Po pięciu seriach startów miał na swoim koncie 12 punktów i zgłosił swoje aspiracje do do walki o czołowe pozycje w turnieju. Niestety nie zdążył na start do powtórki biegu półfinałowego i został wykluczony. - W parkingu przytrafił mi się defekt sprzętu. Staraliśmy się naprawić ten motocykl, ale nie starczyło czasu żeby zdążyć podjechać pod taśmę. Wcześniej te zawody były dla mnie bardzo udane. Szkoda tego feralnego półfinału - mówi zawodnik Betardu Wrocław.
Niedzielny turniej wygrał jego bardzo dobry kolega nie tylko z toru, Robert Miśkowiak. - Robert miał dosyć dobrą dyspozycję. Zna ostrowski tor bardzo dobrze, bo przecież tutaj startował w zeszłym roku. To pomagało mu w reagowaniu na zmieniające się warunki podczas zawodów. Gratuluję mu zwycięstwa - powiedział Piotr Świderski.
To jeden z nielicznych żużlowców, którzy reprezentowali w ostrowskiej imprezie ekstraligę. Brak gwiazd nie oznaczał braku ciekawej rywalizacji. - Biegi pokazywały, że było dużo ścigania. Stawka była wyrównana bez jakiegoś zdecydowanego faworyta. Zawody mogły się podobać kibicom - zakończył "Świder".