Waldemar Cieślewicz: Z klubem trzeba być na dobre i na złe

W zeszłym roku Polonia Bydgoszcz po raz drugi w historii spadła do pierwszej ligi. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl były żużlowiec Gryfów - Waldemar Cieślewicz ocenia miniony sezon bydgoszczan oraz nawiązuje do obecnej sytuacji w klubie.

Waldemar Cieślewicz, mimo że jest wychowankiem Startu Gniezno, jest kojarzony z Polonią Bydgoszcz. W mieście nad Brdą spędził najlepsze lata w swojej karierze. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Cieslewicz wspomina miniony sezon i spadek swojego byłego klubu. - Ten spadek bardzo boli. Powiem krótko, kiedy ja jeździłem w Polonii, to zespół zdobywał medale. Teraz już po raz drugi zawodnicy i my, czyli kibice, przeżyliśmy gorycz spadku. Jednak jestem zdania, że z klubem trzeba być na dobre i na złe. Na pewno będę chodził na mecze pierwszej ligi, będę dopingował i jestem przekonany, że na koniec sezonu będę się cieszył z awansu do Ekstraligi - powiedział Cieślewicz.

Zdaniem byłego żużlowca Polonii o spadku zadecydowała kontuzja Emila Sajfutdinowa. - Z własnego doświadczenia wiem, że utrata lidera zespołu źle wpływa na pozostałych zawodników. Emil Sajfutdinow zdobywał średnio ponad 10 punktów na mecz. Gdyby nie jego absencja, Polonia mogłaby nawet awansować do pierwszej czwórki. A tak przegrywała mecz za meczem. Najbardziej bolały porażki w Bydgoszczy różnicą kilku punktów. Tych kilku punktów Emila właśnie zabrakło i spełnił się czarny scenariusz.

Cieślewicz wspomina atmosferę, jaka panowała po ostatnim biegu barażowego pojedynku między Polonią i Włókniarzem. - Kiedy zawodnicy minęli linię mety cały stadion, w tym również ja, wstał i w milczeniu patrzył w kierunku parkingu. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że spadliśmy do pierwszej ligi i czuliśmy niemoc. Innymi słowy nic nie mogliśmy już zrobić. Pozostał tylko duży smutek.

"Cielak", bo taką ksywkę nadali mu bydgoscy kibice, twierdzi, że niekiedy sam chciałby wsiąść na motocykl i pokazać niektórym zawodnikom, jak powinno się jeździć na bydgoskim torze. - Niekiedy widzę, że niektórzy zawodnicy jeżdżą trochę "bez głowy". Np. zamiast zaatakować po zewnętrznej, namiętnie atakują przy krawężniku, co nie przynosi żadnego efektu. Zdarza się, że w takich chwilach nie mogę opanować swoich emocji i czasami wykrzykuję w kierunku zawodników swoje uwagi. W ogóle to chwilami chciałbym wsiąść na motocykl i pokazać niektórym zawodnikom, jak można się skutecznie ścigać.

Waldemar Cieślewicz twierdzi, że dzisiaj zawodnicy nie identyfikują się z klubem tak, jak przed laty. - Teraz klub pełni funkcję zakładu pracy. Dzisiaj zawodnicy jeżdżą w jednym zespole, jutro mogą być już w innym klubie. Dlatego żużlowcy nie identyfikują się z drużynami tak, jak kiedyś. Np. w latach osiemdziesiątych nie do pomyślenia było, żeby zawodnik Apatora Toruń przeszedł do Polonii Bydgoszcz. Dzisiaj takie zmiany klubów nie są niczym nadzwyczajnym.

Wychowanek Startu Gniezno odniósł się również do obecnej sytuacji w Polonii Bydgoszcz. - Niestety atmosfera wokół Polonii nie jest najlepsza. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Mam jednak nadzieję, że nowe władze miasta i klubu szybko znajdą wspólny język i wyjdą z tej patowej sytuacji.

Waldemar Cieślewicz

Już wkrótce na portalu SportoweFakty.pl ukaże się obszerny wywiad z Waldemarem Cieślewiczem. Wychowanek Startu Gniezno i wieloletni reprezentant Polonii Bydgoszcz opowie m.in. o początkach swojej przygody z żużlem, zdradzi kulisy przejścia do Bydgoszczy oraz wspomni swoje najpoważniejsze upadki. Nie zabraknie również "kilku słów" o pamiętnym derbowym pojedynku z 1994 r.

Komentarze (0)