Rafał Piotrowski: Jak zaczęła się twoja przygoda ze speedwayem? Dlaczego wybrałeś właśnie ten sport?
Rafał Malczewski: Od najmłodszych lat razem z rodzicami chodziłem na mecze Włókniarza. Ten sport bardzo szybko przypadł mi do gustu i sam zacząłem myśleć o tym, aby zostać żużlowcem. Zdawałem sobie jednak sprawę z tego, że jest to niemożliwe. Na szczęście, myliłem się. Pewnego dnia razem z wujkiem wybrałem się na zawody miniżużlowe. Tuż po ich zakończeniu poszliśmy do ówczesnego prezesa UŚKS Speedway, Andrzeja Kupczyka i spytaliśmy się, czy mógłbym spróbować swoich sił na torze. Przejechałem kilka okrążeń na motorynce i bardzo mi się to spodobało. Po treningu trener Andrzej Jurczyński spytał się mnie, czy nie chciałbym spróbować swoich sił, ale już na motocyklu przystosowanym do minispeedwaya. Oczywiście zgodziłem się. Aby rozpocząć karierę na miniżużlu, musiałem jednak przeprowadzić wiele rozmów z moimi rodzicami. Ostatecznie wyrazili oni zgodę na moje starty w tej odmianie speedwaya.
Starty na minitorach okazały się dla ciebie dobrym przetarciem przed rozpoczęciem kariery na torze klasycznym?
- Dzięki startom na minitorach dowiedziałem się na czym polega żużel. Wiedziałem już jak pokonywać wiraże i jak zachowywać się na starcie. Jazda na torach klasycznych to mimo wszystko coś innego niż miniżużel. Jest tu przede wszystkim inna technika jazdy. Uważam jednak, że minispeedway pomógł mi w rozpoczęciu kariery na torze klasycznym. Choć z drugiej strony nie ukrywam, że na początku miałem trochę problemów z przyzwyczajeniem się do "pięćsetki".
Jakie sukcesy z okresu startów na minitorach wspominasz najmilej?
- Było ich wiele. Na wszystkie musiałem sobie jednak zapracować. Na pewno ogromną satysfakcją dla mnie było powołanie do kadry Polski do lat szesnastu. Szczególnie udane dla mnie były ostatnie miesiące kariery na minitorach. Notowałem wówczas bowiem bardzo dobre wyniki. W pamięci utkwił mi przede wszystkim mój ostatni bieg na minitorze w Częstochowie, podczas którego przez cztery okrążenia mijałem się z Węgrem Rolandem Benko. Ostatecznie po kapitalnej walce to ja wygrałem ten wyścig, co pozwoliło mi zostać Indywidualnym I Wicemistrzem Śląska w 2008 roku.
Podium Indywidualnych Mistrzostw Śląska w miniżużlu w sezonie 2008. Stoją od lewej: Rafał Malczewski, Mateusz Liszka, Roland Benko i Krystian Pieszczek.
Foto - Rafał Piotrowski
W kwietniu 2009 roku zdałeś egzamin na certyfikat "Ż". Za tobą więc już dwa pełne sezony startów na torze klasycznym. Jak je oceniasz?
- Mojego debiutanckiego sezonu na pewno nie zaliczę do udanych, gdyż zakończył się on dla mnie przedwcześnie. Na początku września 2009 roku zanotowałem upadek podczas zawodów młodzieżowych w Lublinie. W efekcie doznałem skomplikowanego złamania nogi i dopiero na początku sezonu 2010 wróciłem do żużla. W ubiegłym roku było już jednak znacznie lepiej. Miałem sporo startów, dzięki czemu czyniłem stałe postępy w jeździe. Mam nadzieję, że z sezonu na sezon będę się rozwijał i cieszył częstochowską publiczność dobrymi wynikami.
Wspomniany przez ciebie upadek wyeliminował cię ze startów na żużlu na kilka miesięcy. Po tak poważnym karambolu nie miałeś chwil zwątpienia? Nie myślałeś o tym żeby dać sobie spokój z tym sportem?
- Rzeczywiście, lubelskich zawodów nie wspominam zbyt miło. Staram się jednak nie myśleć o tamtym upadku. Na pewno w psychice został jednak po tym jakiś ślad. Zresztą jak już wróciłem na tor to miałem lekki uraz. Staram się go jednak wyeliminować, nie myśleć o tym co było i patrzeć wyłącznie w przyszłość.
Pole A - Marcin Bubel, B - Dawid Bąk, C - Rafał Malczewski
Niedawno przedłużyłeś kontrakt ze swoim macierzystym klubem. W Częstochowie startował będziesz do końca wieku juniora, czyli do 2015 roku. Zapewne liczysz na to, że będziesz mógł regularnie występować w najbliższych latach Ekstralidze?
- W Częstochowie jest spora konkurencja. W klubie mamy bowiem wielu juniorów i z tego co wiem wkrótce do naszej kadry dołączy jeszcze Marcel Kajzer. Stawiam sobie jednak cel na ten sezon, żeby regularne występować z lwem na plastronie. Wiem, że nie będzie łatwo i czeka mnie sporo pracy. Wierzę jednak, iż udowodnię trenerowi, że warto na mnie stawiać i w efekcie będę miał częstą okazję do startów w Ekstralidze.
Jak wyglądają twoje przygotowania do nowego sezonu?
- Razem z kolegami z klubu już od początku grudnia ćwiczę pod okiem pana Piotra Ruszela. Zajęcia mamy sześć razy w tygodniu: trzy razy na sali gimnastycznej i trzy razy na siłowni. Ponadto już w przyszłym tygodniu jedziemy na obóz do Zakopanego. To kolejny ważny dla mnie etap przygotowań do nowego sezonu. Mam nadzieję, że ta intensywna praca podczas zajęć ogólnorozwojowych zaowocuje na torze.
Jak prezentuje się twój park maszynowy na sezon 2011?
- Na ten sezon mam przygotowany jeden motocykl, który dostanę od klubu. Myślę też o kupnie prywatnego sprzętu. Mam nadzieję, że z roku na rok mój park maszynowy będzie się stale powiększał.
Częstochowianie praktycznie zakończyli już budowanie składu na sezon 2011. Jak oceniasz kształt ekipy Włókniarza? Na co będzie stać tę drużynę?
- Skład jak widać po nazwiskach nie prezentuje się zbyt okazale. Żużel to jednak sport i nazwiska same nie wygrywają meczy. Mam nadzieję, że Włókniarz sprawi parę miłych niespodzianek w tym roku.
Ekipa Włókniarza w ubiegłym roku startowała w Śląskiej Lidze Młodzieżowej. Ciężko mówić tu jednak o startach, gdyż w sumie rozegrano zaledwie dwie imprezy tego cyklu. Nie zazdrościsz trochę swoim rówieśnikom z zachodu kraju, którzy w ciągu sezonu tego typu imprez zaliczają około trzydziestu?
- Na pewno tak. Koledzy z zachodu mają o wiele więcej startów i dlatego też o wiele szybciej od nas się rozwijają. Zresztą nie tylko ja to zauważyłem, ale także wielu szkoleniowców. Mam nadzieję, że sytuacja ta szybko ulegnie zmianie i już w nowym sezonie juniorzy z południa będą mieli równie dużo, ale jeszcze więcej startów. Może dobrym rozwiązanie byłoby "doczepienie" się do lig regionalnych na zachodzie kraju. Niestety, nie ode mnie to już zależy.
Komu najwięcej zawdzięczasz w swojej dotychczasowej karierze?
- Na pewno rodzicom, gdyż to oni pomagają oraz wspierają mnie w trudnych chwilach i za to im serdecznie dziękuję. Nie zapominam także o moim klubie, czyli stowarzyszeniu CKM Włókniarz, które zabezpiecza mi sprzęt na sezon. Dziękuję również firmie Barre Thomas Poland, która z kolei w przerwie zimowej dostarcza mi nowy kask, czy też ochraniacze.
Rafał Malczewski w sezonie 2010.
Foto - Rafał Piotrowski
Jaki jest Rafał Malczewski prywatnie?
- Poza żużlem skupiam się głównie na rodzinie i staram się spędzać z nią jak najwięcej czasu. Zdaję sobie bowiem sprawę z tego, że z sezonu na sezon przez ten sport będę zmuszony być w ciągłych rozjazdach.
Dziękuję za rozmowę i życzę ci powodzenia w nowym sezonie.
- Ja również dziękuję i przy okazji pozdrawiam wszystkich kibiców sportu żużlowego, szczególnie tych z Częstochowy.