Adrian Gomólski: Nigdy nie jest tak, żeby nie mogło być lepiej

Tegoroczny sezon jest dla zawodnika Intaru Lazur Adriana Gomólskiego niezwykle udany. Młodzieżowiec ostrowskiego zespołu święci sukcesy nie tylko w lidze, ale również w turniejach indywidualnych. Dość powiedzieć, że w chwili obecnej - pod względem średniej biegopunktowej - zajmuje czołowe miejsce na zapleczu Ekstraligi. Wychodzi jednak z założenia, że nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. - Nie mogę stać w miejscu - przyznaje Gomólski.

W ubiegłą niedzielę Adrian Gomólski na pewno zapisał na kartach historii co najmniej ostrowskiego żużla. Wystąpił w dwóch imprezach jednego dnia. Najpierw w półfinale Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów w niemieckim Didenbergen, a kilka godzin później w spotkaniu ligowym Intaru Lazur!

Kiedy dowiedziałeś się o tym, że wystąpisz w meczu ligowym Intaru Lazur?

- Przez całą sobotę byłem w kontakcie z prezesem Stefańskim. Najpierw miałem informację, że jadę. Później, że jednak nie. Aż w końcu wieczorem otrzymałem zapewnienie, że w niedzielę mam się zameldować w Ostrowie Wlkp. To było niesamowite. Nie ukrywam, że razem działaliśmy trochę tak "na wariata". Na szczęście wszystko wypaliło. Dotarłem na zawody, a mój zespół odniósł zwycięstwo. Chyba było warto.

Zarówno w zawodach w Niemczech jak i później w Polsce spisałeś się rewelacyjnie. Rzadko się zdarza, żeby zawodnik jednego dnia zdobył dwukrotnie 14 punktów.

- Mogło być jeszcze lepiej, bo w Polsce przytrafiło mi się jedno wykluczenie. Jechałem bieg po biegu i na tor wyjechałem kilkanaście sekund przed startem. Tak się spieszyłem, że kiedy chciałem wytracić prędkość opierając motocykl na haku, upadłem. Kiedy wstałem i podjechałem pod taśmę, sędzia podjął decyzję o moim wykluczeniu. Szkoda.

Od początku sezonu nie możesz narzekać na motocykle, które spisują się bez zarzutu. Nie inaczej było także w niedzielę.

- Zgadza się. Sprzęt spisuje się kapitalnie za co należą się słowa podziękowania moim tunerom, Panom Andrzejowi i Jarosławowi Krawczyk oraz Panu Jackowi Filipowi. Do tego dochodzi świetna praca mojego taty i brata, którzy są ze mną na każdych zawodach. Wielkie dzięki!

Jaki jest twój plan na ten sezon? Stawiasz sobie jakieś konkretne cele?

- Raczej nie. Staram się koncentrować tylko na kolejnych zawodach. Tak z imprezy na imprezę. Myślę, że to najlepsza droga, żeby ciągle utrzymywać się w wysokiej dyspozycji. Poza tym chcę zaznaczyć, że nie skupiam się tak bardzo na statystykach. Nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. Chcę dalej się rozwijać, dlatego cały czas myślę tylko o tym, co jeszcze zmienić, żeby było jeszcze lepiej.

Wygląda na to, że transfer do Ostrowa Wlkp. wyszedł tobie na dobre?

- Nie chcę zapeszać, ale na razie jestem bardzo zadowolony. Mogę nawet powiedzieć, że to był przysłowiowy "strzał w dziesiątkę". Dosyć szybko zaaklimatyzowałem się w nowym otoczeniu. Muszę przyznać, że w Ostrowie Wlkp. jest świetny klimat dla speedwaya. W klubie i wokół niego działają świetni ludzie, a nasz zespół może liczyć na wsparcie fantastycznych kibiców. To wszystko razem mobilizuje mnie do jeszcze większego wysiłku. Oby tak dalej.

Za naszym pośrednictwem Adrian Gomólski chciałby podziękować wszystkim swoim sponsorom: Jan i Andrzej Garcarek - Mercedes Benz, Andrzej Hurysz - Oskar, Jan Łyczywek - Intar, Auto-Marsel, Autotrade, Idmar, Transport Strankowski, Woker, Ow-rem, BHP Oszczęda, Elektromax, Olmet, RSM Ruszkiewicz, Erbrux, Pralbiel, Ursopol, Sielsko Anielsko, PPHU "INFO-GOL", Marek Kropidłowski, Marek Śniegocki, Amart Żnin, Hotel Orzeł, MDM, SportoweFakty.pl.

- Dziękuję wszystkim razem i każdemu z osobna. Wszyscy razem mocno pracujemy, żeby wyniki były coraz lepsze, a forma coraz wyższa! - kończy wychowanek Startu Gniezno.

Komentarze (0)