- To było bardzo dziwne Grand Prix. Nie pamiętam kiedy leżałem na torze aż cztery razy podczas jednego wieczoru. Wielkie brawa należą się moim mechanikom, którzy wykonali fantastyczną robotę i sprawili, że mogłem dalej walczyć o wygraną - powiedział po zawodach Pedersen.
Mistrzowi świata sprzyjało w sobotę ogromne szczęście w osobie polskiego sędziego, Marka Wojaczka, który dwukrotnie podjął bardzo kontrowersyjne decyzje na korzyść Pedersena. Ofiarami tych budzących skrajne emocje rozstrzygnięć sędziego padli Bjarne Pedersen oraz Leigh Adams. To właśnie po kontakcie z tymi zawodnikami Nicki Pedersen leżał na torze. Sytuacje miały miejsce na pierwszym łuku i właśnie dlatego werdykty polskiego sędziego wprowadziły zdyskwalifikowanych zawodników we wściekłość.
- Miałem dzisiaj sporo szczęścia, ale taki właśnie jest żużel. W przyszłości to ja mogę zostać wykluczony w takich sytuacjach, gdzie dochodzi do walki w kontakcie. Rozumiem jednak złość niektórych zawodników po sobotnim turnieju. Muszę również przyznać, że tor był w beznadziejnym stanie. Jedziemy o mistrzostwo świata, a to wymaga wielkiej pracy. Myślę, że tory muszą być zdecydowanie lepsze niż ten, na którym ścigaliśmy się w sobotę. Nie mogę się doczekać powrotu cyklu na prawdziwe tory - zakończył Duńczyk.
Mistrz świata jako główny bohater sytuacji, w których padały budzące sprzeciwy decyzje arbitra został w sobotę niemiłosiernie wygwizdany przez publiczność w Cardiff. Warto jednak zwrócić uwagę na sportową postawę Duńczyka w finałowym biegu, kiedy przewróciwszy się na ostatniej, trzeciej pozycji (z biegu za zerwanie taśmy wykluczony został Scott Nicholls) błyskawicznie pozbierał się z toru ściągając swój motocykl na murawę. Sędzia nie przerwał biegu i dzięki temu Jason Crump mógł cieszyć się ze zwycięstwa w zawodach.