Odkąd Michał Szczepaniak dołączył do kadry Startu Gniezno, to tylko raz zdobył mniej niż sześć punktów. Taki słaby występ przytrafił mu się przed rokiem w Rzeszowie, gdzie podczas pierwszego meczu z Marmą Hadykówką zapisał na swoim koncie zaledwie trzy "oczka". W pozostałych spotkaniach zawsze był jednym z najskuteczniejszych zawodników Startu.
Tegoroczne treningi punktowane także nie wskazywały, żeby w tym sezonie miało być inaczej. Świetnie spisał się chociażby w ubiegłotygodniowym treningu z Unią Leszno, w którym wywalczył dziesięć punktów. Jego plecy zmuszony był oglądać m.in. Jarosław Hampel. Pech chciał, że najsłabszy występ w składzie gnieźnieńskiego zespołu przypadł podczas wygranego meczu w Gdańsku z Lotosem Wybrzeże (37:52)!
- Zawaliłem sprawę - mówił zasmucony. - Szkoda jest tym większa, że to była inauguracja, a ja pojechałem mocno poniżej oczekiwań. Pocieszał się tym, że na szczęście jego punktów nie zabrakło do zwycięstwa Startu nad morzem. - Najważniejsze, że wygraliśmy. Jedziemy dalej. Mam nadzieję, że ta wygrana sprawi, że nasz zespół nabierze jeszcze większej pewności siebie. Ze swojej strony mogę obiecać, że zrobię wszystko, żeby taki występ jak w Gdańsku już się nie powtórzył.
Michał Szczepaniak przed Januszem Kołodziejem
Szczepaniak podzielił opinię pozostałych zawodników Startu, którzy chwalili przygotowanie toru: - Szczerze mówiąc, to spodziewaliśmy się zupełnie innych warunków, a tymczasem gospodarze przygotowali tor, który wybitnie nam pasował. W naszym zespole poza mną nikt nie zawiódł, dlatego teraz możemy cieszyć się z wygranej. Nie jest źle. Mam nadzieję, że ta passa będzie trwała dalej.
Po zawodach Szczepaniak otrzymał mocne wsparcie od licznej publiczności z Gniezna, która skandowała jego nazwisko. - Wypada mi tylko podziękować - komentował. - Zawaliłem mecz, ale kibice zachowali się wspaniale. Jeździmy przede wszystkim dla nich, dlatego cieszę się, że mogliśmy dzisiaj dać im tyle radości.