Michał Gałęzewski, Mateusz Klejborowski: Po 21 latach odczarowaliście gdański tor. Jak oceniasz niedzielne spotkanie?
Mirosław Jabłoński: Czy ja wiem, czy odczarowaliśmy? Ten owal zawsze był taki sam, ale uznania dla trenera Chomskiego, który przygotował normalny tor do walki, na którym można było pokazać to, co najpiękniejsze w tym sporcie, czyli ściganie i jazdę na łokcie. Dzięki temu można było oglądać dobry speedway. Rok temu był tylko start i walka o przeżycie. Nie służy to widowisku, dlatego cieszy zwycięstwo.
Patrząc na zespół Startu w ostatnim meczu ubiegłego sezonu i teraz, były to dwie diametralnie różne drużyny.
- Zgodzę się z tym. Zmieniło się trzech zawodników i tworzymy bardzo fajną drużynę, co pozwoliło nam wygrać na niezdobytym terenie w Gdańsku.
Gdańszczanom nie daliście za bardzo pojeździć, jedyne zwycięstwo Wybrzeża było gdy jechali we dwóch...
- Nie szydziłbym z Wybrzeża. To jest żużel, tutaj każdy chce walczyć o zwycięstwo i dać z siebie wszystko. Wychodząc do biegu, każdy jest maksymalnie skoncentrowany i zmobilizowany. Raz się wygrywa, raz przegrywa. My ponieśliśmy sromotną porażkę, gdy walczyliśmy z Wybrzeżem o Ekstraligę. To był pierwszy mecz sezonu i nie dzielmy skóry na niedźwiedziu. Wszystko może się jeszcze diametralnie zmienić.
Mirosław Jabłoński przed Hlibem i Maxem
Kluczem do waszego zwycięstwa były starty spod taśmy.
- Gdański tor jest tak specyficzny, że trzeba na nim wygrywać starty, żeby myśleć o czymkolwiek. Jeżeli się nie udaje startować, to punktów nie ma.
Swoją postawą daliście sporo satysfakcji waszym kibicom. Zapewne cieszy was tak duża ich liczba w Gdańsku?
- Cieszy nas to, że tylu ich przyjechało i liczymy na to, że 10 razy więcej będzie ich przychodziło na gnieźnieński stadion, bo tam jest nasz dom i dla nich chcemy jeździć. Zapraszam ich do licznego przychodzenia na nasz stadion i do głośnego dopingu.
Gdański tor po twoim odejściu z Wybrzeża nie służył ci najlepiej, a tym razem udało ci się być liderem Startu.
- Tak, to prawda, chociaż podczas meczu rundy zasadniczej ubiegłego sezonu zdobyłem 8 punktów i 2 bonusy. Teraz wszystko mi przypasowało. Jeździłem dużo na motocrossie, dużo na torze przyczepnym, dopasowałem się po pierwszym biegu w niedzielę i wszystko grało i buczało. Oby tak dalej przez cały sezon.
Gdy przychodziłeś do Gdańska, zapowiadałeś się na naprawdę klasowego zawodnika. Później jednak wszystko jakoś ucichło. Czy myślisz, że to może być twój sezon?
- Liczę na to, że będzie to najlepszy sezon Mirka Jabłońskiego w historii. Liczę na to, że będę zdobywał wiele punktów w każdym meczu. Tak jak powiedziałeś - było, minęło. W międzyczasie złapałem kontuzję i ciężko było mi się odbudować, ale od poprzedniego sezonu jadę tak, jak potrafię i pokazałem, że ten sezon zapowiada się emocjonująco dla kibiców patrzących na mnie.
Szczęśliwy młodszy z braci Jabłońskich
Zdziwiło ciebie to, że Renat Gafurow i Dawid Stachyra nie zdołali wyprzedzić przez cały mecz ani jednego twojego kolegi z zespołu?
- To nie jest piłka nożna, że można kilka lat trzymać tą samą formę i wygrywać ze wszystkimi. Tutaj trzeba mieć dobry sprzęt, poparcie ze strony trenera, dobrze dopasować się i przygotować kondycyjnie. To był pierwszy mecz, więc nie dzielmy skóry na niedźwiedziu. Nie skazujmy ich na porażkę. Ja rok temu zaczynałem tak samo i w pierwszym meczu nie zdobyłem punktów. Później już nikt na mnie nie stawiał i w końcu powstałem z kolan i zacząłem walczyć dalej. Tak samo oni muszą się odbudować i na to liczę. Podobnie jak liczę na Michała Szczepaniaka, który na pewno wyciągnie wnioski z tego meczu i dołączy do naszego zgranego teamu. Wtedy będziemy nie do pokonania.
Trochę zrobiliście pod górkę gdańskim działaczom, bo po takim meczu ciężko im będzie zapełnić stadion i odzyskać zaufanie kibiców...
- Przykro mi, ale taka jest moja praca i moja miłość. Robię to, co kocham, żużel jest moją pasją i jeżdżę aby wygrywać, a nie żeby przyjeżdżać ostatni. Liczę na to, że gdańscy kibice nie opuszczą Wybrzeża, bo wiem jacy są naprawdę. Są wspaniali i na pewno będą dopingować bardzo licznie swoich zawodników.
Przed wami pierwszy mecz w Gnieźnie z Orłem Łódź. Jaka to będzie przeprawa?
- Co można powiedzieć po takim meczu jak w Gdańsku? Jedziemy i wygrywamy! Oczywiście nie powiedziałbym, że wygrywamy do 15 punktów, bo trzeba być bardzo skupionym. Mecze u nas będą jeszcze trudniejsze. Gdański tor pokazał, że nie można być pewnym swego, tylko trzeba być skupionym i walczyć do samego końca. Nie można oddać żadnego biegu, ani okrążenia.