W lany poniedziałek w Rzeszowie PGE Marma uległa minimalnie Unibaksowi Toruń 44:46. Po opadach deszczu rzeszowski tor był bardzo wymagający dla zawodników obu drużyn. Żużlowcy w wypowiedziach pomeczowych nie mieli jednak pretensji do organizatorów o to, w jaki sposób został on przygotowany. Oburzony zastaną w Rzeszowie nawierzchnią był jedynie prezes Unibaksu - Wojciech Stępniewski (o tym piszemy tutaj).
Marta Półtorak, prezes PGE Marmy Rzeszów, na łamach naszego portalu zechciała odnieść się do wypowiedzi prezesa klubu z Torunia. - Nie czujemy się w jakikolwiek sposób winni, że ta nawierzchnia była taka, a nie inna. Uważam, że tor był trochę bardziej przyczepny niż zazwyczaj, ale nie było to spowodowane tym, że my akurat w taki sposób go przygotowaliśmy. Doskonale wiemy jakie panowały ostatnio warunki pogodowe w Rzeszowie. To, że ten tor był bardziej przyczepny niż zazwyczaj, spowodowało, że nasi zawodnicy nie byli w stanie dobrze dostosować się do tej nawierzchni. Tor podczas meczu absolutnie nie był naszym atutem. Co więcej, tłumaczyłam panu prezesowi Stępniewskiemu, że był on podczas spotkania bezpieczny. Nie było żadnych upadków spowodowanych jego złym stanem, a upadek Adriana Miedzińskiego i Rune Holty w biegu 14. miał miejsce wyłącznie dlatego, że dwaj zawodnicy Unibaksu najechali na siebie. Nie rozumiem skąd w wypowiedzi pana prezesa słowa, że "Rzeszów przygotował kopę". Jest to dla nas bardzo krzywdząca wypowiedź i absolutnie niezgodna z prawdą - odpiera zarzuty Marta Półtorak.
Wojciech Stępniewski w wypowiedzi pomeczowej udzielonej naszemu portalowi był przekonany, że winowajcą upadku Miedzińskiego i Holty był zawodnik gospodarzy - Chris Harris. Marta Półtorak nie zgadza się ze słowami prezesa Unibaksu i broni Brytyjczyka. - Uważam, że prezes powinien zobaczyć sobie nagrania jeśli chodzi o upadek jego dwóch zawodników, bo po meczu gdzieś tam padały jakieś oskarżenia pod kierunkiem Chrisa Harrisa. Absolutnie nie było żadnej winy tego zawodnika i tutaj muszę mimo wszystko stanąć w jego obronie. Nie można mówić takich rzeczy, czy to pod wpływem emocji, czy nie. Nic zachowania prezesa Stępniewskiego nie usprawiedliwia. Zawodnicy zachowywali się tak jak powinni, a to, że dwaj żużlowcy Unibaksu upadli na tor, było zapewne spowodowane w ferworze walki i jeden drugiemu zajechał drogę. Nie było to wynikiem złego działania kogokolwiek, tym bardziej Chrisa Harrisa - tłumaczy szefowa Żurawi.
Marta Półtorak zaznacza, że w poniedziałkowym pojedynku rzeszowski tor nadawał się do jazdy. - Widzę, że pan prezes Stępniewski bardzo dużo mówi na temat toru. Skoncentrowałabym się faktycznie na bezpieczeństwie torów w Polsce. Rzeszów absolutnie nie należy do tych organizatorów, którzy chcieliby w jakikolwiek sposób kombinować z torem. Owszem, czasami warunki pogodowe przeszkodzą w idealnym, takim jak byśmy chcieli, przygotowaniu toru. Nie znaczy to jednak, że tor w poniedziałek nie nadawał się do jazdy. Jeszcze raz powtórzę, nie było żadnego wypadku spowodowanego stanem nawierzchni. Zrobiliśmy wszystko, żeby zawody były ładne i to, że ten tor był nieco bardziej przyczepny niż zazwyczaj, spowodowało, że akurat trudności mieli nasi zawodnicy, a nie zawodnicy drużyny przyjezdnej.
Marta Półtorak uważa, że nieprzemyślane wypowiedzi niszczą sport żużlowy. - Prosiłabym, żeby prezesi i osoby funkcyjne nie wypowiadali się w ten sposób, tym bardziej nie do końca przemyślawszy swojej wypowiedzi. To było po prostu niepotrzebne i na pewno nie działa dla dobra tego sportu. Promujmy ten sport w jak najlepszym wydaniu, starajmy się. Ten sport jest bardzo widowiskowy i sam w sobie ma tyle emocji, że nie należy wzbudzać dodatkowo tych negatywnych. Ja zupełnie nie rozumiem czemu ma to służyć. Zupełnie nie rozumiem dlaczego jesteśmy atakowani. Za to, że deszcz pada? - dodaje poirytowana.
Prezes Unibaksu Toruń - Wojciech Stępniewski na łamach naszego portalu wypowiedział się "na gorąco" tuż po meczu i być może w swojej wypowiedzi kierował się emocjami. Dodajmy, że kilka minut wcześniej dwóch zawodników toruńskiej drużyny uczestniczyło w, jak to określił, makabrycznym wypadku na torze. - Wszyscy jesteśmy przejęci jak zawodnicy upadają na tor. Jak jest upadek, to wszyscy martwimy się o stan ich zdrowia. Niestety ten sport rządzi się czasami takimi prawami, że te upadki zdarzają się i nie zawsze jest to czyjaś wina. Nigdy nie dopatruję się umyślnego działania któregoś z zawodników. Nikt nikomu przecież nie chce zrobić krzywdy. No chyba, że dwóch zawodników z Unibaksu chciało sobie zrobić na złość.