Rune Holta startuje w cyklu Grand Prix z przerwami od 2000 roku. Poprzedni sezon był dla niego zdecydowanie najbardziej udany. Norweg z polskim paszportem zajął 4 miejsce w ogólnej klasyfikacji, długo licząc się w walce o miejsce na podium. W ostatnim turnieju rozgrywanym na leszczyńskim owalu Holta zdobył 10 punktów. W półfinale trafił jednak na znakomicie prezentujących się tego dnia Jarosława Hampela oraz Janusza Kołodzieja. Duet reprezentantów miejscowej Unii nie dał szans rywalom, a "Rysiek Holtański" zakończył zawody na 6 miejscu.
Podczas zeszłotygodniowego meczu z rzeszowską Marmą Holta zaliczył groźnie wyglądający upadek. Zawodnik przyznaje, że zmaga się z urazem nadgarstka i nie jest w pełni przygotowany do nadchodzących zawodów. - Ciągle cierpię z powodu kontuzji, której nabawiłem się w poprzednim tygodniu. Dziś rano nie byłem nawet pewien czy wystartuję w tych zawodach.
Zawodnik toruńskich Aniołów nie chce stawiać sobie wygórowanych celów przed nadchodzącym turniejem, zdając sobie sprawę, że jego stan zdrowia może mu przeszkodzić w osiągnięciu dobrego wyniku na stadionie w Lesznie. - Nie wiem czego mogę się spodziewać po Grand Prix Europy. Na torze podczas treningu czułem się dość dobrze, a na pewno lepiej niż się tego spodziewałem. Jak zawsze jestem optymistycznie nastawiony.
Dla wielu zawodników stan leszczyńskiego toru podczas piątkowego treningu był dużą niespodzianką. Zawodnicy patrząc na tumany kurzu wzbijające się w powietrze kręcili głowami z dezaprobatą. Holta sądzi jednak, że nie należy do tego przywiązywać większej wagi. - Tor podczas treningu był dość twardy. Dla mnie nie ma to jednak większego znaczenia, gdyż z pewnością podczas zawodów nawierzchnia będzie przygotowana zupełnie inaczej.