleina i zaraz wszyscy płaczą

Jeden z najwybitniejszych żużlowców w historii zielonogórskiego Falubazu, Indywidualny Mistrz Polski z 1986 roku, Maciej Jaworek, gościł w ostatni weekend w Zielonej Górze. Wieloletni lider klubu spod znaku Myszki Miki obejrzał zarówno finał Indywidualnych Mistrzostw Polski, jak i niedzielny mecz z Unią Leszno.

- Wynik sobotniego finału mnie nie zaskoczył, a same zawody bardzo mi się podobały. Ja osobiście od dawna nie oglądałem Indywidualnych Mistrzostw Polski. Wszyscy jeździli "z zębem", z zacięciem, do samego końca. Szkoda, że zabrakło Tomasza Golloba, bo jego występ z pewnością by to widowisko wzbogacił. Trzeba jednak uszanować jego decyzję. Jeżeli jest chory, a tak podobno jest, nie można tego podważać, ani zastanawiać się, co jest powodem jego nieobecności. Tomasz Gollob sam wie najlepiej, co jest dla niego najbardziej odpowiednie - powiedział po sobotniej imprezie specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Maciej Jaworek.

Tor przy ulicy Wrocławskiej, zazwyczaj dziurawy i przyczepny, jak mawia trener Piotr Żyto "selektywny", został w ostatni weekend przygotowany w zupełnie inny sposób. Twardy i równy jak stół owal sprzyjał walce i zapewnił wspaniałe widowisko. Co na temat toru miał do powiedzenia Jaworek? - Dosyć rzadko bywam w Zielonej Górze, ale zawsze jak jestem, tory są wprost idealne. Byle jakaś mała koleina, czy nierówność i zaraz wszyscy płaczą, co się dzieje. Chciałbym wszystkich zawodników, którzy jeździli w sobotnim finale, zobaczyć dwadzieścia cztery lata temu, w 1986 roku. Podejrzewam, że wszyscy zastanawialiby się, czy oni w ogóle potrafią jeździć. Na finale w 1986 roku powinno się jeździć na motocyklach do motocrossu, a nie żużlowych. Mimo tego, zawody się odbyły - ocenił jeden z najlepszych zawodników Falubazu w historii.

W awizowanym składzie niedzielnego finału Speedway Ekstraligi znalazł się Niels Kristian Iversen. Po świetnym występie Grzegorza Zengoty w finale IMP, szkoleniowiec Falubazu zmienił jednak zdanie i Duńczyka zastąpił wychowankiem klubu spod znaku Myszki Miki. - Zengota pojechał fajnie i dla nas jest o tyle dobrze, że w przeddzień dosyć ważnego meczu z Unią Leszno, widać, że chłopak sobie radzi na takim torze. Nie wiem, czy zostanie on wstawiony do składu, czy nie. Na kogo bym postawił? Powiem szczerze, że nie widziałem Iversena, jak on jeździł w ostatnich meczach. Niemniej jednak to, co pokazał w sobotę Zengota jest jednoznaczne. To był przecież finał Indywidualnych Mistrzostw Polski, w dodatku na betonie. Grzegorz w moich oczach ma troszeczkę problemy na betonie, a radził sobie super. Czasami postawa na torze związana jest z psychiką. Ostatnio miał piękne, wspaniałe zawody w Anglii, teraz w Zielonej Górze. Włącza się jakaś klapka i wszystko zaczyna funkcjonować jak w zegarku, idzie jak po sznurku. Możliwe, że to jest ten moment. Słabo byłoby go przegapić - stwierdził w sobotę Indywidualny Mistrz Polski z sezonu 1986.

Maciej Jaworek w przeddzień meczu z Unią Leszno wysoko oceniał szansę Falubazu. - Jest taka zasada, czy może bardziej przysłowie, że jak się coś dobrze zaczyna, to nie zawsze się dobrze kończy. I odwrotnie. Jak się coś źle zaczyna, to się dobrze kończy. W naszym przypadku, Falubazu konkretnie, nie za dobrze się zaczęło, ale widać, że im więcej czasu upływa, tym mocniej wiatr wieje nam w żagle. Wcale bym się więc nie zdziwił, gdybyśmy w tym roku jeszcze raz fetowali mistrza Polski - zakończył Maciej Jaworek.

Jego słowa nie okazały się jednak prorocze. Przypomnijmy: Falubaz przegrał na swoim torze 39:51, Grzegorz Zengota zdobył zaledwie 2 punkty, a fetowanie szóstego mistrzowskiego tytułu w wykonaniu zielonogórskich żużlowców, najprawdopodobniej trzeba będzie odłożyć.

Źródło artykułu: