Kamil Brzozowski w sobotnim sparingu z Betardem Spartą Wrocław zanotował groźny upadek. W trzecim wyścigu zawodów na wejściu w ostatni łuk został zahaczony przez Simona Steada i obaj z impetem upadli na tor. 24-letni zawodnik GTŻ-u jest już jednak gotowy do jazdy. - Mam jeszcze sińce, jednak jeżdżę normalnie, nie ma problemu. Na treningu we wtorek sprawdzałem silnik od Flemminga Gravesena, przeznaczony na przyczepne tory. Jestem z niego zadowolony. Drugi, na tor grudziądzki, przygotował mi mechanik klubowy Jerzy Budzeń. Czekam jeszcze na trzeci. Dokładnie sprawdzam motocykle GM, których wciąż do końca nie rozszyfrowałem, ale jestem na dobrej drodze - twierdzi "Brzózka".
Wychowanek Stali Gorzów odniósł się również do tzw. afery tłumikowej. Warto dodać, że jest on jednym z 31 zawodników, który podpisał się pod listem do PZMot w sprawie przywrócenia do polskiej ligi nowego modelu tego urządzenia. - Wielkiej różnicy w porównaniu ze starymi nie widzę. Jedynie w wysokich temperaturach mogą szybciej się przegrzewać, a to oznacza częstsze remonty i koszty. Druga sprawa to, że inaczej brzmią motocykle z nowymi tłumikami, jest zdecydowanie ciszej. Mnie się ten dźwięk nie podoba. Kibice śledzący jeden z naszych treningów orzekli, że żużlowe motory brzmią jak stare kosiarki po tuningu - mówi Brzozowski.
Źródło: Gazeta Pomorska