Duńczyk nie zapewnił sobie więc udziału w przyszłorocznej serii i będzie musiał liczyć na przychylność organizatorów, którzy wkrótce przyznają cztery stałe dzikie karty. 33-latkowi do lokaty w czołowej ósemce zabrakło zaledwie 5 punktów. - Oczywiście jestem trochę rozczarowany, ponieważ moim celem na ostatni turniej w Bydgoszczy było wskoczenie do pierwszej ósemki. Czuję, że przede mną jeszcze jakieś cztery lata ścigania na najwyższym poziomie. Myśli o dzikiej karcie nie spędzają mi jednak snu z powiek - powiedział Pedersen.
Zawodnik Caelum Stali Gorzów borykał się w tym roku z problemami sprzętowymi, ale spory wpływ na jego wyniki w cyklu miały również kontuzje. - Występując w turniejach w Malilli i Gorican, nie byłem w pełni sił. Być może nie powinienem wtedy wsiadać na motocykl, ale każdy chce wrócić do jazdy jak najszybciej. Nie zdobyłem w tych zawodach zbyt wielu punktów i stąd moja niska pozycja w klasyfikacji generalnej. Teraz pozostaje mi już tylko czekać na decyzję organizatorów, ale to nie jest dla mnie komfortowa sytuacja, ponieważ sam chciałem utrzymać się w serii - dodał Duńczyk.
W Bydgoszczy Nickiemu niewiele zabrakło do występu w wielkim finale. 33-latek musiał jednak w półfinale uznać wyższość Andreasa Jonssona oraz Janusza Kołodzieja. - Nie rozegrałem dobrze pierwszego łuku, więc Andreasowi udało się mnie wypchnąć i minąć po wewnętrznej. Nie wiedziałem, czy przymknąć gaz, czy odkręcić manetkę. Pojechałem fair i nagle znikąd pojawił się Janusz, który minął nas obu - zakończył Pedersen.
Przypomnijmy, że złoty medal IMŚ 2010 zawisł na szyi Tomasza Golloba. Srebro wywalczył Jarosław Hampel, a brąz przypadł Jasonowi Crumpowi.