Problemy brytyjskiego żużla

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Jeszcze kilka lat temu w rozgrywkach Elite League występowało 11 drużyn. Jednak na przestrzeni lat liczba zespołów startujących w najwyższej klasie rozgrywkowej na Wyspach Brytyjskich maleje. Do tego dochodzi brak sukcesów na arenie międzynarodowej.

W tym artykule dowiesz się o:

W sobotę BSPA oświadczyło, że w przyszłym sezonie w rozgrywkach Elite League nie wystąpią drużyny Coventry Bees i Peterborough Panthers. Tym samym Pszczoły nie obronią mistrzowskiego tytułu. Pszczoły to jedna z najbardziej utytułowanych drużyn startujących w najwyższej klasie rozgrywkowej na Wyspach Brytyjskich. W tym roku zespół prowadzony przez Aluna Rossitera sięgnął po ósmy mistrzowski tytuł. Pantery, które w obecnym roku obchodziły jubileusz 40-lecia istnienia, w gablocie ze swoimi trofeami mają dwa mistrzowskie puchary. Decyzja ta była szokiem dla wielu kibiców sportu żużlowego. Jaka była przyczyna wycofania się tych dwóch klubów z elity? Zarówno szefowie Pszczół, jak i Panter nie zgodzili się na proponowane zmiany w regulaminie, który miałyby obowiązywać w przyszłym sezonie.

Jedną z proponowanych modyfikacji przed nowym sezonem był wzrost przelicznika średniej zawodników, którzy ścigali się w Premier League. Do tej pory średnia KSM zawodnika, który przeniósł się z Premier League do najwyższej klasy rozgrywkowej wynosiła 50 proc. Zgodnie z proponowanymi zmianami przelicznik ten miałby wzrosnąć do 65 lub 75 proc. Za to bez zmian miał pozostać limit KSM na drużynę. Obie ekipy planowały zakontraktować zawodników, którzy w tym roku byli gwiazdami Premier League. W barwach Coventry Bees miał startować Kenni Larsen, a Peterborough Panthers miał reprezentować Linus Sundstroem. Nie był to jedyny powód wycofania się z rozgrywek zespołu Pszczół. Drugim punktem zapalnym między zespołem Mistrza Wielkiej Brytanii a BSPA była średnia Przemysława Pawlickiego, która miała wynosić 6,19. Problem jednak w tym, że Polak wystąpił w zbyt małej liczbie spotkań i powinien się on legitymować minimalną średnią.

Można pokusić się o wniosek, że dzięki KSM w lidze brytyjskiej nie startują najlepsi zawodnicy świata. Kilka lat temu ze startów w Elite League wycofać się musiał Nicki Pedersen, który miał zbyt wysoką średnią i nie pasował do żadnej drużyny. Promotorzy w celu cięcia kosztów obniżają KSM, który i tak jest za niski. Przez brak startów najlepszych żużlowców świata cierpią nie tylko kibice, ale także kluby, do których zgłasza się mała liczba sponsorów. Coraz częściej słychać doniesienia o problemach finansowych brytyjskich klubów. W tym roku Ipswich Witches z tego powodu wycofało się z EL i przeniosło się Premier League. Z powodów finansowych swoją działalność zakończył zespół Oxford Cheetahs.

Jednak KSM nie jest jedynym problemem brytyjskiego żużla. Innym problemem jest brak sukcesów na arenie międzynarodowej, a także kłopoty ze stadionem. Po raz ostatni Anglik na najwyższym stopniu podium Mistrzostw Świata stał w 2000 roku, a był nim Mark Loram. Jeszcze dłużej Brytyjczycy czekają na triumf w Drużynowych Mistrzostwach Świata. Po raz ostatni reprezentacja Wielkiej Brytanii po ten tytuł sięgnęła w 1989 roku! W przyszłym sezonie tylko jeden Anglik będzie ścigał się w cyklu Grand Prix. Będzie nim Chris Harris, który po kilku latach nieudanych startów wreszcie wywalczył sobie miejsce w czołowej ósemce. Kompletnie brytyjskich kibiców zawiódł Tai Woffinden, który w cyklu Grand Prix był głównie statystą. Co może być powodem gorszych występów Anglików na arenie międzynarodowej? Dawniej liga brytyjska była uznawana za najlepszą na świecie. Ścigali się w niej wszyscy najlepsi zawodnicy globu i dzięki temu podnosił się poziom brytyjskich żużlowców. W tym sezonie w rozgrywkach Elite League ścigało się tylko sześciu zawodników, którzy uczestniczyli w cyklu Grand Prix. W najwyższej klasie rozgrywkowej zabrakło też zawodników, którzy sięgnęli po tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Jedynym takim żużlowcem, który w sezonie 2010 ścigał się na Wyspach Brytyjskich był reprezentant Redcar Bears Gary Havelock.

Brytyjskie kluby żużlowe mają również duże problemy ze stadionami. Kilka miesięcy temu zagrożona była przyszłość żużla w Birmingham. Kiedy umowa na użytkowanie stadionu Perry Barr dobiegała końca słychać było coraz głośniejsze protesty sąsiadów, którym przeszkadzał hałas dochodzący z miejscowego stadionu żużlowego. Ostatecznie radni miejscy zgodzili się na przedłużenie umowy. Skłoniły ich do tego działania mające na celu ograniczenie hałasu na stadionie żużlowym. Szefowie Brummies wokół stadionu posadzili wiele drzew, a ich sprzymierzeńcami były także nowe tłumiki. Ze stadionami miały problemy Reading Racers i Hull Vikings. Obie drużyny musiały zakończyć swoją działalność, bo nie miały gdzie startować. Takich samych trudności doświadczyło Leicester Lions, które w przyszłym roku wróci do speedwaya po 28 latach przerwy.

W przyszłym sezonie w rozgrywkach ligi polskiej również będzie obowiązywał KSM. Miejmy jednak nadzieję, że nie będzie on miał żadnego negatywnego wpływu na żużel w naszym kraju, a mimo kolejnych ograniczeń kibice w coraz większej liczbie miast będą mogli na żywo oglądać najlepszych zawodników świata.

Źródło artykułu: