Po raz ostatni zespół Startu triumfował w Gdańsku w 1990 roku (43:47). Następnie odnotowywał same porażki. W sumie było ich dziewięć, w tym dwie przed rokiem kiedy gnieźnianie rywalizowali z Lotosem Wybrzeże o drugie miejsce, premiowane udziałem w barażach o awans do Speedway Ekstraligi. Tor w Gdańsku odczarowali dopiero w niedzielę, gdzie pewnie i wysoko uporali się z gospodarzami (37:52).
- Nie wiem czy to kwestia czarów - mówi Krzysztof Jabłoński, który tego dnia był najskuteczniejszym zawodnikiem gości (11+3). - Myślę, że to bardziej efekt dobrania odpowiednich zawodników do drużyny, a ponadto wielu testów na torze. W moim przypadku sprawdził się plan, który realizuję od grudnia. Krok po kroku postępowałem zgodnie z nakreślonymi założeniami, dlatego mam tym większą satysfakcję, że wszystko wypaliło. Przed nami nowe wyzwania. Jeśli będziemy zobowiązani korzystać z nowych tłumików, to szybko będziemy musieli się do nich dostosować.
Kapitan czerwono-czarnych podziękował kibicom z Gniezna za doping, ale ponadto wspomniał o gwizdach w kierunku zawodników Startu, które pojawiały się przy okazji treningów punktowanych: - Przede wszystkim dziękuję kibicom za przybycie i doping. Chciałbym jednak, żeby przy okazji treningów punktowanych nie gwizdali na kogokolwiek. Treningi są po to, żeby dobrać odpowiednie ustawienia, sprawdzać pracę silników. Ciężko jest w tej sytuacji wyjechać i dać z siebie wszystko. Dlatego jeszcze raz chcę wyjaśnić, że treningi punktowane to czas testów i nigdy nie będą one porównywalne z meczami w lidze. Uważam, że każdy brałby w ciemno wynik z Gdańska, a nie te z treningów punktowanych.
Krzysztof Jabłoński (żółty) i Kacper Gomólski. Za nimi Dawid Stachyra