Marek Cieślak: Przejdziemy chyba do księgi Guinessa

Stelmet Falubaz w sezonie 2011 nadal nie zaznał goryczy porażki. Tym razem zielonogórzanie pokonali na własnym torze Włókniarz Częstochowa 49:41. Podopieczni Marka Cieślaka z pięcioma zwycięstwami na koncie liderują w tabeli Speedway Ekstraligi.

- Mówiłem przed meczem, że nie będzie łatwo i potwierdziło się to. Drużyna z Częstochowy ma kilku bardzo dobrych zawodników. Jeśli trafią ze sprzętem, to są groźni dla każdego. Dlaczego bałem się Włókniarza? Bo jechali kompletnie na luzie. Nawet ich prezes tu nie przyjechał, bo myśleli, że będzie nie wiadomo co. A ja podkreślałem, że będzie bardzo trudny mecz. Dobrze, że Artiom Łaguta spisał się nieco słabiej. Może takie spotkanie było nam potrzebne, bo wysokie wygrane na wyjazdach troszeczkę uśpiły wszystko i już każdy wieszał nam medale na szyjach. A do tego jeszcze daleka droga. Dobrze, że wygraliśmy, ale po tym meczu mamy troszeczkę do myślenia - powiedział po spotkaniu z Włókniarzem trener Stelmet Falubazu, Marek Cieślak.

Marek Cieślak (z prawej) w rozmowie z Gregiem Hancockiem

Podczas niedzielnego meczu dla kibiców zamknięta była nowa trybuna na pierwszym łuku. Przebywanie na niej, zgodnie z fachową ekspertyzą, grozi utratą życia i zdrowia. Jak jechało się przy w połowie pustym stadionie? - Spytałbym się o to klubowego skarbnika (śmiech). Powiem tak: przejdziemy chyba do księgi Guinessa. Mamy piękną trybunę i stoi ona pusta. No chyba, że o to chodzi - skwitował szkoleniowiec wicemistrzów Polski.

Komentarze (0)