Dariusz Momot: Żużel uczy pokory

To nie tak miało być - mówiło się w rybnickim parkingu po rewanżowym meczu barażowym pomiędzy KS ROW Rybnik - KMŻ Lubelski Węgiel. Nie tak miało być, ale w obozie gospodarzy było czuć zadowolenie i upust wielkich emocji, jakie im towarzyszyły. Najważniejszą wiadomością dnia dla nich było to, iż pierwsza liga została na Śląsku, a cel ten udało się Rekinom zrealizować podczas tego mocno nieudanego sezonu.

- Kiedyś powiedziałem, że żużel uczy pokory i przez cały ten sezon mocno nas jej nauczył, przynajmniej mnie osobiście bardzo dużo, ale wierzyłem w optymistyczne zakończenie sezonu - mówił po meczu z Koziołkami Dariusz Momot, manager KS ROW Rybnik.

W najważniejszym meczu sezonu Rekiny nie zawiodły, a tym samym pozwoliły odetchnąć z wielką ulgą nie tylko Momotowi, ale i kibicom, włodarzom klubu oraz sobie nawzajem. - Powiem tak, że dzisiaj podziękować muszę wszystkim - mówi manager ROW. - Ronnie Jamroży na silniku od Antonio Lindbaecka, przywieziony sprzęt od Briana Andersena. Pomoc Antonio Lindbaecka, Rafała Szombierskiego, Włókniarza Częstochowa, gdzie podziękowania wędruję w stronę Mariana Maślanki, który się zgodził na nią.

Po meczu w Lublinie optymizmu było jak na lekarstwo, ale w dwa dni rybniczanie przeszli całkowitą metamorfozę. - Z Lublina wracaliśmy w minorowych nastrojach i 400 kilometrów z prezesem dyskutowaliśmy co zrobić. Postawiliśmy na to, że bierzemy to w swoje ręce wszyscy razem. Zrobiliśmy tzw. sztab kryzysowy w poniedziałek, gdzie usiedli wszyscy ci, którym zależało, żeby w Rybniku była liga. Wszyscy się dogadali, bo potrafili to zrobić - komentuje Momot. - Poniedziałkowy trening, ponad dwugodzinny tutaj w Rybniku sprawił, że wszyscy dopasowali sprzęt, skorzystali z pomocy, posłuchali rad. Podczas meczu w parkingu byli dzisiaj mechanicy od Gizatullina i Lindbaecka, był Rafał Szombierski, wszyscy pomagali. Zależy nam na tym, żeby w Rybniku była pierwsza liga i to zrobili, a w jakim stylu... Jest w Rybniku nadal pierwsza liga i z tego się cieszymy.

Dariusz Momot, jak i zawodnicy i włodarze KS ROW Rybnik, mają za sobą trudny sezon

Największy wkład we wtorkowe zwycięstwo 58:30 nad lublinianami mieli Ronnie Jamroży oraz Rafał Fleger, którzy dwa dni wcześniej pojechali bardzo słabo. - Rafał Fleger zanotował kapitalny występ. Dla mnie chłopak, który płakał w parkingu w Lublinie, którego pocieszałem, bo przecież nie zawsze świeci słońce. W rewanżu kapitalny występ. W pełni wykorzystany został silnik od Briana Andersena, który był kapitalną rzeczą - ocenia dyrektor sportowy KS ROW. - Ronnie udowodnił w rewanżu, że jeżeli ma sprzęt to widać, że jest zawodnikiem, który potrafi jechać niesamowicie. Joonas Kylmaekorpi, który jedzie do Anglii wraca, stara się, jest z nami Daniel Nermark. Chłopcy spięli się, a w ostatnim meczu było to, co chcieliśmy oglądać przez cały sezon. Ja w to wierzyłem bardzo. Typowałem wynik 60:30, więc byłem blisko.

Z początkiem sezonu mówiło się w Rybniku, że aspiracje sięgają pierwszej czwórki, a może nawet czegoś więcej. Sprowadzenie do drużyny takich zawodników, jak Daniel Nermark, Joonas Kylmaekorpi czy Nicolai Klindt miało to zagwarantować. Niestety nie wszystko potoczyło się zgodnie z oczekiwaniami. - Sezon był ciężki, ale już się skończył. Mieliśmy dużo przygód, dużo wpadek, dużo niewypałów, może czasami nerwowości. Myślę, że ktoś, kto napisał, że nie ma atmosfery w drużynie to się pomylił, bo ta drużyna atmosferę miała cały czas - ocenia sezon 2010 Momot. - Zawsze brakowało czwartego do brydża. Był jeden zawodnik, drugi, trzeci i tak to się kończyło potem, że nie było co zrobić. Podobnie było w Lublinie, gdzie starałem się przegrać jak najmniej. Robiłem taktyczne jakie tylko mogłem, ale tam akurat nie pojechał niestety Ronnie.

Ostatni mecz w wykonaniu Rekinów był praktycznie wzorowy. W pełni wykorzystany atut własnego toru, dobrze przygotowany i spasowany sprzęt, niemal optymalny skład. To wszystko przełożyło się na pewne zwycięstwo. - Gdyby tak cały sezon, jak w drugim meczu z Lublinem, to pewnie cieszylibyśmy się z czegoś innego. Taki jest sport, który jest przewrotny. Czasami trzeba przegrać, żeby się później podnieść. Ważne, że utrzymaliśmy tą ligę dla Rybnika, dla kibiców i dla wszystkich - zakończył Momot.

Źródło artykułu: