Dariusz Momot: Słabe starty jedną z głównych przyczyn porażki

KS ROW Rybnik nie podołał w niedzielnym starciu z Lotosem Wybrzeże Gdańskiem. Rekiny miały ogromną ambicję na odniesienie drugiego zwycięstwa w bieżących rozgrywkach na własnym stadionie, ale sztuka ta niestety im się nie powiodła. Co zadecydowało o porażce rybnickich żużlowców? Zdecydowanie zabrakło drużyny oraz... dobrych wyjść spod taśmy.

- Tak jak w meczu z Polonią Bydgoszcz mieliśmy drużynę, która stanowiła monolit, tak w niedzielę brakowało jednego zawodnika, który mógłby pociągnąć ten wynik - komentuje sprawę Dariusz Momot, dyrektor sportowy KS ROW Rybnik. - Brakowało Andrieja Karpowa. Gdyby pojechał na swoim poziomie, na którym jeździł w poprzednich meczach, to wynik byłby lepszy. Taki jest sport. W niedzielę wygrał Gdańsk, a my musimy poszukać wygranej gdzieś na wyjeździe.

W starciu z gdańskim Lotosem Wybrzeże za Andrieja Karpowa stosowane było zastępstwo zawodnika, ale niekoniecznie wyszło to rybniczanom na dobre. Wśród Rekinów punktował bowiem jedynie Antonio Lindbaeck. Szwed wywalczył 15 punktów w 7 startach i niemal w pojedynkę walczył przez większość meczu z gdańszczanami.

- Punktów nie dołożył niestety Ronie Jamroży. Trochę słabiej pojechał Rory Schlein, a Sławkowi Drabikowi wyraźnie brakowało nieco szybkości. Młodzież zrobiła sześć punktów i to można zaliczyć do pozytywnych występów - ocenił postawę Rekinów Momot. Wszystkie trójki, które w tym meczu zapisali na swoim koncie rybniczanie były zasługą Lindbaecka. Szwed wygrał trzy swoje biegi, a w jednym doholował do mety Aleksandra Loktajewa. To było zdecydowanie za mało, żeby móc myśleć o pokonaniu rywala z Trójmiasta.

Sam Antonio Lindbaeck nie mógł wygrać meczu dla rybnickich Rekinów

Dlaczego było tak ciężko o punkty w rywalizacji z Lotosem Wybrzeżem? - Myślę, że przyczyną porażki były słabe wyjścia spod taśmy i przegrane walki na pierwszym łuku. Potem rywale odjeżdżali i nie było w stanie zrobić nic więcej. Gdańszczanie byli bardzo szybcy na trasie - tłumaczy dyrektor sportowy ROW-u.

Swoje trzy grosze do spotkania dorzucił również deszcz, który spadł na pół godziny przed rozpoczęciem meczu i zmienił tor. - Pogoda dopisała nam trochę własnego scenariuszu do tego spotkania. Mieliśmy przygotowany twardy tor i na takim trenowaliśmy. To nie jest jednak żadne usprawiedliwienie. W tym meczu lepsza była drużyna z Gdańska i tyle mam do powiedzenia - dodał Momot.

Po wielkiej wygranej z bydgoską Polonią w Rybniku były duże apetyty na kolejne zwycięstwo z jednym z pretendentów do uzyskania awansu do ekstraligi. Niestety dla nich, gdańszczanie szybko zweryfikowali wielkie plany Rekinów. - Musimy się zmobilizować i pojechać zdecydowanie lepiej w kolejnych pojedynkach. Jest też inna ważna sprawa, mianowicie nie możemy już przegrać więcej żadnego meczu na własnym stadionie - zakończył dyrektor rybnickiego klubu.

Komentarze (0)