Andreas Jonsson dla SportoweFakty.pl: Jazda dla zielonogórskich kibiców jest jak marzenie

Całkiem nieźle w barwach Stelmet Falubazu zadebiutował w niedzielę Andreas Jonsson. Szwed zaimponował walecznością na dystansie i zdobył 10 punktów, a jego zespół na inaugurację Speedway Ekstraligi pokonał Unibax Toruń 50:40.

Jakub Sobczak
Jakub Sobczak

- To był ciężki mecz. Ekipa z Torunia nie dysponowała co prawda pełnym składem, ale praktycznie cały czas bardzo mądrze stosowali rezerwy taktyczne i ich osłabienie nie było aż tak widoczne. Jeśli chodzi o mnie, to na początku spotkania miałem drobne problemy z moim pierwszym motocyklem. Po swoim drugim biegu przesiadłem się na drugi, który na trasie był o wiele lepszy, ale z kolei nie spisywał się najlepiej na starcie. Musiałem więc gonić rywali, a nie było to łatwe ze względu na kamienie, które mocno przeszkadzają, jak dostanie się ze szprycy. Byłem bardzo zdenerwowany przed pierwszym występem w barwach tego klubu, na stadionie pełnym fanów. Wszystko jednak poszło okej. Mocno walczyłem, zdobyłem 10 punktów, więc nie tak źle, jak na pierwsze spotkanie w tym roku. Najważniejsze jest jednak to, że wygraliśmy i z tego należy się cieszyć - powiedział dla portalu SportoweFakty.pl Andreas Jonsson.

Szwed w samych superlatywach wypowiedział się na temat zielonogórskich kibiców. - Są po prostu niesamowici. Szczerze mówiąc denerwowałem się przed moim pierwszym biegiem, bo zdawałem sobie sprawę z tego, ilu ludzi będzie na mnie patrzeć i jakie mają w stosunku do mnie oczekiwania. Po meczu poczułem się jednak bardziej komfortowo, bo uświadomiłem sobie, że jazda dla tych kibiców jest jak marzenie - stwierdził.

Jeden z liderów Stelmet Falubazu na własnej skórze odczuł nieprzyjemności związane z dużą ilością kamieni na przebudowanym zielonogórskim torze. W wyniku szprycy, którą dostał w jednym z biegów, małe kamienie powbijały mu się w palec i kolano. - Nawierzchnia nie jest jeszcze związana, jest luźna i znajduje się w niej mnóstwo kamyczków. Kiedy jedzie się za kimś i dostanie szprycę, nie jest najprzyjemniej. To w zasadzie tak, jakby ktoś do ciebie strzelał (śmiech). Mam dziurę w kolanie po kontakcie z jednym kamieni i ślad na palcu. Można więc sobie wyobrazić, z jaką siłą one lecą. Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby ktoś dostał takim kamyczkiem w oko - podkreślił "AJ".

W drugiej kolejce Speedway Ekstraligi zielonogórzan czeka wyjazd do Tarnowa. - To dość silna drużyna, bardzo mocna na swoim torze. W mojej karierze jeździłem już tam wiele razy i przeważnie radziłem sobie na nim dobrze. Czuję się tam komfortowo. Nie wiem, jaka nawierzchnia jest tam w tym roku, ale w latach ubiegłych zawsze było tam ślisko. Przypuszczam, że w niedzielę będzie podobnie. Z niecierpliwością czekam na ten mecz, bo czuję, że jestem w dobrej formie. Chciałbym szybko zaliczyć jak największą ilość spotkań w barwach klubu z Zielonej Góry, bo czuję się członkiem tego zespołu - zaznaczył najlepszy szwedzki żużlowiec.

Przejście do Stelmet Falubazu oznacza, że Jonsson ma również nowego trenera. - Marek Cieślak to dobry gość, posiadający bardzo duże doświadczenie i znajomości. Jest to bardzo ważna postać w tej drużynie. Mam wielką przyjemność mogąc z nim współpracować. Potrafi rzeczowo wytłumaczyć o co mu chodzi, nie wścieka się bez powodu, potrafi przeanalizować sytuację i dzięki temu zawsze podejmuje dobre decyzje - ocenił Szwed.

Co Andreas Jonsson będzie robił w tygodniu poprzedzającym ligowe starcie z Tauron Azotami Tarnów? - Zaraz po meczu polecę prosto do domu, ponieważ moja narzeczona jest chora i chcę się nią zaopiekować. Być może będziemy musieli nawet udać się do szpitala na badania. Do Polski wrócę mniej więcej w połowie tygodnia i będę przygotowywał się do kolejnego meczu - zakończył sympatyczny zawodnik.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×