Mariusz Węgrzyk: Z własnych oszczędności zainwestowałem w sprzęt

Kilka dni temu informowaliśmy, że Mariusz Węgrzyk zamierza pozwać do sądu RKM ROW Rybnik w sprawie zaległości finansowych. Działacze rybnickiego klubu twierdzą, że to zawodnik zalega im pieniądze.

Szerzej o całej sprawie pisaliśmy tutaj. Według żużlowca RKM ROW Rybnik jest mu winny 117 572,00 zł. Kilka dni temu na łamach naszego portalu prezes Rekinów - Michał Pawlaszczyk powiedział: - RKM Rybnik nie ma żadnych zobowiązań w stosunku do Mariusza Węgrzyka. Kontrakt z tym zawodnikiem został skutecznie rozwiązany. Nie mam również zamiaru za pośrednictwem jakichkolwiek mediów rozmawiać z panem Węgrzykiem.

Węgrzyk przedstawił pismo, w którym sternik rybnickiego zespołu potwierdza sumę zobowiązań wobec zawodnika. Jednak tym dokumentem zaskoczony jest prezes RKM ROW. - Bo to była moja propozycja, z moim podpisem, którą złożyłem Mariuszowi. On jej nie parafował! Zabrał pismo, po czym zatelefonował do mnie i oświadczył, że propozycję odrzuca. Gdyby wówczas złożył ten podpis, w ogóle nie byłoby tematu Mariusza Węgrzyka! Ja go nie widziałem od 27 listopada - powiedział Michał Pawlaszczyk na łamach Gazety Wyborczej.

- W tym tygodniu zostanie złożone w imieniu M. Węgrzyka powództwo przeciwko Rybnickiemu Klubowi Motorowemu o zapłatę zaległego wynagrodzenia z tytułu startów w rybnickim zespole w sezonie 2010. Działanie zarządu RKM w niniejszej sprawie jest szczególnie bulwersujące. Zawodnik, z ryzykiem utraty zdrowia, reprezentował barwy RKM, wypełnił wszelkie zobowiązania wobec klubu, którego zarząd zapłacił do tej pory tylko ok. 10 procent zaległego wynagrodzenia. Co więcej, zarząd domaga się zwrotu od p. Węgrzyka zapłaconej sumy 10 procent, twierdząc, iż klub odstąpił od kontraktu. Oczywiście oświadczenie o odstąpieniu nigdy nie dotarło do p. Węgrzyka. Takie działanie w naszej ocenie nie znajduje żadnych podstaw prawnych, jest sprzeczne z dokumentami, faktami i stanowi próbę uchylenia się od obowiązku zapłaty. Mamy wrażenie, iż zarząd Rybnickiego Klubu Motorowego nie czyta dokumentów, które podpisuje, bowiem z jednej strony Prezes Pawlaszczyk podpisuje oświadczenie o uznaniu długu wobec p. Węgrzyka, miesiąc później (po przyznaniu warunkowej licencji przez GKSŻ) twierdzi, iż dokument ten jest nieważny, a p. Węgrzykowi nie należy się żadne wynagrodzenie, co więcej to on jest dłużnikiem klubu... Niestety, byłemu żużlowcowi rybnickiego klubu pozostaje jedynie droga sądowa w celu odzyskania swoich należności - informował Grzegorz Mura na łamach portalu SportoweFakty.pl.

Sam zawodnik nie rozumie zaistniałej sytuacji. - Prezes zarzucił mi, że nie przygotowałem się odpowiednio do sezonu. A ja wziąłem pieniądze z własnych oszczędności i zainwestowałem je w sprzęt z myślą, że ta kwota zostanie mi oddana. Na dowód tego przedstawiłem im faktury. Nie mam pojęcia, dlaczego tak ze mną pogrywają. To przykre, że klub podpisuje kontrakt z zawodnikiem, a potem się z niego nie wywiązuje - stwierdził Węgrzyk.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Komentarze (0)