- RKM Rybnik zalega mi z kwotą 117 tysięcy złotych. Na wszystko mam stosowne faktury. Klub chciał ze mną podpisać ugodę, ale ja nie chciałem takiego rozwiązania. Myślę, że w związku z tym pojawiły się problemy i klub nie chce zapłacić mi tych pieniędzy. Jest jeszcze inna sprawa. Klub w zeszłym sezonie zapłacił mi 14 tysięcy złotych i teraz chce jeszcze zwrotu tych pieniędzy. Jako przyczynę podają fakt, że ponoć - ponoć, bo nic pisemnie nie dostałem - rozwiązano ze mną kontrakt. 27 listopada otrzymałem pismo (na trzy dni przed jego wygaśnięciem), że rozwiązano ze mną kontrakt. Z tego można wnioskować, że każdy, kto prowadzi firmę, może sobie zatrudnić pracowników i po prawie roku powiedzieć im, że niestety rozwiązuje z nimi umowę i nie będzie im płacił. To jest trochę chore moim zdaniem. Kontrakt można zerwać z różnych przyczyn, ale powinienem być o tym poinformowany. W każdym razie nie na koniec sezonu - powiedział dla SportoweFakty.pl Mariusz Węgrzyk.
Oskarżenia wychowanka RKM Rybnik odpiera prezes klubu Michał Pawlaszczyk, który twierdzi, że klub skutecznie rozwiązał kontakt z zawodnikiem i nie ma w stosunku do niego żadnych zobowiązań. - RKM Rybnik nie ma żadnych zobowiązań w stosunku do Mariusza Węgrzyka. Kontrakt z tym zawodnikiem został skutecznie rozwiązany. Nie mam również zamiaru za pośrednictwem jakichkolwiek mediów rozmawiać z panem Węgrzykiem - wyjaśnił krótko prezes RKM Rybnik.
Jak się okazuje, Mariusz Węgrzyk o całej sytuacji poinformował Polski Związek Motorowy. Zwrócił się również z zapytaniem, na jakiej podstawie klub rybnicki otrzymał licencję warunkową, skoro ani nie zapłacił mu pieniędzy, ani nie podpisał z nim ugody. - Zespół rybnicki otrzymał licencję warunkową. Polega ona na tym, że zespół rybnicki do 15 marca musi wywiązać się ze swoich zobowiązań. Licencja warunkowa nie upoważnia klubu do startów w rozgrywkach, jeżeli nie spełni on postawionych warunków - powiedział dla SportoweFakty.pl dyrektor Biura Sportu i Marketingu Zarządu Głównego Polskiego Związku Motorowego - Arkadiusz Sąsara.
Wychowanek RKM Rybnik nie widzi innej możliwości, jak skierowanie sprawy na drogę postępowania sądowego. - Jest mi przykro, że klub, w którym stawiałem pierwsze kroki, stwarza takie problemy. Oddałem sprawę do kancelarii, bo myślę, że nie ma innej możliwości rozwiązania tego sporu - zakończył Mariusz Węgrzyk.
Prezes RKM Rybnik ubolewa nad tym, że sprawą zajmie się sąd, zwłaszcza, że zawodnik ma do klubu zaledwie kilka kilometrów. - Dla mnie jest to niestety przykre, że po dwóch latach współpracy musimy oddawać sprawę adwokatom. W żaden sposób nie umniejszam ich roli. Natomiast uważałem, że jeżeli rozmawiamy tym samym językiem, a dodatkowo mamy do siebie pięć kilometrów, to uda się to rozwiązać polubownie - dodał Michał Pawlaszczyk.
Wszystko zatem wskazuje na to, że o tym, kto ma rację w sporze na linii Mariusz Węgrzyk - RKM Rybnik zadecyduje sąd. Nie jest jednak wykluczone, że obie strony dojdą do porozumienia polubownego.