Dalej myślimy o I lidze - rozmowa z Krzysztofem Frąckowiakiem, prezesem Startu Gniezno

 / Na zdjęciu: dwóch żużlowców
/ Na zdjęciu: dwóch żużlowców

Ponad tydzień temu środowiskiem żużlowym wstrząsnęły dramatycznie doniesienia z Ukrainy. W drodze na mecz ligowy ze Speedway Równe, mniej więcej 40 km za polsko-ukraińską granicą, spłonął bus, w którym znajdowało się 11 motocykli i cały osprzęt żużlowy należący do zawodników Startu Gniezno. W pierwszych godzinach po tragedii mówiło się nawet, że klub będzie zmuszony zawiesić działalność i wycofać się z rozgrywek. Dziś już nie ma takiego niebezpieczeństwa, bowiem z trudnej sytuacji gnieźnianie nie muszą wychodzić sami. Słowa otuchy i deklaracje pomocy płyną z całej Polski.

Mateusz Klejborowski: Czy wraca pan jeszcze myślami do tego, co wydarzyło się za naszą wschodnią granicą?

Krzysztof Frąckowiak: O tym nie można tak po prostu zapomnieć. To był dla nas wszystkich ogromny cios, po którym znaleźliśmy się na kolanach. Z każdym kolejnym dniem docierają do nas jednak sygnały, że w tej trudnej sytuacji nie jesteśmy sami. Środowisko żużlowe się jednoczy, po to, żeby nam pomóc. To cieszy.

Pojawia się coraz więcej deklaracji ludzi dobrej woli. W tej trudnej sytuacji Start Gniezno może liczyć na pomoc włodarzy miasta…

- Jest to na pewno budujące. Prezydent Jacek Kowalski już kilka dni temu zapowiedział, że miasto przekaże na nasz klub 200 tys. zł. Podczas niedzielnego turnieju mocną deklarację złożył również starosta Krzysztof Ostrowski, który zobowiązał się, że z budżetu Powiatu Gnieźnieńskiego zostaną zakupione 2 nowe motocykle. To naprawdę znakomita wiadomość. Jeśli deklaracje w końcu zaczną się materializować, to myślę, że w przyszłość będziemy mogli patrzeć optymistycznie.

Nie zapominają o was również przedstawiciele innych klubów i rzecz jasna kibice.

- Głosy wsparcia płyną do nas z całej Polski. Powtórzę jeszcze raz, że wszystkie słowa otuchy wpływają na nas bardzo mobilizująco. Dla nas liczy się każda, nawet najmniejsza, pomoc, za którą serdecznie dziękujemy. To piękne, że w tej trudnej sytuacji nie jesteśmy sami i możemy liczyć na wsparcie tak wielu osób.

Pomimo trudnej sytuacji, dokładnie tydzień po ukraińskim wypadku, Start Gniezno zorganizował turniej z całkiem niezłą obsadą, co chyba można uznać za sukces?

- Praca wielu ludzi przyniosła oczekiwane efekty. Niedzielny turniej, który był pierwszymi tego typu zawodami w Gnieźnie od 8 lat, był niezłym widowiskiem. Myślę, że z każdym kolejnym rokiem poziom organizacyjny i poziom sportowy będzie coraz wyższy. Chociaż, co chcę podkreślić, osobiście z tegorocznego poziomu sportowego jestem bardzo zadowolony. Gnieźnieńska publiczność była świadkiem kilku fantastycznych biegów z udziałem klasowych zawodników.

Szkoda tylko, że tych kibiców nie było zbyt dużo…

- Być może liczyłem na nieco lepszą frekwencję, ale… Jestem bardzo zadowolony z tych osób, które zechciały w niedzielę przyjść na stadion i nam pomóc. Dziękuję!

Czy w obliczu dramatycznego wydarzenia na Ukrainie zmieniają się cele zespołu? Wcześniej zapowiadaliście, że interesuje was tylko awans do I ligi.

- I tak jest cały czas! I liga to dla nas cel numer jeden. Żaden inny scenariusz nie wchodzi w grę. Ja już kiedyś powiedziałem, że występy w II lidze, to kara. II liga jest niezorganizowana, czego przykład mieliśmy choćby przed tygodniem, gdy mieliśmy duże problemy z przekroczeniem ukraińskiej granicy.

To może w polskiej lidze nie powinny jeździć zespoły z zagranicy?

- Mi osobiście zagraniczne zespoły nie przeszkadzają. Władze w Warszawie muszą jednak jak najszybciej dopracować wiele ważnych kwestii, jak chociażby płynne przekraczanie granicy. Aby więcej nie powtórzyła się taka sytuacja jak ta sprzed tygodnia...

Czy czasem lepszym rozwiązaniem nie byłaby likwidacja II ligi?

- Rzeczywiście uważam, że II ligę tworzy się trochę na siłę. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłby system składający się z dwóch mocnych lig. Jestem pewny, że takie coś wyszłoby na dobre klubom, zawodnikom i kibicom.

Komentarze (0)