Bartłomiej Czekański - Bez hamulców: Żużel i śmierć, to siostry dwie

Ponuro za oknem, gwiżdże po podwiązkach jak w Kieleckiem, liście stadnie spadają z drzew. Dziś Święto Niepodległości. Pójdę w patriotycznym pochodzie, choćby mnie internacjonalistyczna Wyborcza niesprawiedliwie faszystą nazwać miała.

Niestety, są w naszym kraju środowiska, które brzydzą się polskością. Niektórym ona ciąży, prawda Panie Premierze? Mój świętej pamięci dziadunio Miecio walczył o Polskę w Legionach Piłsudskiego. Też był faszystą? Ta niepodległość kosztowała nas przez wieki morze krwi i cierpień. Rocznicowa radość jest więc przez łzy.

Taaaa, listopad to miesiąc smuty, ponurych myśli. Nie tylko przez fatalną pogodę, przez brak słońca. Ów miesiąc zaczyna się przecież Świętem Zmarłych i Dniem Zadusznym, w którym wspominamy tych co odeszli.

Naszym małym światem jest speedway. A żużel i śmierć to siostry dwie.

...Życie choć piękne, tak kruche jest

Wystarczy jedna chwila, by zgasić je

Życie choć piękne, tak kruche jest

Zrozumiał ten, kto otarł się o śmierć...

Żużlowcy, jak w powyższym wierszu, na zawodach co rusz ocierają się o śmierć (mnie w kilku sytuacjach w życiu, m.in. na rajdach samochodowych, również się to zdarzało), a wielu z nich po prostu ona pochłonęła. Czarny sport.

Na stronie www.zuzel_smierc.republika.pl ktoś wykonał tytaniczną robotę i sporządził ponurą, porażającą statystykę (choć autor zastrzega się, że może ona być niepełna i prosi o przesłanie swoich uwag oraz ewentualnych uzupełnień na adres: ben13.bez.tego@onet.eu ). Otóż - wedle wspomnianego opracowania - dotąd na całym świecie aż 326 osób straciło swoje życie przez speedway: 312 zawodników bezpośrednio w wypadkach na torze - w tym, o ile dobrze policzyłem, 40 Polaków, z tego czterech tylko w jednym sezonie '74! - 9 popełniło samobójstwo (to oczywiście były bardziej złożone dramaty, ale niewątpliwie z żużlem w tle), do tego doszło 5 osób niebędących czynnymi jeźdźcami, a zmarłych na skutek obrażeń po kontakcie z motocyklem żużlowym (najczęściej z powodu uderzenia ciężką maszyną).

Brrr. Makabra. Oto owa ponura statystyka ze strony www.zuzel_smierc.republika.pl:

Zawodnicy zmarli na skutek obrażeń odniesionych na torze żużlowym (we wszystkich, także historycznych, odmianach sportu żużlowego) - 312 osób - Kliknij tutaj!

Osoby niebędące czynnymi zawodnikami, zmarłe na skutek kontaktu z motocyklem żużlowym - 5 osób - Kliknij tutaj!

Zawodnicy zmarli śmiercią samobójczą - 9 osób - Kliknij tutaj!

Ta powyższa opisowa statystyka, przytoczona za stroną www.zuzel_smierc.republika.pl, chyba nie jest pełna, gdyż np., nieżyjący już dziś, ojciec byłego utalentowanego zawodnika Sparty - Krzysztofa Zabawy opowiadał mi kiedyś, że w latach "prehistorycznych" (koniec lat 50. czy sam początek 60.) jeden z wrocławskich szkółkowiczów żużlowych, podpuszczony przez starszych zawodników, za szybko wjechał na treningu w wiraż i rozbił się o bandę. Zmarł w szpitalu w wyniku obrażeń odniesionych w owym wypadku na torze naszego Stadionu Olimpijskiego. A przed śmiercią był przytomny i na szpitalnym łożu ponoć rozmawiał z odwiedzającymi go ludźmi (to coś tak, jak zielonogórzanin Andrzejek Zarzecki). Pan Zabawa senior pokazał mi nawet zdjęcia z pogrzebu tego wrocławskiego szkółkowicza. Na trumnie położono kask. Tak więc to chyba nieprawda, co podają, że na Olimpijskim nigdy dotąd nie zginął żaden żużlowiec.

Jesteśmy mordercami!

Zawsze to powtarzam: speedway i bez tej ogromnej presji na wynik, wywieranej na zawodników przez kibiców, działaczy oraz przez nas-dziennikarzy, sam w sobie i tak już jest wystarczająco, bo śmiertelnie niebezpieczny. Nie dolewajmy więc oliwy do ognia!

Ja też biorę na siebie brzemię odpowiedzialności za to, co się stanie, gdy np. pisuję, że Hampelek powinien być waleczniejszy na torze i atakować rywali z większym zębem. I on stał się już waleczniejszy i atakuje rywali z wielkim zębem, a mnie wówczas przebiegają ciarki po plecach, żeby przez to nic złego sobie nie zrobił, ani innym zawodnikom.

Odpowiedzialność biorą też pseudotrenerzy, czyli pseudotwardziele (cudzym kosztem), którzy nakazują swoim podopiecznym: - Nie cackaj się z przeciwnikami, tylko jedź z nimi w dechy do końca!

Pamiętacie, że była u nas już taka aferka, kiedy podsłuchano jednego z naszych szkoleniowców, gdy w taki ohydny sposób podpuszczał swego juniora.

A czy Piotrek Protasiewicz, gdy uznał, że został sfaulowany na torze przez Tomka Golloba, to publicznie nie odgrażał się, że mu się zrewanżuje w taki sam sposób? Krew za krew? Kość za kość?

A czyż Szombierski nie gonił bodaj Kościechy przez całe okrążenie, żeby faulem odpłacić mu za wcześniejszy faul? Sam to potem wyznał dziennikarzom. Jakoś przeszło bez echa.

A czy działacze nie nakłaniają swoich zawodników do jazdy po trupach? Byle do zwycięstwa!

A kto przygotowuje mordercze tory? A czy sędziowie na to nie pozwalają?

A czy to między innymi nie kibice swoimi gwizdami doprowadzili Łukasza Romanka do samobójstwa? I co z tą kibicowską internetową, szczytną akcją pn. - o ile dobrze pamiętam - "Nie gwiżdżę"? Umarła w sposób naturalny, bo jakoś nikomu nie pasowała?

Ktoś napisał: Polski żużel to już nie sport, a regularna wojna o punkty, sławę i coraz większe pieniądze. A na wojnie, jak to na wojnie, muszą być ofiary.

Czy rzeczywiście musi to być taka brutalna wojna? No cóż, takie (speedwayowe) rzeczy tylko w Polsce.

* Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie - Borys Pasternak (Doktor Żywago).

* Nie śmierć rozdziela ludzi, lecz brak miłości - Jim Morrison.

* Lękliwy stokroć umiera przed śmiercią; mężny kosztuje jej tylko raz jeden - William Shakespeare (Juliusz Cezar, akt II, scena 2).

Bartłomiej Czekański

P.S. A teraz z innej mańki: dziś o godz. 20 na NSporcie mają pokazać ciekawy program red. Marcina Majewskiego (i jego ekipy) o Tomku Gollobie. I ponoć nie będzie to taka bezsensowna, ordynarna głupawka jak u "Powiatowego" Wojewódzkiego, gdzie naszego mistrza pytano, czy się onanizuje i czy goli sobie klatę. Z programu na NSporcie dowiemy się m.innymi o tym, że Tomek... oblał swój pierwszy egzamin na licencję "Ż", co kolejny raz udowadnia moją tezę, że te egzaminy są psu na budę.

Komentarze (0)