Chciałbym jeździć w składzie Włókniarza - rozmowa z Arturem Czają, młodzieżowcem Włókniarza Częstochowa

Szesnastoletni Artur Czaja jest wychowankiem Włókniarza Częstochowa, który w tym roku zdał egzamin na licencję żużlową. Obecnie jest nadzieją częstochowskich kibiców. Pomimo małego doświadczenia, Artur wykazuje spore aspiracje i bez wątpienia posiada duży talent, warto więc nieco poznać tego zawodnika. Po zawodach zaplecza kadry juniorów w Częstochowie, Artur odpowiedział nam na kilka pytań.

Mateusz Makuch: Mógłbyś opowiedzieć jak wyglądały twoje początki na żużlu?

Artur Czaja: Początkowo w ogóle nie miałem być żużlowcem, tylko miałem jeździć na motocrossie. Do uprawiania żużla skusił mnie Krzysztof Zarzecki, były zawodnik Śląska Świętochłowice. Zacząłem jeździć w Częstochowie i spodobało mi się. Szczególnie na wstępie bywało trudno, ale jakoś poradziłem sobie (śmiech - dop. red.).

Jak wygląda twoja współpraca z klubem? Z tego co mi wiadomo, finansowo nie jesteś od niego uzależniony.

- Raczej od klubu nie mam nic, bo wszystko kupuję i przygotowuję sam. Generalnie radzimy sobie sami. Sprzęt przygotowuję z kolegami.

Jakim sprzętem dysponujesz?

- Posiadam GM-ę i Jawę. W tym sezonie zdecydowałem się jednak, że będę się ścigać na GM-ach i w te silnik będę inwestować.

Przyznam szczerze, że podpatrując cię od zeszłego roku na treningach, odniosłem wrażenie, że posiadasz sprzęt z najwyższej półki...

- Jeszcze do niedawna miałem Jawę od Sławka Drabika, ale gdy spróbowałem jazdy na GM-ie to bez wahania zdecydowałem się na silniki włoskiej marki. Póki co jestem z zadowolony ze swoich motocykli.

A propos Sławka Drabika. Rozmawiałem z nim niedawno i stwierdził, że jesteś jednym z tych młodych zawodników Włókniarza, który ma spore papiery na jazdę. Co ty na to?

- Przyznam, że nie lubię sam siebie oceniać. Pojeździmy i zobaczymy.

Wiem też, że Sławek stara się chociażby tobie i Marcinowi Bublowi pomagać. Jak ta wasza współpraca wygląda?

- Sławek pomaga nam przede wszystkim sprzętowo. Niekiedy na treningach da do wypróbowania jakąś część motocykla, aby po prostu spróbować jak najwięcej ustawień i wybrać te najodpowiedniejsze. Podpowiada też jak jechać, jakie obierać ścieżki na torze. Czasami bywa, że są to niuanse, ale bardzo ważne.

Artur, rozmawiamy po zawodach zaplecza kadry juniorów. Zdobyłeś osiem punktów i byłeś piąty. Jak ocenisz swój występ?

- Skomentuje to tak, że były to dla mnie pechowe zawody. Pierwszy bieg był dobry, potem zero i dwie dwójki. Okazało się, że zawiódł sprzęt. Mianowicie miałem problemy z prądem i na początku nie wiedzieliśmy co jest przyczyną. Zwróciliśmy uwagę na wydech, który był cały okopcony. Pomógł nam mechanik Sławka Drabika, który szybciutko wymienił motoplaty i wszystko wróciło do normy.

Artur Czaja "w akcji"

Włókniarz Częstochowa. Skazywany na spadek z hukiem, a tymczasem wciąż jest spora szansa na utrzymanie. Jak to skomentujesz?

- Chciałbym bardzo, aby chłopaki utrzymali się w Ekstralidze, bo to w końcu jest Włókniarz i klub z takim tradycjami powinien jeździć w najwyższej lidze. Jakbyśmy spadli do I ligi to ucierpimy też na tym my, młodzieżowcy. Odpadną nam wtedy zawody Ligi Juniorów, a to bardzo dużo daje.

Kibice w Częstochowie od wielu lat nie mogą doczekać się wychowanka na miarę Sławomira Drabika czy Sebastiana Ułamka. Mimo twojego młodego wieku, duże nadzieje wiązane są między innymi z tobą.

- Staram się przede wszystkim jak najlepiej wypadać. Trenuję bardzo dużo, nawet w domu. Robię mnóstwo rzeczy, począwszy od biegania. Dbam także o sprzęt, przyjeżdżam na treningi i próbuję. Chciałbym jeździć w składzie Włókniarza. Jeszcze nie wiem czy to mi się uda, ale mam nadzieję, że tak.

Nawiązując do miejsca w składzie, to byłeś go bliski już w tym roku, kiedy kontuzji nabawił się Borys Miturski.

- Niby byłem wystawiony do składu, ale okazało się przed meczem, że jednak jedzie Marcin. Najwidoczniej Marcin jest obecnie lepszym zawodnikiem ode mnie i należało mu się to miejsce w składzie. Ja wybrałem się w ten dzień do Austrii, bo miałem tam zawody.

Dopiero zaczynasz swoją przygodę z żużlem, a więc ważną rolę w twojej karierze odgrywają na pewno trenerzy. W zeszłym roku w Częstochowie był Grzegorz Dzikowski i Andrzej Jurczyński. Obecnie jest Jan Krzystyniak. Jak ocenisz ich pracę?

- Grzegorz Dzikowski raczej nam nie pomagał, bo skupiał się na drużynie ekstraligowej. Trener Jurczyński był natomiast trochę nerwowy, ale był dobry w tym co robił. Pan Krzystyniak jest zaś bardzo spokojny, niekiedy bardzo dużo pomaga i myślę, że dobrze wykonuje swoją pracę.

Komentarze (0)