Szymon Kaczmarek: Jak ocenisz sezon 2010? Nie dane było co wystartować w lidze, zaliczyłeś jednak kilka niezłych występów w rozgrywkach juniorskich.
Wojciech Lisiecki: Był to praktycznie pierwszy rok poważnego ścigania w moim wykonaniu, uważam więc, że nie było źle. Nie dostałem od trenera szansy na pokazanie się w lidze i zebranie doświadczeń w potyczkach ze starszymi zawodnikami. Mam nadzieję, że w kolejnych rozgrywkach będzie pod tym względem o wiele lepiej.
W kilku turniejach młodzieżowych osiągnąłeś dobre rezultaty. Nie obyło się jednak bez tych kompletnie nie udanych. Co było przyczyną?
- Rzeczywiście, wahania formy były zauważalne. Nie chcę się tłumaczyć, ale motocykle naprawdę nie zawsze spisywały się dobrze. Często "męczyłem" się na nich, zamiast walczyć z rywalami. Kiedy wszystko było w porządku mogłem skupić się na poszczególnych wyścigach.
Zatem to motocykle były największym problemem?
- Miałem cały sezon "pod górkę" ze sprzętem. Mimo to jakoś dawałem sobie rade. Starałem się jak mogłem "wyciągać" na torze ile się da z silników. Ich przygotowaniem do zawodów zajmowałem się razem z ojcem.
Jak ocenisz rezultaty osiągnięte przez Start w minionym sezonie?
- W lidze celem była pierwsza czwórka i to udało się zrealizować. Następnie pojawiła się szansa na baraż, jednak rywale okazali się mocniejsi. Dobrze wiodło nam się także w innych rozgrywkach. Warto tutaj wspomnieć chociażby finał MDMP, czy też indywidualne osiągnięcia kolegów.
Byłeś obecny w parku maszyn na każdym spotkaniu, zatem doskonale znasz zapewne "klimat" ligowej rywalizacji..
- No tak, pomagałem Mirkowi Jabłońskiemu. Zawsze jest to okazja do nauki, lepsze to, niż oglądać żużel w domu przed telewizorem. Na pewno zebrałem cenne doświadczenia. Jeśli chodzi o atmosferę, to wszyscy sobie nawzajem pomagali, o to chodzi w drużynie. Mecz wygrywa cały zespół, a nie jeden czy dwóch zawodników.
Wojciech Lisiecki z optymizmem patrzy w przyszłość.
Okres zimowy do czas przygotowań do nowych rozgrywek, a także rozmów transferowych. W ostatnim czasie pojawiło się kilka plotek dotyczących twojej przyszłości.
Bardzo bym chciał jeździć w przyszłym roku w Starcie i zdobywać punkty dla niego oraz gnieźnieńskich kibiców, bo tutaj się wychowałem i zacząłem przygodę z sportem żużlowym. Z drugiej strony muszę mieć na uwadze własny rozwój. Do tego potrzebne są starty w lidze. Nie ukrywam, że mam kilka ofert z innych klubów. Należy jednak pamiętać, iż mam ważny kontrakt z klubem. Wszystko okaże się w najbliższym czasie.
Wciąż niewyjaśniona jest sytuacja Kacpra Gomólskiego. Czy jego pozostanie w drużynie, będzie miało wpływ na twoje ewentualne wypożyczenie do innego zespołu?
- Kacper to świetny junior. Na pewno bez niego łatwiej byłoby się przebić do pierwszego składu. Z drugiej strony nie należy się bać rywalizacji.
Kiedy zaczynasz przygotowania kondycyjne?
- Już zacząłem przygotowania razem z innymi chłopakami.Na początek spokojnie, a od grudnia już zaczniemy na pełnych obrotach.
Do dalszego rozwoju potrzebne będzie zapewne solidne zaplecze sponsorskie. Pracujesz nad tym?
- Mam nadzieję, że wszyscy darczyńcy z tego sezonu zostaną ze mną. Równocześnie szukam nowych firm chętnych mnie wesprzeć, jednak są to trudne rozmowy.
Kilka tygodni temu wspominałeś, że bardzo chciałbyś pokazać się w zawodach poza granicami Polski. Wykonałeś jakieś konkretne ruchy w tym kierunku?
- Rozmawiałem z kilkoma osobami. Jeśli będą wolne miejsca w różnych turniejach, to może uda się pokazać w kilku zawodach. Żeby natomiast "złapać" umowę w konkretnej lidze trzeba najpierw jeździć w rodzimej lidze, wtedy menedżerowie sami zaczną dzwonić. Na koniec rozmowy chciałbym podziękować moim rodzicom, a także firmom: Natan, Garden, Poltrans, Mont-bud, P.H.U Iwona, Autokomfort, Okna Kawka. Pragnę także złożyć wyrazy wdzięczności panu Leszkowi Stefankiewiczowi, Krzysztofowi Jabłońskiemu za przygotowanie silników, panu Robertowi Wawrzyniakowi, Mirkowi Jabłońskiemu i całemu teamowi Gomólskich.