Receptą rybniczan na kolejny dobry występ przed własną publicznością w sezonie 2011 miał być twardy tor. To dało sukces z bydgoską Polonią i to samo miało być podczas rywalizacji z Lotosem Wybrzeże Gdańsk. Niestety plany popsuł gospodarzom tego pojedynku deszcz, który tuż przed samym rozpoczęciem meczu spadł na rybnicki tor.
- Na pewno nie możemy tłumaczyć przyczyn porażki torem, bo byliśmy przecież u siebie. Na pewno pogoda znacznie zmieniła tor w porównaniu z tym, na którym trenowaliśmy i przygotowywaliśmy do tego meczu. Goście po prostu prędzej znaleźli dobre ustawienia i jechali szybciej od nas - komentuje sprawę Ronnie Jamroży, który w czterech startach wywalczył 3 punkty i bonus.
Spotkanie było niesamowicie wyrównane do 11. biegu, po którym to Rekiny prowadziły nawet różnicą dwóch oczek. Później jednak na torze dominowali gdańszczanie, którzy znakomicie wychodzili spod taśmy i jeszcze lepiej rozgrywali pierwszy łuk. Gdy dodamy do tego późniejszą doskonałą współpracę w jeździe parą, wynik spotkania mógł być tylko jeden. W opinii Jamrożego rybniczanie przespali początek zawodów, gdzie mieli wypracować sobie przewagę, a pierwszych sześć biegów tylko zremisowali.
- No właśnie sześć remisów z rzędu to nie był najlepszy początek. Powinniśmy byli od początku prowadzić i potem tylko kontrolować wynik - komentuje zawodnik KS ROW. - W pewnym momencie nastąpiło jakieś przełamanie w ekipie gości i w to momencie, w którym objęliśmy prowadzenie. W końcówce to oni zdecydowanie lepiej spasowali sprzęt i pojechali od nas lepiej. W końcówce mocno nam odjechali i pewnie wygrali mecz.
Po wygranej z bydgoską Polonią apetyty w Rybniku były olbrzymie, ale niestety tor zweryfikował zapędy. Nie oznacza to jednak, że Rekiny straciły zęby. - Gdańsk był w naszym zasięgu. Każdy zresztą jest w zasięgu. Byliśmy u siebie i cóż tu dużo mówić daliśmy w tym meczu ciała - kończy Jamroży.
Rekiny nie dogoniły w niedzielę gdańszczan. Tutaj Zetterstroema i Warda gonią Schlein oraz Jamroży